Przeprowadzenie rozprawy przed Naczelnym Sądem Lekarskim pod usprawiedliwioną nieobecność obrońcy jest naruszeniem prawa do obrony. Jeżeli termin przedawnienia karalności upłynie, sprawa musi zostać umorzona – tak wynika z wyroku Sądu Najwyższego.

Sprawa dotyczyła lekarza, który w prywatnej klinice prowadził terapię miażdżycy i chorób wieńcowych metodą chelatacji, czyli podawaniem dożylnie preparatów sodu albo wapnia. Metoda ta jest uznanym sposobem leczenia zatruć metalami ciężkimi, jednak w przypadku innych schorzeń, zwłaszcza układu krążenia, nie jest traktowana jako dopuszczalna. Naczelna Rada Lekarska (NRL) już od kilkunastu lat nakazuje lekarzom powstrzymanie się od stosowania tego typu terapii w schorzeniach innych niż zatrucia metalami ciężkimi. Ci medycy, którzy – mimo zaleceń NRL i braku wiarygodnych badań naukowych, które by potwierdzały skuteczność chelatacji jako metody leczenia np. chorób układu krążenia – nadal stosują tę terapię przy chorobach serca czy miażdżycy, narażają się na odpowiedzialność dyscyplinarną.

Tak było też w przypadku doktora, przeciwko któremu wszczęto postępowanie przed sądem lekarskim i wymierzono karę pieniężną w najwyższej dopuszczalnej kwocie, tj. czterokrotności przeciętnego wynagrodzenia. Lekarz odwołał się od tego orzeczenia i sprawa trafiła do Naczelnego Sądu Lekarskiego (NSL). Tu zaś doszło do problematycznej sytuacji procesowej, mianowicie w wyznaczonym terminie rozprawy przed NSL nie stawił się pełnomocnik obwinionego lekarza. Jednak zdążył przekazać sądowi zwolnienie lekarskie usprawiedliwiające nieobecność kilkudniową chorobą. Mimo to NSL zdecydował się przeprowadzić rozprawę pod nieobecność pełnomocnika strony obwinionej. Być może było to spowodowane presją czasu – czyny, za które został ukarany doktor (czyli prowadzenie terapii chelatacją miażdżycy u różnych pacjentów), miały miejsce w okresie od czerwca 2017 r. do lutego 2019 r. Tymczasem rozprawa przed NSL miała miejsce dopiero w grudniu 2022 r., co było spowodowane kilkukrotnym odraczaniem kolejnych terminów rozpraw (m.in. z powodu niestawiennictwa obwinionego lekarza). Zbliżał się więc nieubłaganie koniec pięcioletniego terminu przedawnienia karalności czynu i w tej sytuacji sąd lekarski zdecydował się prawomocnie zakończyć postępowanie. Tak też się stało – NSL wydał orzeczenie oddalające odwołanie lekarza i utrzymujące dość surową karę pieniężną.

Doktor nie złożył jednak broni i do Sądu Najwyższego trafiła kasacja jego pełnomocnika. Tym razem orzeczenie było zdecydowanie korzystne dla lekarza – SN nie tylko uchylił obydwa orzeczenia sądów lekarskich, lecz także ostatecznie umorzył postępowanie dyscyplinarne. Dlaczego tak się stało? Przyczyną było poważne uchybienie proceduralne, którego dopuścił się NSL.

– W kasacji skutecznie podniesiono zarzut naruszenia prawa do obrony w postępowaniu odwoławczym. Naruszenie to miało zaś związek z brakiem odroczenia rozprawy odwoławczej, którego domagał się obrońca obwinionego z powodu swojej choroby i niemożności stawienia się na rozprawie – powiedział sędzia sprawozdawca Marek Siwek. Dodał, że wniosek i informacja o tych faktach zostały przekazane do NSL, włącznie z obietnicą przedłożenia zaświadczenia lekarskiego, które już zostało wystawione, tyle że w formie elektronicznej. Te wnioski zostały jednak bezzasadnie zignorowane przez sąd II instancji. A trzeba pamiętać, że obecność obrońcy na rozprawie odwoławczej jest doniosłą kwestią, gdyż dotyka ona fundamentalnego prawa do obrony. Jest ona nawet ważniejsza niż obecność samego obwinionego – obrońca, jako profesjonalny prawnik będący adwokatem lub radcą prawnym, może przecież podnieść bardziej trafne zarzuty niż te, które by podnosił sam obwiniony.

– Niestety, finalnie orzeczenie zapadło pod nieobecność obrońcy, która była usprawiedliwiona, i tym samym pozbawiono obwinionego możliwości obrony w postępowaniu odwoławczym. Wobec przedawnienia karalności deliktu dyscyplinarnego nie można było już skierować sprawy do ponownego rozpoznania. W tych warunkach czynności procesowe nie byłyby już możliwe do skutecznego wykonania – wskazał sędzia. ©℗