Sposób dokumentowania obrażeń, których doznają osadzeni w zakładach karnych, jest wadliwy. Co więcej, nie wszyscy więźniowie przyjmowani do jednostek penitencjarnych są poddawani wstępnym badaniom medycznym. Dzieje się tak zwłaszcza wtedy, gdy osadzony jest transportowany pomiędzy dwoma zakładami karnymi.

W tego rodzaju przypadkach nie zostają więc wykryte obrażenia, do których mogło dojść w trakcie konwojowania więźnia. Ponadto brakuje jasnych procedur przewidujących, co należy zrobić po powzięciu podejrzenia o tym, że osadzony został poddany torturom – alarmuje rzecznik praw obywatelskich w piśmie do ministra sprawiedliwości.

Profesor Marcin Wiącek domaga się podjęcia działań zmierzających do zmian w sposobie dokumentowania obrażeń więźniów oraz wdrożenia międzynarodowych wytycznych zawartych m.in. w Protokole stambulskim albo formułowanych przez Europejski Komitet ds. Zapobiegania Torturom oraz Nieludzkiemu lub Poniżającemu Traktowaniu albo Karaniu (CPT).

RPO zwraca uwagę na to, że właściwe dokumentowanie obrażeń ponoszonych przez więźniów stanowi minimalną gwarancję chroniącą osadzonych przed torturowaniem lub poniżającym traktowaniem. Chodzi o to, że już sama świadomość tego, że ślady przemocy wobec skazanego zostaną szybko wykryte i opisane, może działać odstraszająco na jej ewentualnego sprawcę. Natomiast dziś oględziny w tym zakresie są powierzchowne. Funkcjonariusze Służby Więziennej (SW) bardzo często nie fotografują obrażeń oraz nie odnotowują ich rozmieszczenia za pomocą mapy ciała. Wciąż nie wprowadzono specjalnego rejestru służącego do odnotowywania obrażeń oraz procedur umożliwiających poszkodowanemu osadzonemu szybki kontakt z lekarzem. ©℗