W ciągu pięciu lat liczba odwołań od wypowiedzenia lub dyscyplinarki spadła o jedną trzecią. Wydłużenie czasu na złożenie pozwów nie odwróci tego trendu.
Pracownicy coraz rzadziej kwestionują zwolnienia przed sądem. Tylko w ubiegłym roku o 14,4 proc. zmniejszyła się liczba pozwów związanych z wypowiedzeniem, a o 11,2 proc. – tych dotyczących dyscyplinarek. Trend ten jest jeszcze bardziej widoczny w dłuższej perspektywie czasowej. W porównaniu z 2011 r. ubyło ponad 5 tys. skarg związanych z wymówieniem (spadek o 37,9 proc.) oraz 1,7 tys. tych dotyczących zwolnień dyscyplinarnych (spadek o 29,1 proc.).
Dane statystyczne obalają też mit, że sądy pracy zdecydowanie częściej przyznają rację zatrudnionym, w szczególności w przypadku zwolnień w trybie natychmiastowym. W praktyce liczba spraw, w których uwzględnione są roszczenia skarżących, jest niemalże równa z tą, w których postępowanie kończy się oddaleniem powództw.
Sprawy z zakresu zwolnień (w tys.) / Dziennik Gazeta Prawna
Różne powody
Tendencje te mają wiele przyczyn. Jedną z nich jest zmieniająca się sytuacja na rynku pracy – w ostatniej dekadzie upowszechniło się zatrudnienie na umowach cywilnoprawnych, więc mniej osób ma prawo odwołać się od zwolnienia do sądu. Jednocześnie bezrobocie spadło do poziomu jednocyfrowego. Coraz więcej firm ma problemy ze znalezieniem chętnych do podjęcia zatrudnienia. Niektórzy zwalniani pracownicy wolą więc szybko znaleźć nowy etat i nie prowadzić sporów z poprzednim pracodawcą. Nawet jeśli uważają, że zakończenie zatrudnienia było bezprawne lub nieuzasadnione.
– Poprawa na rynku widoczna jest w szczególności w ostatnich dwóch latach. Już nawet informacja o tym, że kandydat do pracy został zwolniony z poprzedniej firmy w trybie dyscyplinarnym, nie dyskwalifikuje go w procesie rekrutacji – tłumaczy Łukasz Kuczkowski, radca prawny i partner w kancelarii Raczkowski Paruch. Podkreśla, że jednocześnie zmieniła się postawa firm w zakresie zwolnień.
– Coraz częściej kierują się pragmatyzmem. Wiedzą, że sprawa w sądzie może zakończyć się na ich niekorzyść, więc oferują pracownikom lepsze warunki rozwiązania umowy za porozumieniem stron. Proponują np. rekompensatę w wysokości trzymiesięcznego wynagrodzenia – wyjaśnia. W praktyce, gdyby sprawa trafiła do sądu, pracodawca i tak musiałby liczyć się z koniecznością wypłacenia odszkodowania w zbliżonej wysokości (jeśli wyrok byłby pomyślny dla zatrudnionego). A dodatkowo poniósłby koszty związane z prowadzeniem postępowania przed sądem.
– Z drugiej strony niezbyt imponująca maksymalna wysokość odszkodowania, jaką zwalniani mogą wywalczyć przed sądem (trzy pensje), zniechęca tych ostatnich do prowadzenia sporów – zauważa Małgorzata Lorenc z firmy Lorenc – Doradztwo Kadrowe.
Innymi słowy, postępowanie przed sądem nie opłaca się żadnej ze stron. To, że zaczęły one dostrzegać tę prawidłowość, potwierdzają statystyki. W ostatnich latach postępowania dotyczące zwolnień najczęściej kończyły się ugodami. Dodatkowo zachętą dla zatrudnionych nie jest już też szczególna przychylność sędziów. Dla przykładu w ubiegłym roku uwzględnili oni roszczenia w 820 sprawach dotyczących dyscyplinarek, ale jednocześnie oddalili 779 takich powództw.
– Pracodawcy zdają sobie sprawę z tego, że rozwiązanie umowy o pracę bez wypowiedzenia to nie jest zwyczajny tryb zwolnienia. Dobrze się do niego przygotowują, również w sensie dowodowym. Z kolei sami pracownicy najczęściej odwołują się od dyscyplinarek, ale im zależy przede wszystkim na zamianie trybu rozwiązania umowy, a to jest możliwe w drodze ugody z zatrudniającym – wskazuje Przemysław Stobiński, radca prawny z kancelarii CMS Cameron McKenna.
Więcej czasu
Zdaniem ekspertów na liczbę spraw kierowanych do sądu nie wpłynie znacząco fakt, że od 1 stycznia 2017 r. wydłużono czas na odwołanie się od wypowiedzenia i dyscyplinarki (z odpowiednio 7 i 14 do 21 dni). W krótkiej perspektywie liczba zaskarżanych zwolnień może nieznacznie wzrosnąć, bo ze względu na bardzo krótkie dotychczasowe terminy część osób rezygnowała ze składania pozwów. – Trudno jednak uznać, że taka modyfikacja przepisów na trwałe zmieni trend spadkowy, zwłaszcza jeśli utrzyma się korzystna dla zatrudnionych sytuacja na rynku pracy – uważa Łukasz Kuczkowski.
Nowe przepisy mogą jednak mieć pozytywny wpływ na rynek pracy. – Poprzednie terminy były zbyt krótkie. Zatrudnieni będą mieli więcej czasu np. na skorzystanie z usług prawnika, a więc także na racjonalną ocenę swoich szans w postępowaniu sądowym – podsumowuje Przemysław Stobiński.