Złe emocje
Cezary Rudnicki był zatrudniony w ECS jako specjalista ds. naukowo-badawczych na podstawie umów na czas określony (pierwsza obowiązywała od 1 marca 2018 r.). Warto przy tym zwrócić uwagę, że takie umowy teoretycznie powinny być zawierane w konkretnym celu, którego realizacja jest określona w czasie (np. remont budynku, realizacja projektu unijnego,
praca w okresie letnim itp.). Nie służą one sprawdzaniu, czy daną osobę warto zatrudniać na stałe (choć w praktyce w tym celu się je stosuje). Od tego jest umowa na okres próbny.
Zatrudniony aktywnie działał w założonym w kwietniu 2019 r. Związku Zawodowym Pracowników ECS. Jesienią 2019 r. pracownicy dowiedzieli się nieoficjalnie, że planowana jest restrukturyzacja jednostki. Związek wielokrotnie zwracał się do Basila Kerskiego, dyrektora ECS, o udostępnienie projektu zmiany struktury, który organizacja miała
prawo zaopiniować (podobnie jak założyciele instytucji, w tym miasto Gdańsk).
– Dokument otrzymaliśmy za późno, więc opinia związku, którą przygotowaliśmy, nie miała wpływu na opracowanie nowej struktury, a z niektórymi jej założeniami, np. faktem, że główna kadrowa ma podlegać głównej księgowej, zdecydowanie się nie zgadzaliśmy. Pojawił się żal, że instytucja powołana w celu obrony ideałów Solidarności, czyli demokracji i pluralizmu, rozmija się z nimi – wskazuje Cezary Rudnicki.
Kluczowym momentem było jednak spotkanie załogi z dyrektorem ECS, do którego doszło 26 lutego 2020 r. Odbyło się w napiętej atmosferze. Z relacji pracowników wynika, że dyrektor stanowczo podkreślił swoją odpowiedzialność za instytucję i jej restrukturyzację. W trakcie przedstawiania opinii przez związek wygłaszał uszczypliwe komentarze. Jednym z pracowników, który zabrał wówczas głos, był Rudnicki. Wskazał na brak odpowiednich konsultacji zmian, otwarcie zarzucił dyrektorowi, że oficjalnie powołuje się na hasła solidarności i dialogu, ale sam – wewnątrz instytucji – ich nie stosuje. Padło też ostrzejsze zdanie. Mówca zasugerował, że dyrektor „uczył się chyba takich metod postępowania od komunistycznych aparatczyków”.
– Kilkanaście dni później przełożony poinformował mnie, że dyrektor jest niezadowolony z przebiegu spotkania i namawiał do wycofania się z krytyki. Ale zaznaczył, że nawet jeśli przeproszę, to szansa na to, że moja
umowa zostanie przedłużona, są niewielkie – wskazuje Rudnicki.
Interwencje z zewnątrz
Niedługo po spotkaniu kontakt pracowników został ograniczony (w związku z pracą zdalną ze względu na epidemię). 23 czerwca br. Cezary Rudnicki obronił rozprawę doktorską na Uniwersytecie Warszawskim, o czym dwa dni później poinformował swojego bezpośredniego przełożonego. Ten w odpowiedzi wskazał mu, że straci pracę od 1 września br. Pracodawca uznał, że projekty naukowe Rudnickiego nie pasują do wizji ECS.
– Nikt wcześniej nie przedstawiał tego typu zarzutów. Moja praca była dobrze oceniana. Na koniec 2018 r., czyli pierwszego niepełnego roku pracy, otrzymałem nagrodę, a kolejną – już znacznie wyższą – na koniec 2019 r. – relacjonuje.
Pracownik starał się o spotkanie z dyrektorem (składał kolejne pisma w tej sprawie; wskazał w nich m.in., że jego zdaniem zakończenie zatrudnienia wiąże się z działalnością w związku zawodowym). Na jego wniosek z oficjalnymi interwencjami w tej sprawie zwróciło się czworo parlamentarzystów z różnych klubów (wystosowali pisma do dyrektora ECS). 24 lipca pismo z apelem o przedłużenie umowy pracownika wystosował związek zawodowy. Do spotkania Cezarego Rudnickiego i Basila Kerskiego doszło ostatecznie 11 sierpnia br., ale nie przyniosło żadnych efektów. Umowy nie przedłużono.
Z relacji zatrudnionych wynika, że w dniach 19–21 sierpnia szefowie poszczególnych komórek organizacyjnych ECS zorganizowali spotkania z pracownikami swoich zespołów. Rudnicki był wtedy na urlopie. W ich trakcie opisali jego sytuację pracowniczą i w imieniu zatrudniającego przedstawili krytyczne stanowisko co do jego publicznej aktywności.
– Chodziło w szczególności o to, że poprosił o interwencję poselską także parlamentarzystów z PiS. A nie jest tajemnicą, że obie strony – obecna partia rządząca oraz zarząd ECS i miasto Gdańsk – są w otwartym sporze. Przedstawiano też inne zarzuty – że nie pasuje do działu naukowego, ma problemy z dostosowaniem się do zasad itp. Rudnicki nie miał nawet możliwości, by się bronić. Zatrudnieni odczuli dyskomfort, że muszą uczestniczyć w publicznej krytyce jednego z kolegów – wskazują anonimowo pracownicy ECS.
1 września 2020 r. związek zawodowy opublikował oświadczenie, w którym przypomniał, że jego priorytetem jest obrona szeroko rozumianych praw pracowniczych i wypracowanie metod dialogu z kadrą zarządzającą.
– Zarówno pan Cezary Rudnicki, jak i każda osoba zatrudniona w ECS, która zechce dochodzić swoich racji w oparciu o obowiązujące przepisy prawa, może liczyć na solidarność i wsparcie związku. Dodatkowo w sprawie pana Cezarego Rudnickiego, który był bardzo dobrym i ambitnym pracownikiem, nie mamy wątpliwości, że jego prawa wymagają ochrony i solidaryzujemy się z nim. Wierzymy, że uniwersalne wartości, które jednoczą wszystkie osoby zatrudnione w ECS, pomogą w osiągnięciu porozumienia w tej sprawie – wskazał związek.
W gestii pracodawcy
Bez wątpienia krytyka pracownika względem zatrudniającego nie może przekraczać pewnych norm. Nie jest jednak niedozwolona, zwłaszcza jeśli dotyczy uprawnień pracowniczych i relacji ze związkami zawodowymi. Nie można też pomijać faktu, że ECS jest pracodawcą szczególnym. Celem tej instytucji jest badanie i popularyzowanie idei Solidarności – unikalnego ruchu pracowniczego i społecznego.
DGP zapytał o przyczyny nieprzedłużenia umowy Cezarego Rudnickiego (poprosiliśmy też o możliwość rozmowy z przedstawicielem zarządu centrum, ale otrzymaliśmy odpowiedź odmowną).
– Decyzja o dalszym zatrudnieniu pracownika jest autonomiczną decyzją pracodawcy, która jest wyrazem swobody kształtowania polityki kadrowej. Zmianie uległa koncepcja pracy wydziału, w którym pracował Cezary Rudnicki, w związku z czym pracodawca podjął decyzję o niezawieraniu z nim kolejnej umowy. Wypowiedzi p. C. Rudnickiego nt. organizacji pracy w ECS ani jego działalność w związku zawodowym nie miały żadnego związku z zakończeniem jego zatrudnienia – wskazało biuro prasowe centrum.
Zapytaliśmy też o to, jak wcześniej oceniano jego pracę. – Cezary Rudnicki objęty był tym systemem okresowej oceny pracy, co pozostali pracownicy. Otrzymał również roczną nagrodę, tak jak wszyscy pozostali pracownicy – wyjaśniło ECS.
Trudne relacje
Istotnym tłem całej sprawy jest sposób, w jaki zarząd centrum traktuje samą organizację zakładową. Dlatego poprosiliśmy też m.in. o wskazanie, czy pracodawca przyjął uwagi związku w sprawie restrukturyzacji placówki. Z odpowiedzi wynika, że związek „otrzymał Regulamin Organizacyjny ECS wraz z planowaną aktualizacją schematu organizacyjnego w tej samej wersji dokumentu, którą otrzymała Rada i Organizatorzy ECS. Dokumenty te uwzględniały wyniki spotkań warsztatowych z pracownikami ECS. Zasięgnięcie opinii nt. tych dokumentów nie ma jednak charakteru wiążącego”.
– Kadra zarządzająca postrzega związek zawodowy jako partnera do rozmów we wszystkich kwestiach dotyczących funkcjonowania ECS. Dyrektor ECS zachęcał do przystępowania do związku, gratulował także założycielom tej inicjatywy. Wystąpił z propozycją podpisania porozumienia o współpracy, od zawarcia którego jednak związek odstąpił. Związek wziął udział w negocjacjach ostatecznego kształtu regulaminu pracy i będzie uczestniczył w pracach nad nowym regulaminem wynagradzania, zgodnie z przysługującymi mu uprawnieniami ustawowymi. W okresie od powstania związku do dnia dzisiejszego doszło do kilku spotkań z kierownictwem ECS – wskazało biuro prasowe centrum.
Związek podjął decyzję, że – poza przytoczonym wcześniej oświadczeniem – nie będzie komentował omawianej sprawy. Jednak zdaniem samych pracowników relacje na linii pracodawca – reprezentacja załogi są dalekie od ideału. W ich opinii dyrekcja nie pogodziła się z faktem, że nie może już całkowicie dowolnie decydować o warunkach zatrudnienia. Kwestionowano mandat związku do reprezentowania załogi (bo nie zrzesza wszystkich pracowników), unikano konsultacji (choćby w sprawie restrukturyzacji), podkreślano, że sama inicjatywa powołania związku powinna być skonsultowana z dyrekcją. Według zatrudnionych jeden ze współpracowników dyrektora domagał się, by reprezentanci związku odrabiali godziny poświęcone na negocjacje z dyrekcją. Porozumienia o współpracy nie podpisano, bo zdaniem organizacji zakładowej ograniczało ono jej uprawnienia.
– ECS jest wyjątkową instytucją, gdzie pracują wspaniali ludzie kierujący się ideami, którym centrum hołduje. Uczono nas, że instytucja jest najważniejsza, a wszelkie nieprawidłowości należy przemilczeć dla jej dobra. To praktyka znana także w innych instytucjach kultury. Tych, którzy się wyłamią, należy napiętnować, bo polityczni przeciwnicy wykorzystają każdą sytuację do ataku na instytucję. W ten sposób sprytnie odbierano argumenty osobom, które chciały walczyć o szanowanie praw pracowniczych. Dla dobra ECS nie można być dalej biernym – podsumowują pracownicy tej instytucji.