Jak podkreślili analitycy PIE, ostatnie ograniczenia eksportu produktów żywnościowych przypominają kryzys żywnościowy w latach 2007-2008. "Nastąpiła wówczas przerwa w globalnych łańcuchach dostaw żywności, ponieważ kilka kluczowych krajów ograniczyło eksport ryżu i pszenicy, co wpłynęło na wzrost cen" - czytamy w czwartkowym wydaniu "Tygodnika Gospodarczego PIE".
PIE, powołując się na dane Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO), zwrócił uwagę, że w 2020 r. ceny żywności nie zareagowały jeszcze drastycznymi wzrostami na wprowadzane ograniczenia. "Indeks cen żywności FAO w marcu wynosił średnio 172,2 pkt., co oznacza spadek o 4,3 proc. w porównaniu z lutym [20]. Z kolei indeks cen zbóż FAO wynosił w marcu średnio 164,6 pkt., czyli jedynie o 1,9 proc. więcej niż w lutym" - zaznaczono.
Analitycy zwrócili uwagę, że spadły ceny eksportowe niemal wszystkich głównych zbóż, z wyjątkiem ryżu, którego cena jest najwyższa od 2018 r. "Na dotychczasowy brak wyraźniejszej reakcji cen na wprowadzane środki ochrony rynku wewnętrznego wpływa ograniczenie konsumpcji wywołane pandemią koronawirusa, spowodowane m.in. zamknięciem lokali gastronomicznych czy mniejszym zapotrzebowaniem sektora biopaliw w następstwie spadku cen ropy naftowej" - ocenili. Mimo to wiele państw zdecydowało się na środki przeciwdziałające wzrostowi cen i niedoborom żywności na rynkach wewnętrznych wywołanych m.in. przerwaniem łańcuchów dostaw, a organizacje międzynarodowe ostrzegają, że pandemia koronawirusa może znacząco zwiększyć liczbę dotkniętych głodem na świecie - podkreślili. "Kontrolę cen czy uwolnienie rezerw strategicznych w reakcji na pandemię wprowadziły, według FAO, 32 kraje, spośród których aż 15 stanowiły kraje afrykańskie" - wskazali.
PIE przypomniało, że tymczasowe zamknięcie wielu granic dla ruchu osobowego związane z pandemią doprowadziło do niedoboru pracowników sezonowych w rolnictwie, ogrodnictwie i w przetwórstwie rolno-spożywczym. Jest to, jak podkreślili, zarówno efekt przepisów ograniczających wjazd do danego kraju i konieczności odbycia kwarantanny po powrocie, jak też obaw o własne zdrowie.
"W Unii Europejskiej z powodu zamknięcia granic niemieccy, francuscy, hiszpańscy, włoscy, brytyjscy, ale także polscy plantatorzy – uzależnieni od pracowników sezonowych migrujących zarobkowo z Europy Wschodniej bądź Afryki Północnej (np. z Maroka) – stanęli w obliczu braku rąk do pracy przy zbiorach i wstępnej obróbce świeżej żywności" - zaznaczyli.
W nadchodzących miesiącach w UE będzie brakować ok. 40-50 proc. pracowników sezonowych, co może oznaczać, że wiele warzyw i owoców zostanie (i zgnije) na polach i w sadach - podkreślili analitycy PIE, powołując się na szacunki DNB Bank Polska. W związku z brakiem pracowników sezonowych Komisja Europejska zaleciła, by pracowników sezonowych pracujących w sektorze owocowo-warzywnym traktować jako personel o znaczeniu krytycznym. "W myśl zaleceń KE państwa członkowskie UE powinny ułatwiać im sprawne przekraczanie granic, zaś pracodawcy muszą zapewnić bezpieczeństwo i odpowiednią ochronę zdrowia zatrudnionym migrantom" - wyjaśniono w analizie PIE. W ramach tego typu działań np. Niemcy i Wielka Brytania organizują specjalne czarterowe loty dla pracowników sezonowych z Rumunii.
Analitycy przypomnieli, że Polska jest jednym z największych producentów żywności w UE i odnotowuje znaczące nadwyżki w handlu zagranicznym artykułami rolno-spożywczymi. Podkreślili, że produkcja przekracza krajowe zapotrzebowanie w przypadku większości rodzajów produkcji rolnej, co zwiększa nasze bezpieczeństwo żywnościowe.
"W 2019 r. wartość polskiego eksportu żywności wyniosła 31,4 mld euro, zaś importu 21,1 mld euro" - wskazali. Ich zdaniem krótkotrwałe braki towarów w sklepach na początku epidemii nie wynikały z niedoboru artykułów rolno-spożywczych w kraju, lecz były następstwem zatorów w logistyce (pojawiły się trudności w dostarczeniu w krótkim czasie odpowiedniej ilości towarów z magazynów do sklepów). "Mimo to niedobór pracowników sezonowych, którzy dotychczas przyjeżdżali do Polski głównie z krajów Europy Wschodniej, a także panująca susza, przełożą się zapewne na wzrost cen żywności w Polsce" - ocenili.