Związkowcy z NSZZ „Solidarność” twierdzą, że protest trzeba przesunąć przynajmniej na listopad. Powód: trudności z przeprowadzeniem referendum wśród załogi.
– Kłody pod nogi rzuca nam pracodawca, który po pierwsze nie przekazał nam list pracowników uprawnionych do głosowania, po drugie zakazał zbierania głosów na terenie sklepów. Mamy też sygnały, że kierownicy sklepów nie informują zatrudnionych o miejscu referendum, które musimy przeprowadzać w placówkach rejonowych NSZZ „Solidarność” i przed marketami. Słyszymy też, że pracownikom zakazuje się brania w nim udziału pod groźbą wyciągania w stosunku do nich konsekwencji – wyjaśnia Piotr Adamczak, przewodniczący zakładowej Solidarności w Biedronce. W związku z tym komisja zakładowa związku podjęła decyzję o wydłużeniu referendum, które miało potrwać od 15 stycznia do 30 kwietnia. – Zdecydowaliśmy, że skończy się pięć miesięcy później, czyli 30 września. Mamy nadzieję, że w tym czasie dotrzemy do wszystkich sklepów i zatrudnionych tam osób – dodaje Adamczak, mówiąc, że strajk jest w związku z tym niewykluczony w połowie listopada.
Zgodnie z prawem referendum będzie ważne, jeśli weźmie w nim udział co najmniej 50 proc. pracowników. A do strajku dojdzie, jeśli poprze go więcej niż połowa uczestników głosowania.
– Nie komentujemy referendum organizowanego przez komisję zakładową NSZZ „Solidarność”. Zaznaczamy jedynie, że przekazywaliśmy sklepom, że udział w nim jest w pełni dobrowolny, a kierownictwo nie może ani namawiać, ani zabraniać pracownikom udziału po godzinach pracy i poza miejscem pracy. Przed zakończeniem obecnie trwającego etapu sporu nie sposób odnosić się do ewentualnych kolejnych kroków, które zależą od wyników referendum – mówi Justyna Rysiak, menedżer ds. relacji zewnętrznych w spółce Jeronimo Martins Polska.
Solidarność w Biedronce postanowiła poprosić o wsparcie Komisję Krajową NSZZ „Solidarność”. Tam usłyszeliśmy, że pomoc zostanie udzielona, ale z wnioskiem musi wystąpić nie komisja zakładowa, tylko reprezentująca ją organizacja branżowa, czyli Krajowy Sekretariat Banków, Handlu i Ubezpieczeń NSZZ „Solidarność”. – Już raz zwracałem się z prośbą w tej sprawie. Ale ustnie. Teraz zrobię to na piśmie. Mam nadzieję, że zadziała, bo sprawa jest poważna – tłumaczy Alfred Bujara, przewodniczący Krajowego Sekretariatu Banków, Handlu i Ubezpieczeń.
Pracownicy nie domagają się podwyżek, lecz poprawy warunków pracy m.in. przez zatrudnienie dodatkowych kasjerów, stworzenie odrębnego stanowiska magazyniera, wyposażenie sklepów w dodatkowe elektryczne wózki widłowe i klimatyzację czy zapewnienie stałej ochrony w godzinach wieczornych.
Zdaniem ekspertów najlepszym rozwiązaniem byłoby dogadanie się obu stron. Bo jeśli dojdzie do strajku w listopadzie, sieć może ponieść z tego powodu ogromne straty. Po Wszystkich Świętych zaczyna się dla handlu najgorętszy okres w roku. To wtedy sklepy notują o kilkadziesiąt procent wyższe obroty niż w pozostałych miesiącach.
Pytanie, na ile pracownicy będą skłonni zawrzeć porozumienie. Mówią o coraz gorszym traktowaniu ich przez pracodawcę, o zwalnianiu bez udowodnienia winy. Przykładem jest pracownica Biedronki, niesłusznie zwolniona dyscyplinarnie za opublikowanie nagrania, na którym Aleksandra Dulkiewicz, prezydent Gdańska, kupuje alkohol w towarzystwie ochroniarzy.
– Powodem rozwiązania umowy jest udostępnienie nagrania na Twitterze, którego to moja klientka nawet nie posiada. Wystąpiliśmy do sądu o zmianę powodu rozwiązania stosunku pracy i zapłatę należnego odszkodowania za przysługujący jej okres wypowiedzenia – tłumaczy Kacper Płażyński z PiS, który jako adwokat złożył w imieniu pracownicy pozew przeciwko JMP.
Piotr Adamczak dodaje, że to nie pierwszy taki przypadek. W tym roku zwolniono już kilka osób za przewinienia, za które powinny dostać co najwyżej upomnienie, a nie wypowiedzenie umowy. I podaje przykład pracowników, których pozbawiono pracy za zjedzenie na magazynie winogron i cukierków przeznaczonych do wyrzucenia czy pizzy w porze nocnej, za którą uregulowano rachunek rano, bo dopiero wówczas były otwarte kasy.