To, że prokurator przyszła do komisariatu policji, aby pozyskać informacje o zatrzymaniu syna koleżanki, rozmawiała z komendantem i doradzała mu w kwestii prawnokarnej kwalifikacji zachowania sprawców, nie wypełnia znamion przestępstwa z art. 231 kodeksu karnego (nadużycie uprawnień przez funkcjonariusza). Tak uznał Sąd Okręgowy w Piotrkowie Trybunalskim.

Oskarżona prokurator o zatrzymaniu sprawców bójki dowiedziała się przypadkiem od jednego z policjantów. Informację powiązała z inną, którą tego samego dnia rano usłyszała od swojej przyjaciółki, również wykonującej zawód prokuratora. Kobieta powiedziała, że jej syn nie wrócił na noc do domu. Mówiła również, że ponoć wdał się w jakąś bójkę. Oskarżona udała się więc do komisariatu policji, który kiedyś nadzorowała, by dowiedzieć się, o co chodzi w sprawie syna jej koleżanki. Na miejscu odbyła rozmowę z komendantem. Po wysłuchaniu jego relacji na temat tego, jaki przebieg miały wydarzenia będące podstawą do zatrzymania sprawców, udzieliła swojemu rozmówcy dosadnej rady: „Stawiać gnojom zarzuty”. Wyraziła również opinię, że doszło do pobicia z użyciem niebezpiecznego narzędzia (art. 159 k.k.), a nie do samego uszczerbku na zdrowiu (art. 157 par. 1 k.k.).

Zarówno sąd I instancji, jak i sąd odwoławczy doszły do wniosku, że takie postępowanie oskarżonej nie pozwala skazać jej z art. 231 k.k. Przyznały co prawda, że prokurator nie powinna była jechać do komisariatu i dopytywać o sprawę syna koleżanki i że takie zachowanie stanowiło przekroczenie jej prokuratorskich uprawnień, jak jednak zaznaczyły, do wypełnienia znamion przestępstwa, o jakim mowa w art. 231 par. 1 k.k., potrzeba spełnienia kilku konkretnych przesłanek, do czego w tym przypadku nie doszło. Wśród nich są: spowodowanie określonej szkody oraz społeczna szkodliwość czynu.

Tymczasem sądy ustaliły, że oskarżona swoim zachowaniem nie wpłynęła w sposób negatywny na toczącą się sprawę karną. Mało tego – postępowanie przygotowawcze dotyczące pobicia dzięki niej „szybciej ruszyło po właściwych torach”. To bowiem oskarżona podpowiedziała prawidłowe zakwalifikowanie zachowań sprawców do surowszej podstawy prawnej. Jak zaznaczył SO, z samej tylko obecności prokurator w komisariacie „nie można wnioskować o jakiejkolwiek próbie «wyciszania» sprawy, wpływania na odstąpienie od oficjalnego zatrzymania sprawców czy występowania z wnioskiem o tymczasowe aresztowanie”.

Sąd odniósł się również do negatywnych opinii, jakie pojawiły się w środkach masowego przekazu, i wynikającego z nich nadszarpnięcia wizerunku prokuratury. Jego zdaniem miały one związek z opieszałością organów ścigania, podczas gdy pojawienie się oskarżonej w komisariacie tylko przyspieszyło przebieg prowadzonego postępowania. Z tych powodów SO uznał, że oskarżona nie popełniła zarzucanego jej czynu, a najwyżej dopuściła się deliktu dyscyplinarnego.

SO odniósł się również do kwestii zezwolenia na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej oskarżonej prokurator. Orzekający w tej kwestii w I instancji Sąd Dyscyplinarny przy Prokuratorze Generalnym w Warszawie nie zgodził się na uchylenie jej immunitetu. Zgodę wyraziła dopiero Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego. Piotrkowski sąd uznał jednak, że w obrocie prawnym pozostaje rozstrzygnięcie sądu dyscyplinarnego przy prokuratorze generalnym – z powodu wątpliwości dotyczących trybu i sposobu powołania zarówno samej izby, jak i jej członków, którzy zostali wybrani przez obecną Krajową Radę Sądownictwa. Jednocześnie jednak doszedł do wniosku, że skoro oskarżona nie popełniła przestępstwa, zasadne jest utrzymanie w mocy zapadłego w I instancji orzeczenia uniewinniającego. SO powołał się przy tym na treść art. 439 par. 2 kodeksu postępowania karnego, zgodnie z którym uchylenie orzeczenia m.in. z powodu braku wymaganego zezwolenia na ściganie może nastąpić tylko na korzyść oskarżonego.©℗

orzecznictwo