W przyszłym roku niewielu pracowników samorządowych może liczyć na wzrost pensji. Szanse mają ci, którzy pracują w małych gminach. Brak podwyżek może spowodować dalszy odpływ specjalistów z urzędów.

Możliwość podwyższenia uposażeń dla radnych i lokalnych włodarzy, w tym m.in. wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, wprowadza ustawa o zmianie ustawy o wynagrodzeniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe oraz niektórych innych ustaw (przewiduje ona również m.in. podwyżki dla głowy państwa). Nowela czeka na podpis prezydenta, wszystko jednak wskazuje na to, że będzie to formalnością, tym bardziej że wcześniej Andrzej Duda w wydanym przez siebie rozporządzeniu zwiększył tzw. mnożniki i doprowadził do podwyżek dla najważniejszych osób w państwie oraz parlamentarzystów. Z sondy DGP wynika jednak, że na takie apanaże nie mają jednak co liczyć urzędnicy zatrudnieni np. w gminach.
Podwyżki od radnych
Uchwalenie wspomnianej nowelizacji ustawy nie oznacza, że lokalni włodarze i radni będą mieć z automatu zwiększone uposażenia. – Dopiero po nowelizacji rozporządzenia, w którym określa się minimalne i maksymalne stawki dla włodarzy (w sprawie wynagradzania pracowników samorządowych; Dz.U. z 2018 r. poz. 936 ze zm. – przyp. red.), radni mogą zdecydować w uchwale o podwyżkach dla wójtów, starostów, burmistrzów, prezydentów i marszałków – wyjaśnia prof. Stefan Płażek, adwokat i adiunkt z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jak dodaje, na zmienienie go ustawa przewiduje maksymalnie trzy miesiące.
Na podstawie art. 37 ust. 3 ustawy z 21 listopada 2008 r. o pracownikach samorządowych maksymalne miesięczne wynagrodzenie lokalnych włodarzy wybieranych w wyborach powszechnych nie może przekroczyć siedmiokrotności kwoty bazowej, określonej w ustawie budżetowej, dla osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe. Obecnie to 1789,42 zł, zatem łącznie wynagrodzenie może wynieść 12 526 zł brutto. W projekcie zaproponowano nowelizację tego przepisu przez zwiększenie mnożnika z 7 do 11,2. To daje kwotę – wraz z pensją zasadniczą i dodatkami – ponad 20 tys. zł brutto.
Na razie jednak samorządowi włodarze bardzo ostrożnie wypowiadają się na temat ewentualnego zwiększenia swoich pensji.
Wyższe płace dla małej gminy
DGP przyjrzał się zatrudnieniu i wynagrodzeniu pracowników samorządowych w urzędach gminy i miastach. Choć jeszcze w tym roku do samorządów trafi z budżetu 8 mld zł, to nic nie potwierdza, że przełoży się to na wzrost uposażeń dla urzędników. W efekcie najpewniej podzielą los kolegów z administracji rządowej, którzy w przyszłym roku co do zasady będą mieli zamrożone płace, a na podwyżki w wysokości 4,4 proc. (o wskaźnik inflacji) będą mogli liczyć tylko wybrani.
– W planie funduszu płac na przyszły rok nie zostały uwzględnione środki na podwyżki dla pracowników urzędu. Może się to zmienić tylko przy wzroście płacy minimalnej i w przypadku awansów – mówi Grzegorz Marcjasz, sekretarz Urzędu Miasta Opola. Przyznaje, że w tym roku na podwyżki związane z awansem mogły liczyć 94 osoby z 681. Na ten cel przeznaczono zaledwie 45 tys. zł w skali całego roku.
Również Aneta Pielach-Pierścieniak z urzędu w Nowym Dworze Mazowieckim potwierdza, że w tym i kolejnym roku podwyżek nie będzie. Z drugiej jednak strony przyznaje, że jeśli wspomniana nowelizacja zacznie obowiązywać, to włodarz tego miasta będzie miał zwiększone wynagrodzenie.
Na podwyżki mogą liczyć mniej liczne urzędy. Na przykład Daria Pawlak, zastępca wójta Chrząstowic, przyznała 5 proc. podwyżki dla 37 pracowników samorządowych, ale na przyszły rok nie znajdzie dodatkowych pieniędzy. Iwona Cherek z Urzędu Gminy Kaliska, w której zatrudnionych jest zaledwie 45 pracowników, zapowiada, że w tym roku wygospodarowano pieniądze na podwyżki w wysokości 142–426 zł brutto. W przyszłym chce znaleźć fundusze pozwalające podnieść płace o 4 proc. Z kolei Jerzy Makowski, wójt niewielkiej gminy Stargard, stara się co roku zapewnić podwyżki na poziomie 2–3 proc. dla ok. 50 pracowników. Nie wyklucza, że podobnie będzie w 2022 r. Inaczej jest w Wyszkowie, gdzie ani w tym, ani w kolejnym roku nie będzie wzrostu płac. Obecnie średnio zarabia się tam na poziomie 4,8 tys. zł brutto.
Mniej etatów
W niektórych urzędach pieniądze na podwyższenie pensji znajduje się kosztem redukcji etatów. Przykładowo w Radomiu liczba pracowników samorządowych zatrudnionych na koniec 2020 r. wynosiła 841 osób, a obecnie jest ich o 10 mniej. W ubiegłym roku nie było tam podwyżek, a w tym płace wzrosły o ok. 200 zł. Średnie wynagrodzenie wynosi tam obecnie 4,7 tys. zł brutto. W przyszłym roku jednak nie będzie środków na podwyżki.
W Białej Podlaskiej ostatnie podwyżki dla urzędników były w 2020 r. i wyniosły średnio 300 zł na osobę. Przy konstruowaniu budżetu na przyszły rok brane pod uwagę są dwa warianty wzrostu płac. Pierwszy miałby dotyczyć tylko tych osób, które zarabiają na poziomie rosnącej płacy minimalnej. Drugi zakłada wzrost o 400 zł. Ostateczna decyzja będzie podjęta po uzyskaniu informacji od ministra finansów o dochodach samorządów na 2022 r. – mówi Jarosław Borowski, burmistrz tego miasta.
Zdaniem ekspertów brak podwyżek sprawia, że specjaliści odchodzą z pracy w urzędach. Problemy są też z naborami. – W małych miejscowościach dla kilkudziesięciu pracowników łatwiej jest wygospodarować podwyżki. W większych aglomeracjach jest z tym problem, a brak systematycznego wzrostu płac skutkuje wakatami – mówi Jolanta Itrich-Drabarek, dyrektor Centrum Studiów Samorządu Terytorialnego i Rozwoju Lokalnego Uniwersytetu Warszawskiego. Według niej, jeśli radni i lokalni włodarze zadbają o własne podwyżki, a nie będą mieli już pieniędzy dla specjalistów, może to spowodować falę odejść.
Zatrudnienie i wynagrodzenia w samorządach