Ministerstwo Sprawiedliwości chce włączyć akademickie poradnie prawne do systemu nieodpłatnej pomocy prawnej. Zwolennicy tego rozwiązania argumentują, że obecnie poradnie akademickie i punkty NPP świadczą usługi dla tych samych beneficjentów.

Ministerstwo Sprawiedliwości chce włączyć akademickie poradnie prawne do systemu nieodpłatnej pomocy prawnej (NPP). Jak samorząd radcowski odnosi się do tej propozycji?
ikona lupy />
Ryszard Ostrowski, wiceprezes Krajowej Rady Radców Prawnych / Materiały prasowe

Temat był poruszany na obradach Rady ds. NPP przy ministrze sprawiedliwości. Nasze wątpliwości wzbudziły wówczas kwestie tajemnicy zawodowej, którą studenci nie są związani przy udzielaniu porad, oraz kwestie odpowiedzialności za udzielaną poradę, czyli ubezpieczenia OC. Nieodpłatną pomoc prawną świadczą też organizacje pozarządowe, one jednak angażują często do tego radców prawnych lub adwokatów, którzy są ubezpieczeni, ponoszą odpowiedzialność zawodową, są związani tajemnicą zawodową. Nie wiemy, jak miałoby to wyglądać w przypadku uniwersyteckich klinik prawa, w których student prawa przygotowuje opinię prawną lub poradę, pokazuje ją opiekunowi celem akceptacji, a następnie osoba zwracająca się o pomoc otrzymuje odpowiedź. Nie mówimy „nie, bo nie”, po prostu chcielibyśmy poznać odpowiedzi na nasze pytania.

Zwolennicy tego rozwiązania argumentują, że obecnie poradnie akademickie i punkty NPP świadczą usługi dla tych samych beneficjentów. Czy z perspektywy obywatela nie byłoby prościej, gdyby istniał jeden spójny system pomocy?

Nie wydaje mi się, by był to istotny problem. Punktów NPP jest dużo więcej niż uniwersyteckich poradni. Do tego system informowania społeczeństwa przez starostwa o możliwości uzyskania bezpłatnej porady jest ukierunkowany na NPP. Dawniej kliniki prawa cieszyły się większą popularnością, ale po powstaniu systemu NPP, angażującego radców prawnych i adwokatów, liczba osób zgłaszających się do nich radykalnie spadła. W związku z tym kliniki uniwersyteckie poszukują sposobu, aby ponownie wejść do systemu.

Samorządy prawnicze podnoszą, że punkty NPP są niedofinansowane i w niektórych z nich może zabraknąć chętnych do pracy. Może zaangażowanie środowiska akademickiego to właśnie sposób na te bolączki?

Należałoby się zastanowić, w jaki sposób studentów można by wykorzystać – w dobrym tego słowa znaczeniu – do wsparcia systemu. Student mógłby np. występować jako pomocnik radcy prawnego lub adwokata. Problemem jest z pewnością niedofinansowanie systemu. Na pewno jednak student nie powinien samodzielne udzielać porad w ramach dyżuru, gdyż – jak wyżej wskazano – powoduje to ponowną wizytę w punkcie u profesjonalisty. Student prawa odpowiedzialności zawodowej, jak wiadomo, nie ponosi. Jeśli poradnie miałyby konkurować z organizacjami pozarządowymi, teoretycznie mogłyby tak jak one podnajmować adwokatów i radców prawnych. Tylko gdzie wtedy byłoby miejsce dla studentów, którzy powinni mieć możliwość wdrażania się do przyszłego zawodu? ©℗

Rozmawiał Tomasz Ciechoński