Sejm może wstrzymać wybór nowych członków TK do czasu wejścia w życie nowej ustawy regulującej jego działanie. Pojawiają się też pomysły ograniczenia budżetu tej instytucji.

Rząd od miesięcy nie publikuje wyroków Trybunału Konstytucyjnego, a politycy rządzącej koalicji go nie uznają, nazywając „trybunałem Julii Przyłębskiej”. Jutro Sejm zajmie się ustawami o TK. Kontrowersje wokół Trybunału sięgają 2015 r., kiedy to sejmowa większość w czasach rządów PO-PSL wybrała pięciu nowych sędziów TK, dwóch – jak orzekł później sam Trybunał – w sposób nielegalny. W międzyczasie PiS, który wygrał wybory parlamentarne, wyłonił piątkę nowych sędziów i to od nich, a nie od trzech prawidłowo wskazanych wcześniej prawników, prezydent Andrzej Duda przyjął ślubowanie. I to oni do tej pory orzekają (wśród nich jest trzech tzw. dublerów).

Obecny skład TK kwestionuje też duża część środowiska prawniczego. – Coraz więcej osób obserwujących działania TK jest zdania, że nie mamy do czynienia z organem, który jest zgodny z konstytucją. Wybór trzech osób w miejsce tych, którzy byli prawidłowo wybrani przez Sejm kadencji 2011–2015, a od których pan prezydent nie przyjął ślubowania, zainfekował cały skład Trybunału – mówi nam były prezes TK prof. Andrzej Zoll. I ocenia, że decyzja rządu o niepublikowaniu orzeczeń TK jest słuszna.

Czas zmian w Trybunale

Na początku grudnia upływa kadencja trzech obecnych sędziów TK, w tym jednego z dublerów, Mariusza Muszyńskiego (dwóch pozostałych: Justyn Piskorski i Jarosław Wyrembak, kończy urzędowanie później, ponieważ objęli mandaty po zmarłych w 2017 r. dublerach – Lechu Morawskim i Henryku Ciochu). Pod koniec roku z TK odejdą ponadto prezes Julia Przyłębska i sędzia Piotr Pszczółkowski, a w kwietniu przyszłego roku – sędzia Zbigniew Jędrzejewski.

Zarówno w Sejmie, jak i wśród byłych prezesów TK pojawia się coraz więcej głosów o tym, że wakaty te powinny pozostać nieobsadzone do uporządkowania sytuacji prawnej w TK. Do tego potrzebne są jednak zmiany ustawowe. Sejm co prawda uchwalił w lipcu dwie nowe ustawy dotyczące TK (jutro zajmie się poprawkami Senatu), ale wiele wskazuje na to, iż nie podpisze jej prezydent Andrzej Duda. Jedna z tych ustaw (wprowadzająca przepisy nowej ustawy o TK) określa bowiem sędziów dublerów jako osoby nieuprawnione do orzekania.

Nie obsadzać Trybunału

Sytuacja w TK była jednym z tematów wtorkowego spotkania w Senacie z udziałem premiera Donalda Tuska, szefa MS Adama Bodnara, RPO Marcina Wiącka oraz marszałków obu izb. W debacie wzięli udział też byli prezesi Trybunału, m.in. Jerzy Stępień, prof. Ewa Łętowska, prof. Marek Safjan, prof. Bohdan Zdziennicki oraz prof. Andrzej Zoll. – Wśród nas nie było nikogo, kto miałby inne zdanie w tej sprawie. Nie należy uzupełniać składu TK, ponieważ Trybunał się sam zdelegitymizował poprzez swoje działania, ale zdelegitymizował go przede wszystkim parlament w 2015 r. – podkreśla Jerzy Stępień.

Zarówno on, jak i prof. Zoll uważają, że z wyborem nowych sędziów Sejm powinien zaczekać na wejście w życie nowych regulacji prawnych dotyczących TK. – Jeżeli wybralibyśmy teraz następców tych, którzy skończyli kadencje, to byśmy legalizowali obecny skład. To byłoby błędem. Uważam, że państwo, szczególnie Sejm, nie powinno włączać się w dalsze funkcjonowanie i dalsze uznawanie trybunału pani Przyłębskiej – podkreśla prof. Zoll.

Formalna procedura obsady nowych sędziów TK jeszcze się nie rozpoczęła. Marszałek Sejmu Szymon Hołownia przyznał wczoraj na konferencji, iż zastanawiał się nad tą kwestią i – jak przyznał – narada z byłymi prezesami Trybunału dała mu do myślenia. – Musimy wziąć pod uwagę ten głos, on był jednoznaczny, bardzo wyraźny (…) Nie obsadzać, nie wchodzić do tego zatrutego źródła, zatrutej sadzawki. Poczekać, aż będziemy mogli tę sprawę rozwiązać systemowo. I do tego głosu będziemy musieli się w poważny sposób, jako izba, odnieść – mówił Hołownia.

Podobnie uważa duża część posłów Koalicji 15 października. – Najpierw musi być nowa ustawa i podpis prezydenta – mówi nam wiceprzewodnicząca sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka Katarzyna Piekarska (KO). – Nie możemy sankcjonować tego Trybunału, po którym właściwie został już tylko budynek – dodaje szef tej komisji Paweł Śliz (Polska 2050).

Ostrożniejszy jest jeden z wiceministrów związany z PO. – Ta dyskusja jeszcze przed nami, są różne koncepcje – jedna z nich mówi o tym, żeby nie obsadzać wakatów w TK, inna, żeby jednak spróbować tam wejść, by mieć jakikolwiek wpływ na to, co się dzieje w tej instytucji – mówi polityk PO.

Marcin Przydacz (PiS) zwraca uwagę, że do wyboru sędziów TK Sejm obliguje konstytucja. – Jeśli Sejm nie dokona wyboru, to w moim przekonaniu narazi się, np. marszałek Hołownia, na odpowiedzialność prawną.

Ostry kurs na ograniczenie finansowania

W Koalicji 15 października nie brakuje też głosów o tym, iż należałoby ograniczyć finansowanie TK, podobnie zresztą jak KRS i SN. – Jestem za tym, by płacić jedynie pracownikom administracji, ale nie sędziom TK czy członkom KRS – mówi nam jeden posłów PO. Paweł Śliz dodaje: „Ograniczyłbym finansowanie TK choćby dlatego, że na rozpatrzenie czeka tam czterysta kilkadziesiąt spraw obywateli, a na bieżąco załatwiane są głównie te, które wnoszą posłowie PiS”.

Minister Bodnar przyznał wczoraj na antenie Polsat News, że dyskusja na temat finansowania m.in. TK pojawiała się przy okazji prac nad tegoroczną ustawą budżetową. – Natomiast wtedy była bardzo krytyczna sytuacja polityczna, ponieważ prezydent ogłaszał, że być może zakwestionuje budżet, co mogłoby prowadzić do rozwiązania parlamentu – tłumaczył Bodnar (Andrzej Duda skierował ustawę budżetową do TK). – Teraz mamy inną sytuację (…) Myślę, że większość parlamentarna na pewno będzie się przyglądała wydatkom na dwie izby w Sądzie Najwyższym. Na KRS oraz na sędziów dublerów w Trybunale Konstytucyjnym – zaznaczył minister. W projekcie budżetu na 2025 r. uwzględniono ok. 63,5 mln zł dla TK.

Premier Tusk zasugerował podczas wtorkowego spotkania w Senacie, iż będzie stosował metody, które mogą budzić kontrowersje z punktu widzenia prawa. – Jako historyk mogę chyba śmiało zaryzykować tezę, że mamy dzisiaj potrzebę działania w kategoriach demokracji walczącej, tzn. pewnie jeszcze nieraz popełnimy błędy albo popełnimy czyny, które według niektórych autorytetów prawnych będą niezgodne, albo nie do końca zgodne z przepisami prawa, ale nas nic nie zwalnia z obowiązku działania każdego dnia – powiedział. ©℗

O bezpieczeństwie bez przedstawiciela prezydenta

Rządzący nie chcą, aby prezydencki przedstawiciel z automatu brał udział w posiedzeniach Rady Ministrów dotyczących kwestii obronności i bezpieczeństwa państwa. W ostatnich dniach w wykazie prac legislacyjnych rządu ukazał się projekt nowelizacji ustawy o Radzie Ministrów oraz niektórych innych ustaw (UD130). Zmienić się ma m.in. forma współpracy między gabinetem Donalda Tuska a Pałacem Prezydenckim w zakresie obronności i bezpieczeństwa.

Przygotowywana nowela znosi bowiem obowiązek uczestnictwa prezydenckiego przedstawiciela w posiedzeniach rządu dotyczących tych tematów. Projekt zakłada, że ów przedstawiciel będzie mógł się pojawić na posiedzeniu wyłącznie w momencie, gdy zostanie na nie zaproszony. Ponadto ma być uchylony też przepis gwarantujący udział prezydenckiego przedstawiciela w posiedzeniu rządowego stałego komitetu lub komitetu, na którym są rozpatrywane sprawy dotyczące bezpieczeństwa i obronności państwa. W tym przypadku KPRM wskazuje, że udział przedstawicieli różnych organów (w tym także Prezydenta RP) wynika już ze stosownych przepisów tworzących określony rodzaj komitetu.

KPRM tłumaczy zmiany koniecznością „uporządkowania zagadnień” i „uelastycznienia rozwiązań” związanych z udziałem współpracowników głowy państwa w rządowym procesie legislacyjnym. Jak słyszymy nieoficjalnie, intencją nie jest ograniczenie kompetencji i uprawnień prezydenta. To przywrócenie stanu sprzed 2022 r.

Proponowane modyfikacje mogą być jednak zarzewiem kolejnego sporu między rządem a prezydentem. Dla Andrzeja Dudy obronność i bezpieczeństwo Polski są bowiem priorytetowymi tematami, co sam wielokrotnie podkreślał. Ponadto Konstytucja RP jasno określa, że to głowa państwa stoi na straży jego bezpieczeństwa. Przepisy te zostały wzmocnione ustawą o obronie ojczyzny z 2022 r. Akt ten nadał uprawnienia prezydentowi m.in. w zakresie rekomendacji dla rządu dotyczących strategii bezpieczeństwa narodowego. Umożliwił mu też zwracanie się do szerokiej grupy podmiotów publicznych i prywatnych o informacje „mające znaczenie dla bezpieczeństwa i obronności państwa”. Za projekt nowelizacji odpowiada minister w KPRM Maciej Berek. Dokument ma zostać przyjęty przez rząd jeszcze w III kw. br. ©℗

KR