Dyrektor generalny w instytucji administracji rządowej chciałby ograniczyć zatrudnienie przez zlikwidowanie kilkunastu stanowisk pracy. Czy zmniejszenie liczby nałożonych zadań może być do tego wystarczającą podstawą?
Prof. Bogumił Szmulik, radca prawny z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego:
Tak. Ograniczanie zatrudnienia w urzędach zazwyczaj jest następstwem zmian w prawie materialnym czy proceduralnym, co wprost wynika z konstytucyjnej zasady legalizmu, którą administracja publiczna musi stosować. Zdecydowanie rzadziej jest efektem decyzji merytorycznych. Bywa, że zmiany organizacyjne urzędów wynikają z decyzji politycznych, bowiem nowa, wyłoniona w wyniku demokratycznych wyborów władza ma inną wizję i sposób realizacji zadań publicznych.
Samo pojęcie reorganizacji jest stosunkowo szerokie i może się wiązać ze zmianą nazwy organu i obsługującego go urzędu, dotyczyć struktury organizacyjnej, tj. liczby oraz nomenklatury departamentów i biur czy liczby stanowisk kierowniczych. Może oznaczać też racjonalizację liczby komórek organizacyjnych, redukcję zatrudnienia poprzez likwidację stanowisk czy zlecanie usług podmiotom zewnętrznym. Trzeba mieć na względzie, że reorganizacja nie zawsze jest realizowana przez dokonywanie zwolnień. Może bowiem polegać na przesunięciach etatowych, zmianie warunków pracy i płacy czy działaniach logistycznych. Z reguły reorganizacja służy usprawnieniu działania urzędu, jednakże zdarza się, że przynosi skutki odmienne (zob. post. NSA z 6 września 2012 r., sygn. akt II OSK 1534/12). Bez względu na decyzje szefów urzędów, instytucje państwowe stanowią filary administracji publicznej i nie pozostają w oderwaniu od ograniczeń wynikających z wydatkowania środków publicznych, a także spraw administracyjnych będących w biegu. Najczęściej reorganizacja prowadzi do likwidacji zbędnych stanowisk, które nie są konieczne do sprawnego funkcjonowania urzędu, np. z powodu przeniesienia zadań z administracji rządowej do samorządowej lub odwrotnie.