Nienawistne lub oszczercze komentarze zamieszczane w mediach społecznościowych są codziennością, a internetowy hejt zatacza coraz szersze kręgi. Miażdżąca większość Polaków uważa to zjawisko za poważny problem społeczny (patrz: infografika). Mimo to prawo wciąż nie daje ofiarom narzędzi, żeby z nim walczyć.
Sprawcy kryją się zazwyczaj za wymyślonymi tożsamościami. Wbrew popularnemu sloganowi, że w sieci nikt nie jest anonimowy, hejterzy właśnie takimi pozostają. Ich ofiary nie mogą ich skutecznie pozwać, bo do tego konieczne jest wskazanie w sądzie danych osobowych pozywanego. W przeszłości podejmowano próby rozwiązania tego problemu, bez skutku.
Walka z hejtem - były dwa poselskie projekty...
W 2024 r. do Sejmu wpłynęły dwa dotyczące tej kwestii projekty nowelizacji k.p.c. (nr druków sejmowych: 728 i 864). Złożyli je posłowie Polski 2050 i PSL. Choć przewidziane tam szczegółowe rozwiązania były różne, to łączył je wspólny cel – skuteczna walka z hejtem. Miał ją umożliwić tzw. ślepy pozew. Do jego wniesienia nie byłoby konieczne ustalenie danych osobowych pozywanego, a jedynie wskazanie go np. za pomocą nazwy jego profilu albo loginu.
W minioną środę nad projektami pochyliła się sejmowa podkomisja ds. nowelizacji prawa cywilnego. Zdecydowano się bezterminowo odroczyć prace nad projektami. Okazało się bowiem, że choć idea walki z hejtem jest powszechnie chwalona, to już zaproponowany przez PSL i Polskę 2050 sposób na jej urzeczywistnienie nie cieszy się poparciem. Obawy wzbudziły m.in. przepisy dotyczące przechowywania i udostępniania danych użytkowników internetu. W projekcie posłów PSL wskazano, że usługodawcy mieliby przechowywać dane wprowadzone przez użytkowników internetu przez sześć miesięcy. Projekt Polski 2050 co do zasady też przewiduje taki okres retencji, ale w przypadku danych osób dopuszczających się naruszenia dóbr osobistych użytkowników, miał się on wydłużać do 12 miesięcy.
– Wydaje się, że przepisy obejmujące wszystkich usługobiorców korzystających z usług świadczonych drogą elektroniczną, których dane są zatrzymywane, nawet wtedy gdy nie ma wobec nich podstaw, nawet pośrednich, do wszczęcia postępowania w sprawie naruszenia praw osób trzecich, mogą budzić wątpliwości w zakresie zgodności z prawem UE – mówił Łukasz Nykiel z Biura Legislacyjnego Sejmu.
Poproszony przez DGP o komentarz dr Mateusz Winczura, adwokat z kancelarii Kieszkowska Rutkowska Kolasiński, nie podziela tego punktu widzenia.
– Już dziś dostawcy usług internetowych gromadzą dane o użytkownikach, które przecież bywają wykorzystywane np. w postępowaniach karnych. Istotne jest jedynie to, by nie zwiększać przesadnie retencji danych, tak aby nie naruszać prawa do prywatności – mówi.
Ekspert Biura Legislacyjnego Sejmu zwrócił również uwagę na potencjalną niezgodność projektowanych przepisów z ustawą zasadniczą. – Chodzi o te przepisy, które nakładają na sąd obowiązek poszukiwania sprawcy naruszenia. W naszej ocenie może to budzić wątpliwości, czy jest zgodne z art. 45 konstytucji, który gwarantuje bezstronność sądu – wskazał Łukasz Nykiel.
Również to zastrzeżenie napotyka na opór ze strony dra Winczury.
– Argument o tym, że sąd zlecając ustalenie tożsamości pozwanego, przestaje być bezstronny, moim zdaniem jest chybiony. Nie chodzi przecież o wymyślenie pozwanego, ale o ujawnienie danych osoby kryjącej się za nickiem, pseudonimem albo adresem IP. Sąd jedynie zleca odpowiednim organom rozszyfrowanie tożsamości osoby wskazanej po np. nicku przez powoda – komentuje.
Niepewna przyszłość projektów ustaw o ślepym pozwie
Inaczej na tę sprawę patrzy Arkadiusz Baran, adwokat i counsel z kancelarii Traple Konarski Podrecki.
– W pełni podzielam uwagi Biura Legislacyjnego, tak co do okresu retencji danych, jak i w zakresie ryzyka naruszenia zasady bezstronności sądu i zasady kontradyktoryjności. Niemniej jednak należy pamiętać, że istotą tzw. ślepego pozwu jest właśnie sytuacja, w której powód nie zna tożsamości pozwanego, stąd też uzasadniona, choć nietypowa, rola sądu w inicjowaniu działań zmierzających do jej ustalenia. Intencje projektodawcy są zrozumiałe i odpowiadają realnym potrzebom ochrony dóbr osobistych w internecie – mówi mec. Baran.
Krytyczne uwagi co do treści przepisów zawartych w projektach Polski 2050 i PSL zgłosił m.in. Sąd Najwyższy, Krajowa Rada Sądownictwa oraz Arkadiusz Myrcha, poseł KO i wiceminister sprawiedliwości.
Czy parlamentarzyści dadzą Polakom narzędzia do walki z hejtem?
– O ile intencje autorów obu projektów są szlachetne, o tyle dotykają oni materii niezwykle trudnej do wdrożenia. Nie potrafię ocenić, czy te projekty da się poprawić. Mogę jedynie kierować się moim doświadczeniem parlamentarnym, dlatego stawiam duży znak zapytania. Sądzę, że zakres koniecznych poprawek przerastałby zakres samych przedłożeń. Decyzja jest w rękach wnioskodawców – stwierdził minister Myrcha.
Jeszcze bardziej dosadny był głos posła Mariusza Witczaka z KO. – Jestem przekonany, że powinniśmy zamrozić w tym momencie prace i dyskusje nad tym projektem, po to by wnioskodawcy mogli przeprowadzić konsultacje z ministerstwami – wskazał.
Zapytaliśmy autorów projektu, czy widzą szanse na dalsze procedowanie zgłoszonych przez nich rozwiązań. – Na podkomisji przeprowadziliśmy dyskusję, z której bardzo jasno wynika, iż ten problem należy rozwiązać. My nie upieramy się przy kształcie naszego projektu. Uważamy, że każde rozwiązanie, niezależnie od tego, kto będzie jego autorem, będzie dobre, pod warunkiem że przyjmiemy je ponad podziałami i będzie rozwiązywało problem anonimowego hejtu w Polsce – mówi Łukasz Osmalak, poseł Polski 2050 i przedstawiciel wnioskodawców projektu.
Walka z hejtem to cel bezdyskusyjny
Zdaniem naszych rozmówców wprowadzenie do porządku prawnego ślepego pozwu jest koniecznością. Oskar Tułodziecki, partner w kancelarii DWF, zwraca uwagę na to, że w epoce technologii, które pozwalają zachować pełną anonimowość w sieci, ustalenie danych osobowych hejtera jest praktycznie niemożliwe.
– Dostawcy usług internetowych i telekomunikacyjnych często ignorują wnioski o udostępnienie danych, a cała odpowiedzialność za ich ustalenie spada na osobę pokrzywdzoną. W praktyce oznacza to, że dochodzenie praw w postępowaniu cywilnym staje się fikcją. Z tego też powodu wprowadzenie przepisów dotyczących ślepego pozwu, które wyposażą sąd w narzędzia pozwalające na ustalenie tożsamości osoby pozwanej, jest absolutnie niezbędne dla urzeczywistnienia pełnej ochrony dóbr osobistych – przekonuje Oskar Tułodziecki.
Według niego należałoby również rozważyć rozszerzenie zastosowania tej instytucji na sprawy dotyczące naruszenia praw własności intelektualnej. – W przypadku nielegalnego udostępniania treści lub wykorzystania znaków towarowych na portalach społecznościowych, właściciele IP napotykają na podobne trudności jak ofiary hejtu – mówi.
Z kolei dr Mateusz Winczura wskazuje, że ofiarą nienawistnych komentarzy padają nie tylko konkretne osoby, ale również przedsiębiorstwa. Naruszenie renomy przedsiębiorstwa albo ujawnienie jego tajemnicy może zaś pociągnąć za sobą gigantyczne szkody finansowe.
Nasz rozmówca obawia się jednak pewnego scenariusza. – Jako potencjalne zagrożenie związane z zastosowaniem ślepego pozwu widzę ryzyko powierzchownego badania przez sąd zasadności udostępnienia powodowi danych jego anonimowego krytyka z internetu. W USA dochodziło bowiem bardzo często do sytuacji, w której pracodawca pod pretekstem chęci wytoczenia ślepego pozwu uzyskiwał dane krytykującego go w internecie pracownika, po czym zamiast wytoczyć przeciw niemu powództwo, po prostu go zwalniał. To w oczywisty sposób wypaczało słuszną ideę tego instrumentu – ostrzega dr Winczura. ©℗