Dzięki współpracy agencji zatrudnienia z publicznymi pośredniakami pierwsze osoby już znalazły etat. Problemem będzie zbyt mała liczba doradców zawodowych.
Jednym z pierwszych efektów pilotażu „Partnerstwo dla pracy”, w którym agencje zatrudnienia poszukują pracy dla długotrwale bezrobotnych, jest lepsze zdiagnozowanie szarej strefy. Okazuje się, że aż 30 proc. długotrwale bezrobotnych w Warszawie nie jest w ogóle zainteresowanych znalezieniem pracy. To dużo więcej niż w np. w Płocku czy Radomiu, gdzie pracy odmawia ok. 20 proc. osób. Z tej przyczyny już na początku realizacji projektu na Mazowszu zostało z niego wykluczonych 140 osób. Doświadczenia z realizacji pilotażu zaprezentowano w ubiegłym tygodniu w Kołobrzegu, w trakcie VI Ogólnopolskiego Forum Instytucji Rynku Pracy, nad którym DGP objęła patronat.
Na podstawie projektu w trzech województwach (dolnośląskim, mazowieckim i podkarpackim) sprawdzany jest nowy model pomocy, polegający na współpracy publicznych pośredniaków i agencji zatrudnienia. Od przyszłego roku ma on zostać wprowadzony w urzędach pracy w całym kraju.
– Nie można mówić jeszcze o kompletnych wynikach pilotażu. Jednak już teraz można prognozować, że ma on szansę zmienić relacje publicznych służb i agencji zatrudnienia na bardziej partnerskie – uważa Tomasz Pantera, dyrektor firmy szkoleniowej CSS Tarnów, organizatora Forum.
Agencje podkreślają, że zajmują się najtrudniejszą grupą bezrobotnych, którzy w większości nie są zainteresowani zatrudnieniem, a wyłącznie ubezpieczeniem zdrowotnym z urzędu pracy. Z drugiej strony istnieje też kategoria zainteresowanych etatem, która potrzebuje jedynie minimalnego wsparcia w postaci doradztwa, motywacji i ofert zatrudnienia.
Choć projekt jest jeszcze w fazie początkowej, są już pierwsze jego efekty. Po wstępnym doradztwie miejsce pracy znalazło już 20 osób.
– Część osób jest gotowa do podjęcia etatu, ale nie może przebić się spośród setek innych kandydatów. Nasza forma pomocy daje im możliwość rekrutacji, w której konkurują o zatrudnienie w dużo mniejszej grupie, np. 10–20 osób – zaznacza Mariusz Tuźnik, odpowiadający za projekt w firmie WYG International, która realizuje go na Mazowszu i Dolnym Śląsku.
Jego zdaniem, na aktywizację bezrobotnych pozytywnie wpływa też to, że uczestnicy projektu spotykają się cały czas z jednym doradcą zawodowym. Osoby te szybko przywiązują się do opiekunów, a mając poczucie stabilności kontaktu, chętniej korzystają z aktywizacji. Teoretycznie to dobra informacja dla resortu pracy, który instytucję stałego doradcy dla każdego bezrobotnego chce wprowadzić w publicznych pośredniakach. Eksperci przewidują jednak, że służby zatrudnienia będą miały trudności z realizacją takiego rozwiązania, bo mają za mało doradców. Na jedną taką osobę przypadają setki bezrobotnych w miesiącu.
– Z naszych obserwacji wynika, że aby skutecznie pomagać szukającym etatu, jeden specjalista może obsługiwać maksymalnie 80 osób miesięcznie. W przeciwnym razie jakość pomocy spada – podkreśla Mariusz Tuźnik.
Tłumaczy, że na aktywizację bezrobotnych pozytywnie wpływa również to, że za agencją nie stoi powaga urzędu, co często usztywnia kontakt poszukującego zatrudnienia z pośrednikiem pracy.
– Uczestnicy projektu są bardziej swobodni i otwarci, kiedy przychodzą do prywatnej firmy, a nie urzędu. Dzięki temu zyskujemy większą wiedzę o nich i łatwiej nam jest oferować adekwatną pomoc – dodaje Mariusz Tuźnik.

Bezrobotni z dużych miast częściej nie są zainteresowani żadną pracą