Nadwyżki w FGŚP są tak duże, że można zawiesić pobieranie wpłat na niego. Pracodawcy proponują złagodzić zasady uzyskiwania wsparcia dla pracowników zakładów, które zalegają z pensjami.
ikona lupy />
Finanse Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych / Dziennik Gazeta Prawna
W pierwszym półroczu 2014 r. należnych wynagrodzeń nie otrzymało prawie 50 tys. pracowników. Łączna wysokość zaległych świadczeń osiągnęła 91,2 mln zł. Jednocześnie Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, który ma wypłacać pieniądze zatrudnionym w razie niewypłacalności firm, dysponował ponad 3 mld zł (kolejne 2 mld zł to należności, które może ściągnąć od dłużników).
– Obecny system gwarancji wypłat nie działa prawidłowo. Jeśli górnicy z kopalni Kazimierz-Juliusz muszą strajkować pod ziemią, żeby otrzymać zaległe pensje, choć w FGŚP są zgromadzone ogromne środki, to jasne jest, że trzeba wprowadzić zmiany – uważa Witold Polkowski, ekspert Pracodawców RP.
Rozwiązaniem mogłoby być złagodzenie zasad wypłaty świadczeń z FGŚP, tak aby mogli ubiegać się o nie także pracownicy firm, które mają przejściowe problemy finansowe, a nie tylko tych, które w praktyce już bankrutują. Rodzi ono jednak ryzyko wyłudzeń i drenażu środków z funduszu. Prostszym rozwiązaniem jest zawieszenie poboru składki na FGŚP. Gdyby trwało ono np. pięć lat, przedsiębiorcy zaoszczędziliby około 2 mld zł.

Da radę

Sytuacja finansowa FGŚP jest tak dobra, że zawieszenie poboru składki nie spowodowałoby uszczerbku ani dla uprawnień pracowniczych, ani dla budżetu państwa. Obecnie wydatki na świadczenia dla pracowników niewypłacalnych firm wynoszą rocznie około 200 mln zł. Tymczasem tylko z samych odsetek fundusz osiągnie w przyszłym roku przychód w wysokości 160 mln zł. Na dodatek dysponuje wspomnianymi 3 mld zł na realizację celów, do jakich został powołany (nie licząc wierzytelności do ściągnięcia).
– Rząd zamraża te środki, podobnie jak zgromadzone w Funduszu Pracy (FP), bo stara się w ten sposób zbilansować deficyt w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Łatwiej jest zablokować wydatkowanie tych pieniędzy, niż podjąć niepopularne decyzje, jak np. ograniczenie przywilejów emerytalnych lub podwyższenie składek na ubezpieczenia społeczne – wskazuje Jeremi Mordasewicz, ekspert Konfederacji Lewiatan, członek rady nadzorczej ZUS.
Jego zdaniem zawieszenie poboru składki na FGŚP to lepsze rozwiązanie, niż nieprzemyślane wydatkowanie zgromadzonych na nim środków.
Byłby to ukłon nie tylko w stronę firm, ale także pracowników. Zmniejszyłyby się koszty pracy, a to mogłoby wpłynąć na wzrost zatrudnienia. Oczywiście składka na FGŚP jest niska (0,1 proc. podstawy wymiaru), więc – jak podkreśla część ekspertów – zawieszenie jej poboru nie musi wywołać takiego skutku, ale i tak oznacza, że co roku w kieszeniach firm pozostawałoby około 400 mln zł więcej. W dłuższej perspektywie daje to oszczędności w wysokości co najmniej kilku miliardów złotych. Przedsiębiorcy mogą wykorzystać te środki na rozwój swojej działalności, co też przyczynia się najczęściej do poprawy warunków zatrudnienia.
– Realnym wsparciem w tworzeniu nowych miejsc pracy byłoby jednak powiązanie zawieszenia składki na FGŚP z obniżeniem tej na FP, która obecnie wynosi 2,45 proc. podstawy wymiaru – uważa Bogdan Grzybowski, ekspert OPZZ.

Więcej beneficjentów

Wielu zwolenników, zarówno wśród pracodawców, jak i związków zawodowych, ma też uwolnienie środków funduszu, czyli rozszerzenie grupy pracowników, którzy mogą otrzymać świadczenia z FGŚP. Obecnie na takie wsparcie w praktyce mogą liczyć osoby zatrudnione w firmach ogłaszających upadłość lub tych, które faktycznie zaprzestały w ogóle działalności (bo np. właściciel przedsiębiorstwa porzucił je).
– Świadczenia powinny być wypłacane także zatrudnionym w tych firmach, które mają przejściowe problemy finansowe i nie mogą uzyskać poręczeń bankowych. Wsparcie z FGŚP mogłoby ułatwić im odzyskanie płynności finansowej, a więc także utrzymanie miejsc pracy – uważa Witold Polkowski.
– Byłaby to najwłaściwsza formuła pomocy, która zresztą kiedyś była już stosowana – potwierdza Bogdan Grzybowski.
Podkreśla, że zrezygnowano z niej, ponieważ do borykających się z problemami branż górniczej i stoczniowej trafiło wówczas tak dużo środków z FGŚP, że w praktyce musiał on pożyczać pieniądze, bo nie dysponował już własnymi.
– Można jednak przecież kontrolować wydatkowanie pieniędzy tak, aby były one przyznawane tylko w zasadnych przypadkach – dodaje ekspert OPZZ.
Na negatywne skutki takiego rozwiązania zwraca uwagę Jeremi Mordasewicz.
– Ma ono charakter demoralizujący. Firmy słabe, które nie radzą sobie na rynku, są po prostu z niego eliminowane – uważa.
Wszyscy eksperci zgodnie podkreślają za to, że partnerzy społeczni (lub tylko pracodawcy jako płatnicy składek na FGŚP) powinni mieć większy wpływ na wydatkowanie pieniędzy zgromadzonych w funduszu. Dziś decyduje o tym rząd.