Uzyskanie opinii w konkursie do sądu okręgowego od sędziego sądu rejonowego, delegowanie na podstawie wniosku osoby, której związki z władzą wykonawczą były bardzo silne, czy powołanie na funkcję zastępcy rzecznika dyscyplinarnego – wszystkie te okoliczności pozwalają postawić tezę, że sędzia nie gwarantuje orzekania w sposób bezstronny i niezależny. Do takich wniosków doszedł Sąd Najwyższy.

SN zajmował się kasacją od wyroku Sądu Okręgowego w Krakowie. Izba Karna uchyliła to orzeczenie i przekazała sprawę do ponownego rozpoznania, gdyż doszła do wniosku, że wystąpiła jedna z bezwzględnych przyczyn odwoławczych. Zdaniem składu orzekającego sąd wyrokujący w II instancji był nienależycie obsadzony. A to dlatego, że w jego skład wszedł sędzia, który nie gwarantował bezstronności i niezależności.

Na udowodnienie tej tezy izba wskazuje m.in. na fakt delegowania „testowanego” do SO w Krakowie, mimo negatywnej opinii prezesa sądu macierzystego. Zainteresowanie taką możliwością sędzia wyraził, gdy przebywał na delegacji w Ministerstwie Sprawiedliwości, a informacja o tym została przekazana D. P.-W., ówczesnej prezes SO w Krakowie. Ostatecznie został on delegowany do orzekania w krakowskim SO, a wnioskowała o to właśnie D. P.-W.

Następnie SN podaje, że „testowany” zgłosił się do konkursu na stanowisko sędziego SO w Krakowie. Opinię o jego pracy, na wniosek prezes tego sądu, opracował sędzia sadu rejonowego. Co prawda formalnie nic nie stoi temu na przeszkodzie, ale jednocześnie pominięto dwóch wizytatorów – sędziów SO w Krakowie. A to już może budzić wątpliwości, zwłaszcza że sędziowie SO nie byli przeciążeni pracą. „Od razu ciśnie się pytanie, czy właściwą osobą do oceny kwalifikacji kandydata do sądu okręgowego jest sędzia, który nie orzeka w tym sądzie, a zatem nie ma kwalifikacji do orzekania (bez delegacji) w sądzie okręgowym w dacie opiniowania?” – dywaguje izba. Osobnym problemem dla SN było to, że była to pierwsza opinia sporządzona przez tego konkretnego wizytatora.

Skład orzekający uznał za znaczący również fakt, że „testowany” złożył podpisy pod kandydaturami kilku osób do Krajowej Rady Sądownictwa, w tym pod kandydaturą D. P.-W., która wnioskowała o jego delegację do SO w Krakowie. Dlatego też zdaniem SN „trudno nie odnieść wrażenia, że istniał zamknięty krąg osób popierających określone osoby do KRS (niejednokrotnie te same), które równolegle lub zaraz potem awansują w hierarchii sądowej i sądowo -administracyjnej (…)”.

Wątpliwości SN potęgował przebieg posiedzenia KRS. Najpierw zespół wskazał, że lepszym wyborem byłoby wskazanie kontrkandydata sędziego. Wówczas jednak głos zabrała D. P.-W. i podniosła argumenty mające przemawiać za kandydaturą J.S. W efekcie tego KRS właśnie jego przedstawiła prezydentowi do powołania na urząd sędziego SO w Krakowie.

SN wskazał również, że już po nominacji na to stanowisko J.S. został powołany przez Piotra Schaba, rzecznika dyscyplinarnego sędziów, na funkcję zastępcy rzecznika dyscyplinarnego przy SO w Krakowie. „Przyjęcie takiej funkcji w czasach, w której Rzecznik SSA (…) oraz jego zastępcy (...) ścigają dyscyplinarnie sędziów powszechnych za treść wydawanych orzeczeń, aprobują lub wręcz odsuwają sędziów od orzekania (…) tylko za stosowanie w swoich orzeczeniach norm konwencyjnych oraz traktatowych (…), jest przejawem aprobowania przez sędziego S. takiego sposobu wykonywania funkcji w systemie dyscyplinarnym, który to system jest w istocie podporządkowany Ministrowi Sprawiedliwości” – uważa IK.

SN uznał więc, że sędzia nie spełnia wymogów niezależności i bezstronności w relacji do władzy wykonawczej. Na koniec dodał, że dokonując takiej oceny, wziął pod uwagę również charakter sprawy, w której ów sędzia orzekał. A było to postępowanie, w którym akt oskarżenia wniósł prokurator, podległy służbowo i merytorycznie prokuratorowi generalnemu – ministrowi sprawiedliwości. „Utrzymując co do istoty wyrok skazujący, orzekał więc na korzyść władzy wykonawczej, której w znaczącym zakresie zawdzięczał powołanie na stanowisko sędziego Sądu Okręgowego w Krakowie oraz szanse na dalszy zawodowy awans” – skwitowała IK.

To nie pierwszy raz, kiedy w IK SN zapada tego typu orzeczenie. Wcześniejsze dotyczyły m.in. Jerzego Daniluka, prezesa Sądu Apelacyjnego w Lublinie (sygn. akt III KK 404/21), czy Piotra Schaba, rzecznika dyscyplinarnego sędziów, oraz jego zastępcy Przemysława Radzika (sygn. akt II KS 32/21). ©℗

orzecznictwo