PAP: Czy Pani resort dostrzega problem zróżnicowana płacowego ze względu na płeć?
Elżbieta Rafalska: Nie może być dyskryminacji płacowej ze względu na płeć. Jeżeli wykonujemy tę samą pracę i mamy ten sam zakres kompetencji, kwalifikacji, to wynagrodzenia proponowane kobietom i mężczyznom powinny być takie same. Tego płeć absolutnie nie powinna różnicować.
Możemy z satysfakcją powiedzieć, że rozpiętości między kobietami i mężczyznami w Polsce w ostatnich latach się znacząco poprawiły. Ale jest jeszcze sporo do poprawienia. Myślę, że kobiety w swoich oczekiwaniach płacowych powinny być odważniejsze. To się wiąże z ich poczuciem bezpieczeństwa na rynku pracy. Zawsze czują się trochę bardziej zagrożone niż mężczyźni, niesłusznie. Bo w żaden sposób nie są gorszymi pracownikami. Są odpowiedzialne, lojalne, bardziej przywiązane do swoich miejsc pracy niż mężczyźni, którzy szukając lepszych zarobków, łatwiej podejmują decyzję o zmianie pracy. Pracujące kobiety są także mniej sfrustrowane niż mężczyźni. Wykonują ofiarnie pracę, akceptują sytuację, bo nie zawsze kierują się ambicjami zawodowymi. Mężczyzna zawsze ma trochę większe oczekiwania. Pora, żeby kobiety pozbyły się tego poczucia niepewności na rynku pracy, bo nie ma dla tego uzasadnienia. Są dobrze wykształcone, przedsiębiorcze, wszystkie badania to pokazują.
Przykładem dobrej praktyki jest mój resort. Zrobiliśmy badania zróżnicowania wynagrodzeń. W moim resorcie kobiety zarabiają 1 proc. więcej niż mężczyźni. Mamy tu mężczyzn na kierowniczych stanowiskach - zarówno, jako dyrektorów, zastępców dyrektorów, naczelników, a jednak to kobiety zarabiają więcej. Na pewno przy ustalaniu wynagrodzenia nie było kryterium płci.
PAP: Od ponad 2 miesięcy w Polsce obowiązuje 13-złotowa minimalna stawka godzinowa. Jednak niektórzy pracodawcy nie przestrzegają tych przepisów.
E.R.: Do tej zmiany muszą się dostosować pracodawcy, ale również pracownicy muszą żądać dopełnienia tego obowiązku. Mamy dzisiaj sytuację, gdzie po 2 miesiącach obowiązywania tych przepisów są prowadzone kontrole PIP. One są prowadzone bardzo szeroko, na niespotykaną do tej pory skalę. Zobaczymy, jak duża jest skala nieprawidłowości i prób omijania stawki godzinowej. Pracownicy absolutnie nie powinny się obawiać zgłaszać nieprawidłowości w tej sprawie. Można zgłosić się do NSZZ "Solidarność", można zgłosić się do biur poselskich.
Do tej pory umowy cywilno-prawne miały zastępować stosunek pracy ze względu na korzyści wynikające z niższych kosztów zatrudnienia. Po wprowadzeniu stawki godzinowej może się okazać, że zatrudnianie na umowę o pracę np. przy minimalnym wynagrodzeniu jest bardziej opłacalne dla pracodawcy. Dzisiaj coraz bardziej otwarcie pracodawcy mówią, że niestosowanie stawki godzinowej jest nieuczciwą konkurencją. Tam, gdzie pracownik jest wynagradzany na żenująco niskim poziomie, gdzie ma poczucie wykorzystania, poczucie krzywdy, to świadczona przez niego praca odbija się na zamawiającym. Człowiek, który jest zadowolony, dobrze wynagradzany, jest wydajniejszy w pracy.
Pracujemy nad informatorem, który będzie kompendium wiedzy na temat obowiązujących przepisów. Będzie opracowany w porozumieniu z PIP, ZUS i naszym resortem. Wytrąci argument, że ktoś nie poznał przepisów.
PAP: W lutym stopa bezrobocia wyniosła 8,5 proc. To najlepszy wskaźnik począwszy od 1992 r. Gdzie są jeszcze rezerwy w zmniejszeniu bezrobocia?
E.R.: Mamy ciągle województwa, które mają dwucyfrowe bezrobocie. Nie wszędzie jest takie bezrobocie jak w Wielkopolsce czy w Warszawie. To nie jest tak, że Polska jest enklawą szczęśliwości, jeśli chodzi o zróżnicowane terytorialne bezrobocia. Na pewno mamy dużą grupę osób długotrwale bezrobotnych, wykluczonych przez wiele lat, których przywrócenie na rynek pracy jest bardzo trudne, bardzo kosztowne. Ale jest konieczne, żeby te osoby wypracowały sobie staże pracy, uprawnienia emerytalne, aby wróciły do aktywności. Obecna sytuacja na rynku może być dla nich jedyną szansą. Bo jak się sytuacja pogorszy, to nie będą mieli żadnych szans.
Na pewno zawsze są rezerwy w poprawianiu bezrobocia wśród osób młodych. Im ktoś wcześniej zacznie pracę, tym wcześniej będzie budował swoje kompetencje, doświadczenie zawodowe. Na pewno trzeba też poprawić wskaźnik zatrudnienia kobiet w wieku 50 plus. Tu mamy poprawę, ale ciągle dzieli nas duża różnica między tymi wskaźnikami, które są w Europie Zachodniej. Dzisiejszy rynek pracy jest szansą dla tych kobiet, których pracodawcy nie chcieli zatrudniać z różnych powodów, a które może już bardziej czekały na emeryturę niż na pracę. Musimy też poprawić zatrudnienie osób niepełnosprawnych.
PAP: Jak zaaktywizować te grupy?
E.R.: Bardzo ważne są aktywne formy przeciwdziałania bezrobociu i programy specjalne, adresowane do poszczególnych grup, plus te zachęty, które są stosowane, a więc ulgi, zwolnienia z odprowadzania składek np. na FGŚP (Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych). Mamy też programy, które są adresowane do osób wykluczonych. Mówię tu o programach ze środków europejskich. Wspomagane jest zatrudnienie dla wychowanków domów dziecka, instytucjonalnej pieczy zastępczej. Mimo że jest niskie bezrobocie i mamy po raz pierwszy od okresu transformacji ponad 16 mln Polaków zatrudnionych, to środki na aktywne przeciwdziałanie bezrobociu to ponad 6 mld 600 mln zł.
PAP: Pracodawcy sygnalizują, że w niektórych branżach brakuje rąk do pracy, dlatego sięgają po pracowników z Ukrainy. Ci jednak coraz częściej kuszeni są oni przez inne kraje Europy zachodniej. Mamy jakieś argumenty, aby zatrzymać ich w Polsce?
E.R.: Kluczowa jest tu bliskość terytorialna. Tam, gdzie są to wyjazdy typowo zarobkowe, nie bez znaczenia jest bliskość domu. Ukraińcom bliższa jest też Polska kulturowo i językowo. Na pewno są to atuty polskiego rynku. Oczywiście w konkurencji z zarobkami zachodnimi przegrywamy.
Zmieniamy przepisy dotyczące rejestracji pracowników na podstawie oświadczeń. Było w tym wiele patologii, handel oświadczeniami. Stąd w naszej propozycji próba ucywilizowania rejestracji, potwierdzania podjęcia pracy i stosowania zachęt do podpisywania umów o pracę, a nie tylko umów zlecenie, czy zatrudniania na czarno. Z naszych danych wynika, że 2016 r. zarejestrowano 1 mln 314 tys. oświadczeń. Dotyczyły one wszystkich cudzoziemców. Według szacunków w Polsce pracowało legalnie 600 do 800 tys. Ukraińców.
Rozmawiał Paweł Żebrowski