W najbliższą sobotę rząd przedstawi listę pierwszych 46 profesji, które mają być uwolnione spod władzy korporacji zawodowych i urzędników państwowych. Docelowo liczba zawodów z ograniczonym dostępem ma się zmniejszyć z 380 do ok. 100.
Jeśli dana profesja znajduje się na liście, to o tym, czy ktoś może w niej pracować, czy też nie, decydują urzędnicy i korporacje zawodowe. I to oni ustalają, ile świadectw i dyplomów musi przedstawić kandydat, żeby udowodnić swoją wiedzę i umiejętności. A te nie zawsze są adekwatne do wykonywanego zawodu. Bo, o ile można zrozumieć, że lekarz przed rozpoczęciem własnej praktyki musi przejść staż w szpitalu i zdobyć odpowiednią specjalizację, to trudno pojąć, po co dróżnik na kolei ma przepracować rok przy układaniu torów, odbyć kilka kursów teoretycznych, a na koniec złożyć egzamin przed komisją państwową powołaną przez dyrektora terenowego oddziału Urzędu Transportu Kolejowego. Podobną drogę musi przejść zwrotniczy, nastawniczy czy toromistrz. Pod względem liczby regulowanych zawodów Polska jest liderem w Unii Europejskiej. Dla porównania w Niemczech jest ich 154, w Finlandii 152, a na Łotwie 50.
To jest tylko część artykułu, zobacz pełną treść w e-wydaniu Dziennika Gazety Prawnej: 46 zawodów zostanie otwartych. Co się zmieni?
W pełnej wersji artykułu:
- Jakie przepisy ograniczają dostęp do zawodów
- Kto zarabia na zawodach zamkniętych?
- Argumenty zwolenników zamykania zawodów
- Czy po otwarciu zawodów spadnie bezrobocie?
- Czy otwarcie zawodów oznacza spadek poziomu usług?
- Infografika 0 liczba zawodów regulowanych w Europie