Humaniści najchętniej pracowaliby w działach administracji biurowej i marketingu. Tymczasem tego typu oferty pracy w ubiegłym roku stanowiły jedynie 7,7 proc. wszystkich ogłoszeń. To jeden z powodów, dla których absolwenci uniwersytetów są na przegranej pozycji na rynku pracy.
Co drugi student studiów humanistycznych źle ocenia swoje szanse na znalezienie pracy. Takie są wyniki najnowszych badań Campus 2011 przeprowadzonych przez portal Pracuj.pl na grupie blisko 7 tys. respondentów. Z tej ankiety wynika też, że aż 62 proc. studentów i absolwentów kierunków humanistycznych podejmuje pracę, która nie jest zgodna z profilem ich wykształcenia.
O wiele lepiej na rynku pracy czują się przyszli inżynierowie oraz ekonomiści. Ponad połowa studentów studiów technicznych przyznała, że dobrze ocenia swoje szanse na znalezienie pracy w zawodzie. Taką samą odpowiedź wskazało też 43 proc. studentów uczelni ekonomicznych. O kryzysie studiów humanistycznych pisaliśmy kilkanaście dni temu. Z najnowszych zestawień resortu nauki i szkolnictwa wyższego dotyczących ostatniej rekrutacji na studia wynika bowiem, że w liczbie kandydatów na jedno miejsce uniwersytety zostały prześcignięte już nie tylko przez politechniki, ale też uczelnie rolnicze, które coraz szerzej oferują kierunki dające tytuł inżyniera. Na prawo czy administrację aplikowało mniej maturzystów niż na takie profile, jak budownictwo i informatyka. Zamiast psychologii młodzi ludzie chętniej wybierają zarządzanie i inżynierię produkcji oraz mechanikę i budowę maszyn. Te wybory uzasadnia zapotrzebowanie rynku pracy.
Z danych Pracuj.pl wynika, że humaniści najchętniej pracowaliby oprócz administracji biurowej i marketingu w branży szkoleniowej, edukacji oraz działach kadrowych. Te oferty jednak to niespełna 4 proc. ogłoszeń. Inaczej wygląda zapotrzebowanie na specjalistów do działów handlowych. Pracy w tym obszarze dotyczyło aż 41 proc. ogłoszeń, co czwarte zaś oferowało zatrudnienie dla informatyków. Jak przekonują eksperci, humaniści, poszukując pracy, powinni postawić przede wszystkim na umiejętności miękkie, które mają rozwinięte lepiej niż absolwenci innych uczelni.
– Pracodawcy coraz częściej poszukują ludzi umiejących przystosować się do nowej sytuacji i chcących się uczyć. Wolą zatrudniać osoby kreatywne, potrafiące współpracować w grupie, umiejące rozwiązywać konflikty, a potem szkolić je merytorycznie – przekonuje Elżbieta Flasińska z Grupy Pracuj.
Obecnym studentom kierunków humanistycznych pozostaje wolontariat oraz staże, które dają możliwość pozyskania doświadczenia zawodowego oraz nawiązania kontaktu z pracodawcą. Maturzyści, którzy zastanawiają się nad wyborem kierunku studiów, powinni śledzić realizowany przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego program kierunków zamawianych. To on wskazuje te profile studiów, które są strategiczne z punktu widzenia polskiej gospodarki, a więc dają poważne perspektywy na znalezienie pracy po ich ukończeniu. Są to jednak w zdecydowanej większości nauki ścisłe, w powszechnej opinii o wiele trudniejsze niż humanistyczne. Nie każdy może zatem pozwolić sobie na ich zgłębianie.
62 proc. absolwentów studiów humanistycznych podejmuje pracę niezgodną z ich wykształceniem
25 proc. ogłoszeń o pracę publikowały firmy planujące zatrudnienie informatyka
4 proc. ogłoszeń dały firmy szukające szkoleniowców
Komentarze (22)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeMasz zupełnie mylne wyobrażenie o polskiej rzeczywistości rynku prawniczego. Tu w 90% liczą się wyłącznie znajomości, lans, przebicie i pewność siebie.
Pewna osoba jest szefem terenowego oddziału jednej z największej kancelarii prawnej w Polsce. Ma około 40 lat. Jest radcą prawnym. Nie potrafi dobrze pisać po polsku. Robi takie byki, że głowa boli. Ale lansować się potrafi, wszyscy go lubią bo jest miły i sympatyczny. Klientom na spotkaniach różne rzeczy wciska. Jest pewny siebie więc klient łyka wszystko jak leci. Na pytanie klienta jaki jest termin na ewentualną kasację do SN odpowiada: 6 miesięcy :) To nie żart...
Jemu do tej pory noga się nie podwinęła. Powiedz mi dlaczego?
Inny przykład: pan mecenas (adwokat) po 7 miesiącach od wydania wyroku przez SN w sprawie cywilnej mówi do swojego aplikanta aby ten przygotował wniosek o uzasadnienie wyroku. To nie żart...
Życzę abyś nie wpadł pod patronat takiemu mecenasowi...inaczej przez 3 lata będziesz robić całą robotę dla niego (niej) praktycznie za psie pieniądze.
Może podzielisz się z nami informacjami na temat ile zarabiają twoi starsi koledzy, którzy praktykują w kancelariach na aplikacjach adwokackich, radcowski, notarialnych w KRK? Jakie mają wynagrodzenie (jeżeli w ogóle jakieś mają? :) Chwalą ci się tym? Mecenasi płacą im hojnie powiadasz (to ja żyję chyba w innej rzeczywistości :) Za samą aplikację trzeba płacić i to wcale nie tak mało. Więc mamy tzw. lojalkę (i to najczęściej w sieciówkach). I mówisz, że później po skończeniu aplikacji zostają w kancelariach i mają się dobrze? Bardzo ciekawe. Lojalkę odpracowuje się przez 2-3 lata, będąc zdanym po 3 letniej aplikacji znowu na łaskę "pracodawcy" przez kolejne 3 lata. No chyba, że ktoś wykupi cię bo zdolniacha jesteś taki i wzięcie masz i rozpoznawalny na rynku jesteś.
Jeżeli nie masz znajomości, a nie przytrafi ci się jakieś wielkie szczęście (traf) to rzeczywistość niebawem skoryguje twój idealistyczny punkt widzenia.
Samsamsam (9) - może i jesteś z rodziny budowlańców i ogrodników - tylko co z tego? Szczerze Ci gratuluję stabilnej pracy w zawodzie i pomysłu na siebie. Świstak w reklamie też zawijał czekoladki w sreberka.
Chłopczyku, a jaki ty masz "dorobek życiowy" :)))) Myślisz, że kilka olimpiad zrobi z ciebie dobrego prawnika? Żeby być dobrym prawnikiem trzeba mieć wewnętrzne poczucie sprawiedliwości. Może już miałeś zajęcia z prawa rzymskiego, tam uczią definicji prawa - ars boni et equi. Jak widzisz prawo to sztuka, a nie zakute na pamięć kilka przepisów.
Z racji zawodu codziennie musz czytać wypociny mecenasów, sądów z SN na czele. I tylko nieliczni z nich, mimo ukończenia aplikacji, piszą pisma na poziomie. Reszta to po prostu kpina. Niezgodne z prawem lub elementarną sprawiedliwościa brednie. Więc nie bądź taki pewny czy bedziesz się zaliczał do grupy artystów, czy cieniasów.
Co do aplikacji - to nie jest ona po to, aby cie uczyć, ale by selekcjonować konkurencję. To, że w chwili obecnej jest więcej przyjęć, to główna zasługa ruchu Fair play, PIS-u, i doradców prawnych. Gdyby nie to, ten zawód byłby przekazywany tylko rodzinnie, tak jak przed Lex Gosiewski. Zastanów się pięć minut, jaki interes ma twój konkurent, żeby cie uczyć.
Twoi korporacyjni idole otwarcie mówią, że jest ich wystarczająca ilość i obsługują wszelkich klientów. Nawet twierdza, że kolejni korporanci na rynku ledwo przędą koniec z końcem. Skoro to prawda, to znaczy, ze każdy kolejny absolwent aplikacji odbiera klientów patronom. Im bedzie lepiej przygotowany, tym klienci będą chętniej korzystali z jego usług. Im więcej przyjdzie do niego, tym mniej przyjdzie do patronów.
Przeciez nawet kompletny matematyczny osioł, który nigdy nie startował w olimpiadzie :), pojmie w lot, że nie opłaca mu się dzielić w takiej sytuacji.
Wzorując się na stanach, to tam nikt nie rzuca ludziom kłód pod nogi. W USA adwokatem każdy może zostać nawet korespondencyjnie. Jeżeli ktoś po kursie korespondencyjnym radzi sobie na rynku - to nikt mu nie przeszkadza. Nie tak jak u nas. BUFONADA - KTÓRA Z NABURMUSZONĄ GĘBA MÓWI O SWOJEJ WYJĄTKOWOŚCI, ALE JAK TYLKO POJAWIA SIĘ PERSPEKTYWA WOLNEJ KONKURENCJI TO WPADAJĄ W DZIKĄ PANIKĘ i załatwia sobie monpol.
Sam proces szkolenia w ramach aplikacji to po prostu parodia. Kilkugodzinna powtórka przedmiotu ze studiów czyni aplikanta wybitnym specjalistą. Do tego praktyka u konkurenta. Coś równie głupiego trudno sobie wyobrazić.
Dlatego polskie prawo jest tak niskiej jakości, a sądy tak niewydolne.
Już dawno powinno się postawić na specjalizacje i na wolny rynek. Niech ludzie decydują kogo chcą jako pełnomocnika, a państwo i Tusk niech nie przeszkadzają. Gdyby nie ciągłe przeszkadzanie państwa to większość tych młodych ludzi dawno by sobie znalazła dla siebi jakąś niszę i prowadziłą działalność gospodarczą. Ale wtedy mecenasi nie zarabialiby dziesiątków tysięcy i za byle sprawę nie braliby kilka tysięcy bez żadnej gwrancji, co do efektu.
Tylko nikogo nie obrażając- ja też studiuję prawo na UJ- od szkoły podstawowej miałem bardzo dobre oceny, wiele konkursów przedmiotowych na swoim koncie, tytuły finalistów olimpiad przedmiotowych. A są też osoby, którym jakoś udało się napisać maturę(która jak wiemy jest dla debili- klucze etc. Zresztą proszę Was- kto to sprawdza?), jakoś się na te studia dostali, będą ściągać, przechodzić przez egzaminy, ale co dalej? Kiedyś ta noga się im musi powinąć. Naprawdę nie można mierzyć wszystkich jedną miarą. Nabór na studia powinien wyglądać jak w Stanach- liczy się dorobek całego dotychczasowego życia, a nie jakaś śmieszna Matura.
Odnośnie porównywania płac absolwentów prawa i operatorów koparek - przerabialiśmy już to w poprzednim systemie, kiedy to pracownik fizyczny miał zarabiać więcej niż człowiek z wyższym wykształceniem. Tylko wówczas nikt rozsądny nie dał się na to nabrać.
Czasami bywam na uczelni, na wydziale prawa. Patrzę na tych studentów przyszłych absolwentów prawa i tak sobie po cichu myślę, jacy to oni frajerzy... no tak ale zawsze będą mogli powiedzieć: JESTEM PRAWNIKIEM, a nie jakimś tam operatorem koparki :)