Jakość produktów spożywczych dostępnych w Polsce nieznacznie się poprawia. Są jednak pewne ich grupy, które wyraźnie od tego trendu odstają – wynika z kontroli przeprowadzonej przez Państwową Inspekcję Sanitarną.

Eksperci przyczyn tego stanu szukają w presji cenowej i w tym, że produkcja odbywa się kosztem jakości.
Najwięcej zdyskwalifikowanych próbek żywności było w grupie produktów drobiowych i podrobów. Najnowszy raport GIS mówi o 5,5 proc. (5 proc. w 2019 r.). Oprócz tego ich liczba wzrosła także m.in. w wodach i napojach bezalkoholowych, zbożach i ich przetworach, wyrobach cukierniczych, kawie i herbacie.
W UE działa System Wczesnego Ostrzegania o Niebezpiecznej Żywności i Paszach (RASFF). Służy do wymiany informacji między organami urzędowej kontroli w Europie będącymi członkami tego systemu. Trafiają tam informacje o żywności, paszach oraz materiałach mających kontakt z żywnością, potencjalnie niebezpiecznych dla zdrowia ludzi. I tu również widać wzrost, jeśli chodzi o zgłoszenia dotyczące produktów z Polski. W 2021 r. było ich 379, rok wcześniej 377, a w 2019 – 203.
Najczęstszą przyczyną zgłoszenia polskich produktów do RASFF było występowanie bakterii salmonella, zwłaszcza w drobiu, mięsie (innym niż drób), jajach, materiałach paszowych. Dalej na liście przyczyn było stwierdzenie pozostałości pestycydów (głównie w owocach i warzywach) oraz niewłaściwego składu produktu (m.in. wysokiej zawartości izomerów trans kwasów tłuszczowych w wyrobach cukierniczych).
Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności, zaznacza, że w przypadku wód i napojów bezalkoholowych pogorszenie jakości może być konsekwencją wprowadzonego w 2021 r. podatku cukrowego. Wymusił on na wielu producentach zmianę składu produktu w celu uniknięcia czy obniżenia składki daniny. Opisuje, że najczęściej ujawnione nieprawidłowości w przypadku żywności dotyczą źle oznakowanego składu. Zaraz jednak dodaje, że polską żywność zasadniczo cechuje wysoka jakość, a problemy miewają też inne kraje. – Choćby Francja, gdzie w skali roku zdarza się więcej zgłoszeń o produktach, które wymagają natychmiastowego wycofania ze sklepów, bo zagrażają konsumentom – podkreśla.
Przyznaje jednak, że obecna sytuacja, w tym podatek cukrowy i wysokie ceny surowców sprzyjają modyfikacjom w składach towarów.
Alan Dudkiewicz, ekspert BCC ds. prawa żywnościowego, mówi o dużej zmianie na niekorzyść. – Obserwuję ją od miesięcy. Niestety, nie ma przepisu, który nakazywałby producentowi poinformować klientów, że od tego dnia zmienia skład produktu – mówi. Jego zdaniem wiele zależy teraz od świadomości konsumenta i… grubości jego portfela. – Dziś mamy sytuację, w której firmy, zwykle mali i średni pracodawcy, są przymuszane przez popularne sieci handlowe, do których dostarczają towary, do obniżania cen lub przynajmniej ich niepodwyższania. To, przy rosnących kosztach, musi skutkować pogarszaniem jakości produktu. Efektem tego są takie praktyki, jak wyrzucanie na rynek towaru na granicy terminu, który z kolei może łatwiej zepsuć się w czasie transportu, albo zastępowanie cukru tańszym syropem glukozowo-fruktozowym. Słodycz, którą czujemy potem w napojach czy ciastkach, bywa rujnująca dla naszej diety – ostrzega.
Informacje napływające z Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych potwierdzają, że w tym roku dochodzi do kolejnych naruszeń.
W przypadku napojów chodzi o zastosowanie niedeklarowanych substancji słodzących i konserwujących, zawyżonej gęstości oraz zawartości cukrów i ekstraktu, które ujawniono w 5,1 proc. kontrolowanych produktów. W przypadku oznakowania naruszenia wykryto w 15,5 proc. W przypadku pieczywa to nieprawidłowości dotyczą głównie oznakowania (w ponad 32 proc. badanych przypadkach), a dokładniej nazwy towaru nieadekwatnej do składu, niewyróżniania składników alergennych, braku wartości odżywczej. Inspektorzy kwestionują nie tylko opis i skład, lecz także wygląd, barwę oraz smak (w 1,7 proc. przypadków), niewłaściwą zawartość składników odżywczych (białka i błonnika), zaniżoną masę. W przypadku mięsa drobiowego inspektorzy ujawnili enzym HADH, który świadczy o jego wcześniejszym głębokim mrożeniu.
Andrzej Gantner powtarza, że większość producentów nie chce psuć towarów. Ich działania są podyktowane koniecznością dostosowania się do warunków rynkowych. – Zbyt dużo by w ten sposób ryzykowali. Pamiętajmy, że kara nałożona przez inspekcję może wynieść do 10 proc. obrotów firmy – dodaje. ©℗