Pracodawcy, którzy naruszyli prawa pracownicze większych grup zatrudnionych, mogą spać spokojniej niż w poprzednich latach. Do 2013 r. rosła liczba spraw z zakresu prawa pracy, w których z roszczeniem występował nie jeden, ale większa grupa pracowników. Najwięcej, bo aż 2,5 tys., było ich w 2012 r. W ubiegłym ich liczba zmniejszyła się jednak aż o 1,2 tys. (48 proc.).
– Trudno wytłumaczyć tak gwałtowny spadek w tak krótkim czasie. Najczęściej pozwy takie dotyczą dodatkowych świadczeń pracowniczych, np. premii z zysku. Pracodawcy ograniczają takie bonusy, więc możliwe, że i sporów o nie ubywa – wskazuje Dawid Zdebiak, radca prawny, partner w kancelarii Gujski Zdebiak.
Wpływ na liczbę spraw mogła mieć też sytuacja gospodarcza. W okresie spowolnienia wyższe były zaległości płacowe firm, więc przybywało pozwów o wypłatę.
Wspólne postępowanie
– Formalnie w sprawach z zakresu prawa pracy nie można składać pozwów zbiorowych – wskazuje Grzegorz Ruszczyk, radca prawny, kierujący działem procesowym kancelarii Raczkowski i Wspólnicy.
Ustawę z 17 grudnia 2009 r. o dochodzeniu roszczeń w postępowaniu grupowym (Dz.U. z 2010 r. nr 7, poz. 44) można stosować bowiem jedynie w sprawach o roszczenia o ochronę konsumentów z tytułu odpowiedzialności za szkodę wyrządzoną przez produkt niebezpieczny oraz z tytułu czynów niedozwolonych (z wyjątkiem roszczeń o ochronę dóbr osobistych). W praktyce jednak pracownicy mogą wspólnie dochodzić roszczeń. Sposobów jest kilka.
– Każdy z pracowników, który ma zbieżne roszczenie, składa pozew osobno, a sąd decyduje o jego rozpatrywaniu w jednym postępowaniu – wskazuje Grzegorz Ruszczyk.
Podkreśla, że większa grupa zatrudnionych może też podpisać jeden pozew i sąd rozpatruje go na podstawie konstrukcji współuczestnictwa formalnego. W większości przypadków pełnomocnikiem skarżących pracowników jest jedna osoba. Wszystkie czynności procesowe (np. przesłuchanie świadków) również odbywają się jednokrotnie.
– Najczęściej sprawy te dotyczą świadczeń wynikających z przepisów wewnątrzzakładowych. Popularne były np. pozwy pracowników komercjalizowanych przedsiębiorstw o przyznanie im prawa do akcji lub pielęgniarek o podwyżki zagwarantowane im ustawą 203 (nowelizacją ustawy o zakładach opieki zdrowotnej – red.) – wskazuje Dawid Zdebiak.
Zdecydowanie rzadziej grupowe skargi są składane w innych sprawach.
– Znam przypadek zespołowego odwołania się od wypowiedzeń. Chodziło o spółkę, której oddziały były formalnie pracodawcą zatrudnionych w nich osób. W momencie likwidacji oddziału pracownicy stracili etaty. Podnieśli więc zarzut, że rezygnacja z prowadzenia oddziału nie jest równoznaczna z likwidacją pracodawcy – dodaje Dawid Zdebiak.
Mniejsze zainteresowanie
Zdaniem ekspertów to właśnie ograniczenie dodatkowych świadczeń dla pracowników mogło wpłynąć na zmniejszenie liczby pozwów zespołowych.
– Podstawą wypłaty bonusów są postanowienia układów zbiorowych pracy. A te są coraz częściej wypowiadane – wskazuje Andrzej Radzikowski, wiceprzewodniczący OPZZ.
O tym, że pracodawcy starają się oszczędzać na bonusach, przekonują dane Państwowej Inspekcji Pracy dotyczące układów zbiorowych. W sprawozdaniu za 2013 r. wskazała ona, że wciąż utrzymuje się tendencja do ograniczania bądź rezygnacji z wcześniej wprowadzonych, korzystniejszych regulacji układowych i przyznawania zatrudnionym uprawnień jedynie na poziomie gwarantowanym przez kodeks pracy. Większość postanowień protokołów dodatkowych (czyli zmian w układach) dotyczyła zmniejszenia bądź rezygnacji z wypłaty świadczeń. Chodzi m.in. o dodatki stażowe lub funkcyjne, nagrody jubileuszowe czy dodatkowe odprawy. PIP podkreśla też, że premie regulaminowe są zastępowane uznaniowymi, a część firm na podstawie protokołów zrezygnowała z tworzenia zakładowego funduszu świadczeń socjalnych.
– Ograniczana jest zatem liczba świadczeń, które były najczęstszym powodem sporów między pracodawcą a większą grupą pracowników. Sądzę jednak, że także sami pracownicy, a przede wszystkim związki zawodowe, coraz częściej starają się porozumieć z pracodawcą, zamiast iść do sądu – tłumaczy Dawid Zdebiak.
Również trudna sytuacja ekonomiczna w okresie ostatniego spowolnienia gospodarczego mogła przyczynić się do wzrostu liczby zespołowych pozwów w latach, gdy firmy miały najwyższe zaległości. Dla przykładu w 2012 r. inspektorzy pracy wydali ponad 10 tys. nakazów wypłaty zaległych świadczeń dla 158 tys. osób na łączną kwotę 230 mln zł.
– Zatrudniający straszą też pracowników, że jeśli nie zgodzą się na ograniczenie uprawnień, firma upadnie. I często wskazują, że winnym będą związki zawodowe, bo nie chcą się zgodzić na zmiany – uważa Andrzej Radzikowski.
Wskazuje, że do składania pozwów zniechęcają pracowników także ewentualne koszty postępowania.
– Pracodawcy mogą zaksięgować je na firmę. A pracownicy, jeśli przegrają, muszą z własnej kieszeni opłacić m.in. prawnika, z usług którego korzystał pracodawca – przekonuje Andrzej Radzikowski.
Wpływ na zmniejszenie liczby pozwów zespołowych mogło mieć też wydłużanie się postępowań w sądach pracy. Średni czas oczekiwania na wyrok w I instancji wzrósł w ubiegłym roku o 20 dni (do 7 miesięcy). Skokowo rośnie liczba spraw przewlekłych. W 2011 r. tych trwających ponad rok było 5,3 tys., a dwa lata później już 8,2 tys. 94 osoby musiały czekać na wyrok ponad 8 lat (wzrost o 21 proc.).
– Wydaje się jednak, że spadek liczby takich spraw jest zbyt gwałtowny, aby można go wyjaśnić jedynie w taki sposób – uważa Grzegorz Ruszczyk.
Pracownicy godzą się na ograniczenie uprawnień, bo boją się utraty pracy