Prawo do kontaktu z profesjonalnym pełnomocnikiem jeszcze przed pierwszym przesłuchaniem chce zapewnić zatrzymanemu Ministerstwo Sprawiedliwości. Na drodze do realizacji tego planu mogą stanąć kwestie finansowe.

Deklaracja dotycząca pełnej implementacji dyrektyw dotyczących praw procesowych oskarżonego padła ze strony ministra sprawiedliwości Adama Bodnara na ostatnim spotkaniu z przedstawicielami Naczelnej Rady Adwokackiej.

Zgodnie z komunikatem NRA minister przekazał, że w projekcie kompleksowej nowelizacji kodeksu postępowania karnego, jaką przedstawi Komisja Kodyfikacyjna Prawa Karnego, ma znaleźć się m.in. wymóg obligatoryjnego udziału obrońcy przy czynnościach procesowych z osobą zatrzymaną. Wynika on z dyrektywy 2016/1919/UE (dyrektywy obrończej), która powinna była zostać przetransponowana do krajowego porządku prawnego już w 2019 r.

– Witam z radością deklaracje Adama Bodnara. To sprawa ważna dla rzetelności procesu i prawa do obrony – komentuje dr Piotr Kładoczny, wiceprezes Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

– To zmiana pewnej optyki. Poprzednie kierownictwo MS nie było zainteresowane realizacją postulatu adwokatury o pełnym wdrożeniu dyrektywy obrończej. W konsekwencji osoba zatrzymana nie ma dziś zagwarantowanego dostępu do adwokata, chociaż zapewnia jej to dyrektywa – dodaje adwokat Przemysław Rosati, prezes NRA.

Nawiązuje w ten sposób do petycji o stosowne zmiany w k.p.k., jaką adwokatura złożyła już w 2021 r., a ponowiła na początku roku 2024. Niedawno w wystąpieniu do ministra sprawiedliwości wsparł ją rzecznik praw obywatelskich prof. Marcin Wiącek.

Niesłuszne wyroki

– Jedną z przyczyn niesłusznych wyroków skazujących jest brak obrońcy na wczesnym etapie postępowania – zauważa dr Kładoczny. Jak podkreśla, gdy człowiek stanie sam przeciwko organom ścigania, różne rzeczy mogą się zdarzyć.

– Znamy przypadki użycia przemocy fizycznej ze strony policjantów lub straszenia np. aresztem, jeśli zatrzymany nie przyzna się do zarzucanych mu czynów. Osoba niewinna przyznaje się więc do winy, bo jest w stresie, chce już wyjść na wolność, ma nadzieję, że wszystko się później wyjaśni na jej korzyść, ponadto nie zdaje sobie też sprawy, że o zastosowaniu tymczasowego aresztowania nie decyduje policjant, lecz sąd na wniosek prokuratora – mówi wiceprezes HFPCz.

Palestra w dotychczasowych staraniach o zagwarantowanie zatrzymanemu prawa do obrońcy powoływała się na znany przypadek Tomasza Komendy. HFPCz przytacza zaś sprawę Piotra Mikołajczyka, niepełnosprawnego umysłowo mężczyzny w jej ocenie niesłusznie skazanego za zabójstwo dwóch kobiet. Dowodem przeciw niemu było przyznanie się do winy, złożone na przesłuchaniu bez obecności obrońcy.

– Mówimy nie tylko o głośnych sprawach osób niewinnych skazywanych za najcięższe przestępstwa, ale też o tych drobnych, np. za posiadanie marihuany. Część zatrzymanych, słysząc „po co ci adwokat, miejmy to już za sobą”, godzi się na dobrowolne poddanie się karze. Nie zdaje sobie sprawy np. z istnienia art. 62a ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 1939 – red.), który pozwala umorzyć postępowanie i uniknąć ukarania w przypadku posiadania nieznacznej ilości środków odurzających na własny użytek – tłumaczy dr Kładoczny.

Kto to sfinansuje?

Zdaniem wiceprezesa HFPCz jednym z wyzwań projektodawcy będzie określenie, kto ma zapłacić za obrońcę „dostępnego na telefon”: Skarb Państwa czy osoba zatrzymana?

– Dyrektywa obrończa nie obliguje państwa do zapewnienia nieodpłatnej pomocy prawnej w każdym przypadku. Można wyobrazić sobie takie rozwiązanie, że na etapie zatrzymania obrońca z urzędu przysługiwał będzie każdemu, kto sobie tego życzy, a jeśli okaże się, że zatrzymanego stać na obrońcę z wyboru, sąd zobowiąże go do zwrotu kosztów – proponuje rozwiązanie Piotr Kładoczny.

Kwestia finansowa może być najtrudniejszą, przed którą stanie ustawodawca. Niepokój środowiska obrońców bierze się z opinii Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego w sprawie innego postulatu zmian w k.p.k. – wprowadzenia zasady odpłatnego pełnienia dyżurów obrończych w postępowaniu karnym. Jej członek, prof. Sławomir Steinborn, odnosząc się do petycji adwokata Roberta Pogorzelskiego, stwierdził, że kwestia ta nie mieści się w przedmiocie działalności komisji i nie została uwzględniona w przygotowanym przez nią projekcie. Z opinii Steinborna wynika natomiast, że w celu zapewnienia zatrzymanemu pomocy prawnej z urzędu mają być wprowadzone dyżury adwokatów i radców prawnych – na wzór dyżurów w postępowaniu przyspieszonym. W dokumencie czytamy również: „W końcu rozstrzygnięcie omawianej kwestii musi również uwzględniać, jakie środki (z budżetu państwa, budżetu jednostki samorządu terytorialnego, budżetu organu samorządu adwokackiego lub radcowskiego) miałyby zostać wyasygnowane na pokrycie owego «wynagrodzenia»”.

– Zadaniem ministra jest znalezienie źródeł finansowania stawek adwokackich za gotowość do świadczenia pomocy prawnej osobom zatrzymanym. Absolutnie nie zgadzam się, by rozwiązaniem tego problemu było proste przeniesienie do postępowania zatrzymaniowego przepisów dotyczących dyżurów w postępowaniu przyspieszonym, za które adwokat nie otrzymuje wynagrodzenia – komentuje prezes Rosati. Jak podkreśla, w XXI w. nie ma żadnego innego zawodu, który pełni dyżury bez wynagrodzenia.

– Proszę wyobrazić sobie, że sędzia albo prokurator pełnią dyżury nieodpłatnie. Przecież to absurdalne założenie. Mam propozycję, by autorzy takich pomysłów sami zrezygnowali ze swoich wynagrodzeń. Nie zgadzam się również, by to samorząd zawodowy miał pokrywać koszty świadczenia pomocy prawnej z urzędu. Takie sformułowanie świadczy o niezrozumieniu idei samorządności. Przypomnę, że samorząd zawodowy utrzymuje się ze składek członkowskich i nie korzysta z pieniędzy publicznych. Nie ma żadnego uzasadnienia, aby samorząd miał finansować zadania państwa, czyli świadczenia publiczne – dodaje prezes NRA.

Rosati postuluje, by środków na szeroko rozumianą pomoc prawną z urzędu (do której zalicza dyżury „zatrzymaniowe”) poszukać w Funduszu Sprawiedliwości.

– Podstawowym jego celem – pomijam tu patologię w dysponowaniu jego środkami, o jakiej donoszą media – jest przecież pomoc pokrzywdzonym przestępstwem. Przepisy pozwalają ponadto, aby pieniądze z FS pomagały chociażby osobom zwalnianym z aresztów. Dlaczego zatem nie mogłyby być wydatkowane na pomoc prawną dla najuboższych? – kwituje Przemysław Rosati.©℗

ikona lupy />
Więcej za urzędówki / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe