Liczba nowo utworzonych stanowisk spada, mniej jest też wakatów.
W III kw. przedsiębiorcy utworzyli 151,2 tys. nowych etatów, o niemal 10 proc. mniej niż rok wcześniej. Z opublikowanych wczoraj danych GUS wynika też, że liczba nieobsadzonych etatów również jest mniejsza, wyniosła 148,6 tys. To spadek o 5,4 proc. Popyt na pracę maleje już kolejny kwartał z rzędu. Od początku stycznia do końca września powstało w Polsce ponad 560 tys. nowych miejsc pracy. Jest to wynik o 5,5 proc. gorszy niż w tym samym okresie 2018 r.
Wnioski? Hamujący wzrost gospodarczy studzi nastroje na rynku pracy. Już wiemy, że w III kw. tempo wzrostu PKB zwolniło do 3,9 proc. z 4,6 proc. w II kw. Wolniej rosły nie tylko inwestycje, ale również prywatna konsumpcja. Informacje zza granicy też nie są najlepsze, zwłaszcza z Niemiec, które balansują na granicy recesji. Dla polskich firm to jasny sygnał, że mogą być problemy z popytem na produkowane dobra. W takiej sytuacji nie ma sensu zwiększanie mocy produkcyjnych. Przedsiębiorcy nie tylko zaciągnęli więc inwestycyjny hamulec – co widać wyraźnie w danych o wzroście gospodarczym – ale stopniowo tracą też zapał do zwiększania zatrudnienia.
– Dodatkowy element niepewności jest związany z kosztami pracy. To również może powodować wstrzymywanie się z decyzjami o przyjmowaniu do pracy, zwłaszcza w mniejszych firmach – mówi Marta Petka-Zagajewska, ekonomistka banku PKO BP. Dodaje, że poza wprowadzanymi właśnie pracowniczymi planami kapitałowymi czy dyskusją o zniesieniu limitu 30-krotności (skutkowałby on większymi kosztami składek na ZUS) sygnałem ostrzegawczym mogły też być zapowiedzi szybkiego wzrostu płacy minimalnej. To wszystko sprawia, że pracodawcy zaczynają kalkulować, czy stać ich na nowego pracownika, czy też lepiej wybrać outsourcing, czyli zlecać wykonywanie części obsługi firmy na zewnątrz. Na przykład prowadzenie księgowości. Niepokoje wokół płacy minimalnej w niektórych sektorach mogą być szczególnie duże. – Zwłaszcza tam, gdzie przeciętne wynagrodzenie zbliżone jest do minimalnego. Taką branżą jest m.in. meblarstwo. Mamy eksportową potęgę, która stoi jednak na nieco chwiejnych podstawach, gdy spojrzeć na nią z perspektywy rynku pracy. W niektórych usługach jest podobnie, np. w ochronie – mówi ekonomistka.
Jest jednak daleka od uderzania w alarmistyczny ton. Według niej to, że rynek pracy nieco nam stygnie, to dobra wiadomość. Bo był już krok od przegrzania. Opublikowane wczoraj dane GUS raczej pokazują, że spowolnienie gospodarcze jest jak zimny kompres łagodzący gorączkę. Ryzyko wystąpienia nierównowagi, która w efekcie mogłaby się skończyć np. gwałtownym wzrostem żądań płacowych i doprowadzić do spirali płacowo-cenowej, jest już dużo mniejsze. Spadek popytu na pracę nie jest na tyle silny, by wieszczyć jakiś duży skok bezrobocia czy wyhamowanie wzrostu płac, i będzie niwelowany nadal słabą podażą pracy. Jeśli zatrudnienie nie będzie rosło, to w pierwszej kolejności dlatego, że trudno będzie o pracowników.
– Między innymi przez to dynamika płac będzie się ciągle utrzymywała na wysokim poziomie, według naszych prognoz przyszłoroczny wzrost wynagrodzeń wyniesie ok. 8 proc. Złożą się na to dwa elementy, poza ograniczeniami podaży również podwyższenie płacy minimalnej, które wywoła efekt podwyżki także wyższych pensji – mówi ekonomistka.
Andrzej Kubisiak z Polskiego Instytutu Ekonomicznego również uważa, że dane o nowych miejscach pracy i wakatach to raczej objaw stabilizacji, a nie zmiany trendu na rynku. Przypomina, że 2018 r., do którego teraz się porównujemy, był rekordowy pod względem liczby nowo utworzonych etatów. Było to efektem przede wszystkim szybkiego wzrostu gospodarczego, oscylującego wokół 5 proc. PKB. – Porównując obecne dane do analogicznego okresu w 2017 r., widać wzrost liczby nowych miejsc pracy o 1,6 proc. – zauważa Kubisiak. Zwraca też uwagę, że nadal można wyróżnić cztery gałęzie gospodarki, które najsilniej odczuwają deficyty kadrowe. – W przemyśle, budownictwie, handlu i logistyce skumulowanych jest niemal 63 proc. wszystkich wakatów. Największych trudności rekrutacyjnych doświadczają duże firmy, z których ponad 45 proc. deklaruje nieobsadzone miejsca pracy. Największe niedobory kadrowe występują wśród robotników, operatorów maszyn i prac prostych. To właśnie te profesje odpowiadają za 49,5 proc. wszystkich wakatów w Polsce – dodaje Kubisiak.
148,6 tys. wolne miejsca pracy w III kw.
151,2 tys. nowo utworzone miejsca pracy w III kw.
82,1 tys. zlikwidowane etaty w III kw.