Obecny prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych Mirosław Wróblewski wycofał z Naczelnego Sądu Administracyjnego skargę kasacyjną poprzedniego prezesa Jana Nowaka i zamierza zbadać, w jaki sposób doszło do wycieku danych na temat zdrowia jednej z aktywistek protestujących przeciwko zaostrzaniu prawa aborcyjnego.
Chodzi o protesty po głośnym wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 r. TVP w relacji z tych wydarzeń ujawniła dodatni wynik testu na COVID-19 jednej z uczestniczących w nich kobiet.
W 2021 r. ówczesny prezes UODO odmówił sprawdzenia, w jaki sposób doszło do upublicznienia danych medycznych aktywistki. Uznał, że nie może tego zrobić z powodu braku zgody samej zainteresowanej. Decyzję tę zaskarżył do sądu administracyjnego rzecznik praw obywatelskich.
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uznał, że w przypadku postępowania administracyjnego w sprawie przetwarzania danych osobowych konkretnej osoby konieczne jest uzyskanie jej zgody. Jednocześnie jednak stwierdził, że RODO nie wyklucza prowadzenia postępowania na podstawie informacji otrzymanych od innego organu publicznego, czyli w tym przypadku RPO. Na ten wyrok prezes UODO wniósł skargę kasacyjną. Teraz została ona wycofana przez nowego prezesa urzędu.
„Mirosław Wróblewski, prezes UODO podtrzymuje argument poprzednika, potwierdzając że bez zgody aktywistki nie mógł on prowadzić postępowania z wniosku RPO. Jednocześnie przyznaje, że w odpowiedzi na skargę kasacyjną z 2021 r. RPO przekazał mu adres aktywistki, co dało możliwość wystąpienia o taką zgodę” – można przeczytać w komunikacie urzędu.
W komunikacie zastrzeżono, że nie będą sprawdzane źródła TVP, bo działalność dziennikarska nie podlega RODO. Prezes UODO zamierza natomiast zbadać, w jaki sposób dane medyczne wyciekły z bazy sanepidu, zwłaszcza że ujawniono je, zanim wyniki testu na COVID-19 poznała sama zainteresowana.©℗