Ustawa antyspreadowa nie sprzeciwia się uznaniu umów o kredyty frankowe za nieważne z powodu zastosowania w nich klauzul abuzywnych w taki sposób, że nie daje się tych kontraktów „uzdrowić”.

Tak orzekł Sąd Najwyższy po rozpoznaniu kolejnej sprawy kredytu frankowego, znów z korzyścią dla klientów bankowych. Tym razem kredytobiorca skutecznie wywalczył od banku M. unieważnienie umowy i zwrot prawie 130 tys. zł tytułem korzystania przez bank z niedozwolonych klauzul umownych, głównie dotyczących spreadu walutowego. Bank przegrał zarówno w I, jak i w II instancji, ale, kierując skargę kasacyjną do SN, wskazywał w uzasadnieniu m.in. na niesłuszne orzeczenie w kwestii ważności wspomnianej umowy. Zdaniem pełnomocnika banku tzw. ustawa antyspreadowa (tj. nowelizacja prawa bankowego z 29 lipca 2011 r.; Dz.U. z 2011 r., nr 165 poz. 984 ze zm.) praktycznie wykluczyła stosowanie takich postanowień umownych i spowodowała konwalidację obowiązujących umów kredytowych. Zgodnie z art. 68 ust. 3 prawa bankowego w przypadku kredytów walutowych dozwolona jest spłata zobowiązania bezpośrednio w walucie kredytu, z pominięciem przeliczników kursowych banku – kredytobiorcy. Unieważnianie całości lub części tych umów jest więc, zdaniem banku, zbyt daleko idącą praktyką sądową.

Z takim podejściem zdecydowanie nie zgodził się SN, który skargę kasacyjną banku w całości oddalił. W uzasadnieniu wskazał, że wspomniana ustawa antyspreadowa nie ma charakteru sanującego nieprawidłowo zawartych umów kredytowych mających niedozwolone klauzule odnośnie do przeliczania kursów walutowych.

– Skarżący kasacyjnie powołał się tu na przykład ustawy węgierskiej, tyle że w przeciwieństwie do polskiego, ustawodawca węgierski wprost nadał przepisom ustawy charakter sanujący i w miejsce niedozwolonych postanowień umownych wprowadził wyraźną regulację normatywną dotyczącą przeliczania walut według odpowiednika kursu średniego NBP w naszym kraju. Polska ustawa pod tym względem jest, by tak rzec, zdecydowanie mniej wyrazista. Po pierwsze, nie odnosi się w ogóle do kwestii ważności czy nieważności postanowień umownych, co oznacza, że nie przewiduje wprost sanowania niedozwolonych klauzul. Po drugie, już sam przepis intertemporalny, tj. art. 4 ustawy, stanowi, że ma ona zastosowanie do kredytów udzielonych przed jej wejściem w życie, ale tylko w części, która nie została jeszcze spłacona, a to oznacza, że bezpośrednio nowe przepisy prawa bankowego, w tym zwłaszcza art. 68 ust. 3, mają być stosowane do rat niespłaconych. Zatem pozostaje otwartym pytanie, co z wcześniejszymi spłatami. Na to pytanie, w przeciwieństwie do prawodawcy węgierskiego, nasz ustawodawca nie udzielił odpowiedzi – powiedział w ustnych motywach rozstrzygnięcia sędzia sprawozdawca Roman Trzaskowski.

W efekcie obecnie obowiązujące przepisy nie mogą rozstrzygać, czy dane postanowienia umowne kredytów frankowych są ważne i czy całe umowy mogą pozostawać w obrocie. Tak samo możliwość spłaty kredytu indeksowanego lub denominowanego we frankach szwajcarskich tą walutą, nabytą przez kredytobiorcę we własnym zakresie, nie oznacza „uzdrowienia” umów w taki sposób, że nie można uznać ich za nieważne, zwłaszcza gdy zawarto je przed wejściem w życie nowelizacji prawa bankowego.

– Wprawdzie ustawa antyspreadowa w intencji ustawodawcy miała zaradzić problemom kredytów frankowych, ale zamierzenie to nie zostało w sposób zadowalający zrealizowane. Regulacja jest zbyt skąpa i ukierunkowana na działanie na przyszłość. Nie może więc być podstawą do uznania, że dana umowa kredytowa była ważna od początku. Wobec powyższego można tę nowelizację prawa bankowego potraktować bardziej jako środek prowadzący do podniesienia standardów ochrony kredytobiorców niż normy mające uzdrowić niedozwolone klauzule umów kredytów frankowych – stwierdził w konkluzji sędzia Trzaskowski.©℗

orzecznictwo