Sprawa serialu „Nasze matki, nasi ojcowie” stanie na wokandzie Trybunału Sprawiedliwości UE w Luksemburgu. Sąd Najwyższy skierował tam obszerne pytania prejudycjalne o zakres jurysdykcji sądów polskich w tej sprawie.

Pozew przeciwko producentom serialu

Przypomnijmy, Światowy Związek Żołnierzy AK oraz jeden z jego członków wytoczył przeciwko producentom serialu – ZDF (II program niemieckiej TV) oraz UFA Fiction AG powództwo o naruszenie dóbr osobistych. Sprawa jak do tej pory toczy się po myśli powodów, gdyż Sąd Apelacyjny w Krakowie nakazał publikację stosownych przeprosin, za krzywdzące przedstawienie AK i żołnierzy podziemia polskiego w tym serialu. Jednak pełnomocnicy producentów złożyli skargę kasacyjną, którą rozpoznaje Sąd Najwyższy.

Z uwagi na międzynarodowy charakter sprawy i konieczność zastosowania przepisów unijnych, SN nie zdecydował się jednak na jej rozstrzygnięcie, gdyż – podobnie jak w opisywanej kilka dni temu sprawie byłego więźnia hitlerowskich obozów koncentracyjnych, oburzonego sformułowaniem „polskie obozy zagłady” opublikowanym na niemieckim portalu internetowym – konieczne jest rozstrzygnięcie kwestii jurysdykcji sądów polskich w takich sprawach. Dlatego SN skierował do Trybunału w Luksemburgu niezwykle obszerne pytania prejudycjalne dotyczące właściwości sądowej w tego typu sprawach.

Powodem skierowania tych pytań do TSUE jest – jak wskazał w uzasadnieniu swego postanowienia SN – zupełnie inny charakter potencjalnego naruszenia dóbr osobistych. W tym wypadku bowiem pojawiają się poważne wątpliwości co do wykładni przepisów unijnych dotyczących zakresu jurysdykcji sądów państw członkowskich, zwłaszcza w odniesieniu do reguł określonych w unijnym Rozporządzeniu nr 44/2001z grudnia 2000 r. w sprawie jurysdykcji i uznawania orzeczeń sądowych oraz ich wykonywania w sprawach cywilnych i handlowych.

SN dostrzegł argumenty

Jak wskazał SN – orzecznictwo TSUE jest bogate, ale dotyczy ono kwestii głównie naruszeń dóbr osobistych w internecie. Tu zaś mamy do czynienia z powództwem o naruszenie takich dóbr, które miało miejsce wprawdzie w mediach tradycyjnych (film, telewizja), ale które dziś już też są silnie powiązane z siecią.

- SN dostrzega argumenty przemawiające przeciwko różnicowaniu internetowych i tradycyjnych form przekazu – wskazał sędzia Paweł Grzegorczyk.

Te same treści publikowane są bowiem także w internetowych wersjach, chociażby w formie streamingu lub platform VOD. To zmienia perspektywę odpowiedzialności nadawców i producentów, oraz skutkuje koniecznością ustalenia, czy także w takich sprawach nie należałoby zastosować tzw. jurysdykcji mozaikowej. Przyjęcie takiej wykładni spowodowałoby możliwość wytaczania procesów w każdym państwie UE przez osoby mające tam swoje centrum interesów osobistych, ale też ma to skutek w postaci ograniczenia zakresu odpowiedzialności i sankcji. SN odniósł się tu do niedawnego orzeczenia TSUE z 2021 r. w sprawie C-800/19, wskazując, że to orzeczenie i szereg wcześniejszych, nie rozstrzyga kolejnych wątpliwości prawnych, które pojawiają się w takich sprawach, jak ta, wytoczona przez byłych AK-owców niemieckim producentom serialu.

- Kwestia ta nie ma oczywistego charakteru. Całe dotychczasowe orzecznictwo TSUE w odniesieniu do łącznika centrum interesów życiowych osób pokrzywdzonych publikacjami odnosiło się wyłącznie do środowiska internetu. Zaś zasada jurysdykcji mozaikowej została wypracowana jeszcze w latach 90. i siłą rzeczy nie mogła uwzględniać późniejszego rozwoju technologii w zakresie przekazu treści, zarówno w internecie, jak i w formie tradycyjnej. Dotyczy to nie tylko filmów, ale np. prasy, która nie tylko jest rozpowszechniana drukiem, ale w internecie – podkreślił sędzia Grzegorczyk.

Co z roszczeniami?

SN wskazał również, że w wyroku C-800/19 TSUE istotnie zawęził zakres dochodzonych potencjalnie roszczeń na terytorium tego państwa, gdzie dana treść była dostępna, z uwagi na konieczność indywidualnej identyfikacji pokrzywdzonych.

- Poza sporem jest, że serial nie identyfikuje powodów w sposób bezpośredni. Powstaje tu problem, jak rozumieć identyfikację pośrednią – powiedział sędzia Grzegorczyk.

W tej sprawie pełnomocnik powodów zaproponował identyfikację na poziomie pewnej zbiorowości, ale – jak zauważył SN – także i ten kierunek wydaje się nie odpowiadać postulowanej przez TSUE wykładni. Z tym że ta kwestia też nie jest dostatecznie wyjaśniona.

- Nawet mimo braku możliwości indywidualnego zidentyfikowania powodów w tym serialu, jurysdykcja sądów polskich wydaje się przewidywalna dla pozwanych z uwagi na wątki fabuły obrazujące losy jednego z bohaterów. Przewidywalność jurysdykcji polegałaby na tym, że pozwany może przewidzieć, na jakiego terytorium państwa UE przyjdzie mu toczyć przyszły spór. Przewidywalność nie wynika zatem z faktu, że powodowie mają tutaj swoje centrum interesów życiowych, ale obiektywnej relewancji treści fabuły filmu na terytorium Polski. Zatem kwestia centrum interesów życiowych miałaby charakter tylko pomocniczy – powiedział sędzia Grzegorczyk.

Kwestia wymaga refleksji na poziomie prawa UE

To może dotyczyć nie tylko tej i podobnych spraw. SN wskazał, że przekaz publikowany tak w mediach tradycyjnych jak i równolegle w internecie, może dotykać dóbr pewnych, zidentyfikowanych w tym przekazie zbiorowości, które niekoniecznie będą jakąś grupą etniczną. Może to dotykać mniejszych grup społecznych, korporacji. A przekaz ten kierowany jest do tych grup w określonym kraju, mimo że osoby, które mogą wystąpić z powództwem, nie są indywidualnie dookreślone w tym przekazie.

- Przypadki takich spraw wskazywał Rzecznik Generalny TSUE w swojej opinii, ale Trybunał w swoim orzeczeniu nie odniósł się do nich. Ta kwestia wymaga zatem refleksji na poziomie prawa UE, do której SN chciałby TSUE skłonić – stwierdził sędzia Grzegorczyk.

Gdyby jednak okazało się, że jurysdykcja krajowa w pełnej wersji nie przysługuje sądom polskim, należy, zdaniem SN, wyjaśnić kwestię, jak zastosować w takich sprawach, jak rozpoznawana, zasady jurysdykcji mozaikowej. Jak wskazał SN, zasada „mozaiki” została wypracowana na kanwie roszczeń pieniężnych. TSUE w późniejszym orzecznictwie zajął stanowisko, że roszczenia niepieniężne powinny być dochodzone przed sądem, któremu przysługuje pełna jurysdykcja krajowa. Przy tych założeniach sądy polskie mogłyby rozpatrywać tylko kwestię ewentualnych roszczeń pieniężnych. Rzecz w tym, że o ile rzeczywiście roszczenia, z którymi miał do czynienia TSUE, np. o usunięcie określonych treści z sieci, mogłoby być ocenione jako niepodzielne, to ta niepodzielność, zdaniem składu orzekającego, nie odnosi się do wszystkich roszczeń niepieniężnych, z tytułu naruszenia dóbr osobistych.

- Można sobie wyobrazić, że osoba, pokrzywdzona określonym przekazem, będzie domagać się np. zaniechania tego typu przekazu na terytorium konkretnego państwa członkowskiego UE. Z tej perspektywy, to roszczenie, w sensie lokalizacyjnym, jest w pełni podzielne. Wiąże się bowiem z krzywdą wyrządzoną na konkretnym terytorium. Skądinąd podobne zakazy rozpowszechniania określonych treści TSUE dopuścił w sprawach dotyczących naruszeń praw własności intelektualnej, praw autorskich. W ocenie SN zaszła więc potrzeba wyjaśnienia tej i pozostałych wskazanych w pytaniach kwestii i dlatego skierowano, z uwagi na charakter sprawy, pytania do Trybunały w trybie pilnym – stwierdził sędzia Grzegorczyk, zamykając rozprawę.

Postanowienie Sądu Najwyższego z 21 lutego 2025 r., sygn. II CSKP 459/23