W Sejmie znajduje się obecnie kilka projektów dotyczących ochrony praw zwierząt (marszałek Hołownia zadecydował nawet o powołaniu specjalnej komisji do ich rozpatrzenia), a wśród nich co najmniej dwa (projekt posłów Polski 2050 i projekt obywatelski) dotyczą bezpośrednio rejestru zwierząt domowych.
Własną propozycję ustawy o Krajowym Rejestrze Oznakowanych Psów i Kotów przedstawił też resort rolnictwa (nr z wykazu: UD128). Ten projekt spotkał się z mieszanym odbiorem wśród zainteresowanych i choć nie brakuje jego entuzjastów, to niektóre organizacje prozwierzęce wskazują na iluzoryczność rozwiązań zaproponowanych przez resort. Projektowane przepisy m.in. nakładają na właścicieli nowo narodzonych psów obowiązek ich czipowania (wszczepiania transpondera) i rejestrowania w specjalnej państwowej bazie, w której znajdą się również dane właściciela czworonoga. Przed wyciekiem danych ostrzega prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych (UODO), wskazując przy tym, że problem dotyczy niemal 12 mln Polaków.
Niepotrzebny PESEL
Zapytaliśmy UODO o to, jakie konkretnie zagrożenia dla posiadaczy czworonogów wynikają z uchwalenia ustawy w kształcie zaproponowanym przez resort. „Dane te mogą np. posłużyć do kierowania do takiej osoby niechcianego marketingu bądź telemarketingu. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że nawet nie dowiemy się, skąd dana firma ma te dane. W skrajnym przypadku może też dojść do tzw. stalkingu, czyli uporczywego nękania danej osoby (…). Przykładowo w obecnym kształcie projektu sprawca, dokonując zeskanowania numeru mikroczipa umieszczonego w psie, może bez żadnej kontroli, za pomocą rejestru uzyskać adres i numer telefonu jego właściciela, wykorzystując te dane dalej w celach przestępczych czy też je upowszechniać” – czytamy w przesłanej do nas odpowiedzi.
UODO zauważa również, że ,,ponieważ pozyskiwanie numerów mikroczipów jest relatywnie proste, istnieje potencjalne zagrożenie gromadzenia, przez osoby nieuprawnione całych baz numerów mikroczipów w celu np. dalszego ich, bliżej nieokreślonego wykorzystywania”.
– UODO nie do końca rozumie, jak działają skanery czipów – pozwalają one na odczytanie wyłącznie numeru czipa. Do zdobycia danych właściciela potrzeba jeszcze dostępu do bazy, a ten ma ograniczony krąg podmiotów – odpowiada na te zarzuty Anna Zielińska, członek zarządu Fundacji VIVA – Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt. – Nasze wątpliwości budzi jednak wymóg zbierania numerów PESEL. Nie bardzo wiemy, w jakim celu się to proponuje – przyznaje jednak.
Nasza rozmówczyni wskazuje, że już dziś istnieją prywatne bazy danych właścicieli zwierząt, w których gromadzi się przede wszystkim dane kontaktowe do opiekunów kotów i psów, tj. imię i nazwisko, nr telefonu, adres e-mailowy albo adres zamieszkania (jeśli właściciel czworonoga wyrazi chęć jego podania). Nikt nie zbiera natomiast numerów PESEL.
Podobne zastrzeżenia do projektu w ramach konsultacji społecznych zgłosiły organizacje społeczne. „Do szybkiego odnalezienia właściciela zwierzęcia nie jest niezbędny jego numer PESEL, ale przede wszystkim numer telefonu i aktualny adres zamieszkania. Istniejące bazy danych nie wymagają podawania takich danych, a co za tym idzie – ich nie przetwarzają” – pisze Bartosz Mackiewicz, prezes Fundacji Safe-Animal, która od wielu lat prowadzi własną bazę zwierząt.
Natomiast w uwagach przesłanych przez stowarzyszenie STUKOT czytamy o zaniepokojeniu ,,brzmieniem art. 18 ust. 1 projektu, tj. zapewnieniem dostępu do danych osobowych, takich jak miejsce zamieszkania czy numer telefonu, każdemu, kto posiada numer transpondera. Jeśli czytnik mikroczpiów można nabyć już za kilkadziesiąt zł, może on służyć do dostępu do tych danych i ich przetwarzania w celach innych niż zamierzone”.
Alternatywne projekty
– W Sejmie znalazł się również obywatelski projekt w tej samej sprawie. Jest on znacznie lepiej napisany – nie wymaga zbierania numerów PESEL i zaleca połączenie danych z istniejących systemów, np. weterynaryjnych lub międzynarodowych baz, z tym państwowym. W projekcie ministerialnym, niestety, o tym nie pomyślano – zauważa Anna Zielińska.
Chodzi o obywatelski projekt (druk sejmowy nr 700) prezentowany w Sejmie w ubiegły piątek. Dziś posłowie zadecydują o tym, czy ten projekt trafi do dalszych prac w komisji (liczne zastrzeżenia do niego zgłaszały Konfederacja i PiS). Zbierania numerów PESEL nie przewiduje również projekt posłów Polski 2050 (druk sejmowy nr 836), który wciąż oczekuje na I czytanie. Prezes UODO jest w trakcie opiniowania tych propozycji.
– Projekt ministerialny ma pewne wady, jednak jest krokiem w dobrym kierunku. Zbieranie numerów PESEL jest konieczne, bo ustalenie tożsamości właściciela zaginionego zwierzęcia po samym nazwisku nastręczy problemów. Weterynarz nie będzie miał pewności, czyje zwierzę rejestruje, a służby wyznaczone do kontroli oznakowania zwierzęcia będą miały problem z ustaleniem osoby odpowiedzialnej za opiekę nad zwierzęciem – ocenia dr Agnieszka Gruszczyńska, adiunkt na Uniwersytecie SWPS w Warszawie oraz założycielka Stowarzyszenia Prawnicy na Rzecz Zwierząt.
Nasza rozmówczyni podkreśla, że nowa baza powinna zostać utworzona przez Ministerstwo Cyfryzacji i obowiązkowo obejmować nie tylko nowo narodzone psy, lecz wszystkie psy i koty, w tym koty wolno żyjące. Zdaniem Agnieszki Gruszczyńskiej właściciele czworonogów powinni dostać np. dwa lata na zaczipowanie pupila i dopisanie go do bazy.
– Brak powiązania starych baz z bazą państwową nie jest przeszkodą. Nie widzę problemu, by zarejestrować psa lub kota przy okazji wizyty w zakładzie leczniczym dla zwierząt. Prawo unijne dotyczące przemieszczania psów i kotów określa typ transpondera, jaki zostaje wszczepiony zwierzęciu, dla którego wystawia się paszport. Taki sam typ transpondera powinien być wskazany w ustawie – ocenia Agnieszka Gruszczyńska. ©℗