Kolejne orzeczenia, kary i skargi wymuszają na cyfrowym gigancie dostosowywanie się do unijnych regulacji. To powolny proces, ale pokazuje, że presja ma sens.

Z Metą jest trochę jak z dzieckiem: ciągle sprawdza, jak daleko może się posunąć. W kwestii podstawy prawnej do przetwarzania danych użytkowników serwisów społecznościowych w Unii Europejskiej przeszła długą drogę: od utrzymywania, że śledzenie i profilowanie na potrzeby reklamowe nie wymaga odrębnej zgody, bo reklama profilowana to integralna część usługi Facebooka i Instagrama, do wprowadzonej 13 listopada tzw. trzeciej opcji.

Pierwszym sposobem Facebooka i Instagrama na RODO, które w maju 2018 r. zaczęło obowiązywać w UE, było zaszywanie zgody na przetwarzanie danych osobowych do celów reklamowych w regulaminach obu platform. Obrońcy prywatności zareagowali na to skargami. Walka trwała cztery i pół roku. 31 grudnia 2022 r. organ ochrony danych – irlandzka Komisja Ochrony Danych (DPC), właściwa ze względu na europejską siedzibę spółki – nałożył na Metę w sumie 390 mln euro kar za naruszenie RODO. Decyzję wymusiła Europejska Rada Ochrony Danych (EROD), zrzeszająca organy z państw Europejskiego Obszaru Gospodarczego.

Wtedy big tech zaczął się powoływać na uzasadniony interes. Ten wytrych odebrał mu Trybunał Sprawiedliwości UE, który w lipcu 2023 r. orzekł, że należy wprost pytać internautów o zgodę na śledzenie – i że muszą oni mieć prawo do jej niewyrażenia. Stwierdził też, że odmawiającym zgody na przetwarzanie danych należy zaoferować „równoważną alternatywę” dostępu bez śledzenia „w stosownym przypadku za odpowiednim wynagrodzeniem” (sprawa C-252/21).

Wkrótce potem norweski organ ochrony danych zakazał Mecie zbierania danych w tym kraju bez uzyskania zgody użytkownika. W końcu października 2023 r. EROD zlecił irlandzkiej DPC rozszerzenie zakazu na całe EOG.

Big tech uciekł do przodu, wprowadzając w listopadzie 2023 r. swoją wersję równoważnej alternatywy – subskrypcję za 12,99 euro miesięcznie (cena za jedno konto w aplikacji). Facebook i Instagram działają teraz w modelu „pay or okay”: zapłacisz albo pieniędzmi, albo danymi osobowymi.

Ale na tym Meta też się sparzyła.

RODO wymaga m.in., aby zgoda na zbieranie danych była dobrowolna. Austriacka organizacja NOYB w skardze na Facebookowe „pay or okay” podnosi, że przy tak wysokiej opłacie wybór użytkowników jest pozorny. Skargi na naruszenia RODO przez Metę wystosowały także w ośmiu krajach grupy konsumenckie z Europejskiej Organizacji Konsumentów (BEUC).

Wcześniej członkowie BEUC z 16 krajów – w tym Fundacja Konsumentów i Federacja Konsumentów z Polski – zarzucili koncernowi nieuczciwe praktyki rynkowe. Po analizie nowych zasad dostępu do Facebooka i Instagrama sieć unijnych organów ochrony konsumentów (CPC) zidentyfikowała kilka praktyk, które wzbudzają obawy i mogą zostać uznane za nieuczciwe i sprzeczne z prawem UE. Jest wśród nich wprowadzenie w błąd poprzez użycie słowa „bezpłatne” w odniesieniu do opcji, w której konsumenci wyrażają zgodę na czerpanie przez Metę zysków z wykorzystywania ich danych osobowych do wyświetlania spersonalizowanych reklam.

W ciągu kilku lat dyskusji o modelu „pay or okay” nie znaleziono sposobu obliczania takiej wysokości opłaty za równoważną alternatywę, która nie zaburzy dobrowolności zgody na zbieranie danych osobowych. Nie wiadomo, jakie „pay” jest „okay”

Te działania koordynuje Komisja Europejska, która bada też subskrypcje Mety na podstawie aktu o usługach cyfrowych (DSA), a w marcu 2024 r. wszczęła w tej sprawie dochodzenie na podstawie aktu o rynkach cyfrowych (DMA).

Tymczasem w kwietniu EROD wydał opinię o „pay or okay” stosowanym przez duże platformy internetowe, w której stwierdził, że powinny oferować użytkownikom trzecią opcję – bez opłat i bez reklam behawioralnych. Opinia znajdzie swoją puentę w TSUE, bo Meta ją zaskarżyła. Nie jest to jednak ostatnie słowo rady, która szykuje wytyczne w tej sprawie. W związku z tym na 18 listopada zwołała spotkanie interesariuszy.

Na krótko przed nim atakowana na kilku frontach Meta obniżyła cenę subskrypcji o 40 proc. (do 7,99 euro za konto w aplikacji). Wprowadziła też trzecią opcję: dostęp do platform bez subskrypcji i z reklamą kontekstową (dobraną na podstawie wyświetlanych treści) zamiast profilowanej.

Niższa opłata za dostęp do serwisów społecznościowych bez reklam ma uwiarygodnić dobrowolność zrzeczenia się prywatności przez osoby korzystające z Facebooka i Instagrama z reklamami. Czy to jednak przekona organy ochrony danych? W ciągu kilku lat dyskusji o modelu „pay or okay” (Meta jest najjaskrawszym przykładem, ale stosują go też inne platformy i portale) nie znaleziono sposobu obliczania takiej wysokości opłaty za równoważną alternatywę, która nie zaburzy dobrowolności zgody na zbieranie danych osobowych. Nie wiadomo, jakie „pay” jest „okay”.

Można też wątpić, czy trzecia opcja według Mety to złoty środek, a nie kolejny unik. Bo Facebook i Instagram nadal będą zbierały informacje o wieku, lokalizacji czy płci użytkowników. Koncern nazywa to „minimalnym zestawem” danych osobowych. Szef NOYB Max Schrems mówi o próbie ominięcia unijnego prawa.

Dodatkowy haczyk to przerwy reklamowe, w ramach których osoby korzystające z trzeciej opcji nie będą mogły pominąć reklam. Czy Komisja Europejska nie uzna tego za zwodniczy interfejs?

Jednocześnie RODO nie oznacza, że treści w internecie mają być za darmo. Jak zatem wyważyć ochronę prywatności ze swobodą prowadzenia działalności gospodarczej? Na to pytanie też nadal brak odpowiedzi.

W każdym razie najnowsza decyzja internetowego giganta dowodzi, że choć w żółwim tempie, to zmierzamy we właściwym kierunku. ©℗