Sąd zasądził od urzędu miasta 20 tys. zł za bezprawne ujawnienie danych lokalnego dewelopera. Ten nie składa broni i chce walczyć o wyższe zadośćuczynienie.

To nie pierwszy wyrok, w którym zasądzono zadośćuczynienie za samo naruszenie przepisów RODO, nawet gdy ujawnienie danych nie wiązało się z konkretną materialną szkodą (np. zaciągnięciem pożyczki). Takie zapadają już od kilku lat (patrz: grafika). Jednak dotychczas standardem były kwoty 1–1,5 tys. zł zadośćuczynienia. Teraz Sąd Okręgowy w Białymstoku zasądził aż 20 tys. zł dla mężczyzny, którego dane miejscy urzędnicy ujawnili w BIP.

– Wyrok jest precedensowy zarówno ze względu na wysokość przyznanego zadośćuczynienia, jak i odwołanie się wprost do przepisów RODO przy ustalaniu, jakie dane wolno było ujawnić w BIP – komentuje adwokat Krzysztof Żochowski reprezentujący powoda.

Rekordowe roszczenie

W 2019 r. białostocki deweloper Karol Halicki złożył w urzędzie miasta wniosek o ustalenie lokalizacji inwestycji mieszkaniowej. Został on w niezanonimizowanej formie opublikowany w miejskim BIP.

– Moje dane pobrano co najmniej tysiąc razy, co zresztą potwierdził sąd. Dane te krążą teraz po całym świecie i mogą być wykorzystywane w zasadzie do wszystkiego i – co najgorsze – wbrew mojej woli. Cały czas jestem nachodzony przez nieznajome mi osoby proponujące jakieś podejrzane interesy lub wprost proszące o „wsparcie finansowe”, otrzymuję też podejrzane telefony z zagranicy. Odbija się to negatywnie na relacjach mojej rodziny i przyjaciołach, do których także docierają niechciane propozycje. Nie wiem, czy konsekwencje jakichś pozaprawnych działań z użyciem moim danych nie wyjdą na jaw dopiero za kilka czy kilkanaście lat – komentuje Karol Halicki. Zażądał on w pozwie 200 tys. zł. W pierwszej instancji wywalczył od miasta 10 razy mniejszą kwotę, dlatego zapowiada wniesienie apelacji.

– Mam mieszane uczucia. Z jednej strony sąd wydał słuszny wyrok, bo opierał się na unijnych regulacjach i wnikliwie ocenił sprawę. Z drugiej jednak strony zasądzona kwota jest daleka od tej satysfakcjonującej, bo choć oparta na prawie unijnym, ma niewiele wspólnego z zachodnimi stawkami – argumentuje Halicki.

Miasto usunęło dane z BIP, choć podczas procesu utrzymywało, że było uprawnione do ich opublikowania na podstawie ustawy o ułatwieniach w przygotowaniu i realizacji inwestycji mieszkaniowych oraz inwestycji towarzyszących (tzw. ustawa lex deweloper; t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 1538). Sąd nie zgodził się z tą argumentacją.

„Wystarczające do realizacji celów związanych z procedurą wszczętą z wniosku powoda było udostępnienie imienia i nazwiska, adresu (…) i numeru telefonu, które w sposób wystarczający identyfikują określoną osobę” – można przeczytać w uzasadnieniu wyroku.

– To kolejna sprawa, która pokazuje, że nawet gdy jest podstawa prawna do opublikowania pewnych danych osobowych, to trzeba drobiazgowo przeanalizować, czy można ujawnić wszystko, co widnieje w dokumencie – zauważa Jan Komosa, adwokat z firmy DAPR.

Kluczowe okazało się wskazanie numeru księgi wieczystej, dzięki czemu każdy zainteresowany mógł sprawdzić numer PESEL oraz imiona rodziców.

„Sąd uznał, że żądanie kwoty 200 tys. zł jest zdecydowanie wygórowane; odpowiednia w kontekście rozmiaru krzywdy, dolegliwości, ale również funkcji prewencyjnej przed podobnego charakteru działaniami ze strony pozwanego, jest suma 20 tys. zł, uwzględniająca pobranie danych, adekwatna do skali naruszenia jego dóbr osobistych, dająca satysfakcję moralną, a przez to spełniająca należycie swą funkcję kompensacyjną” – uzasadniono werdykt.

Utrata poczucia bezpieczeństwa

Eksperci zajmujący się ochroną danych uznają najnowsze orzeczenie za interesujące z kilku powodów.

– Kwota jednostkowego zadośćuczynienia jest dość wysoka w porównaniu z innymi sprawami o podobnym charakterze. Ponadto w związku z przywołanym w wyroku art. 82 ust. 1 RODO warto zwrócić uwagę na to, że potwierdza się linia orzecznicza, zgodnie z którą szkodą jest utrata poczucia bezpieczeństwa, lęk związany z możliwością nieuprawnionego wykorzystania tych danych przez inne osoby – zwraca uwagę dr hab. Arwid Mednis z Wydziału Prawa i Administracji UW, wspólnik w kancelarii Kobylańska Lewoszewski Mednis.

Zdania na temat wysokości zasądzonego zadośćuczynienia są podzielone.

– Oceniam je jako zbyt wysokie. Nie ma wątpliwości, że doszło tu do naruszenia RODO. Osoby odpowiedzialne za ten stan rzeczy powinny ponieść konsekwencje. Jednakże z opisu sprawy nie wynika, by którekolwiek z zagrożeń opisywanych przez powoda ostatecznie się zmaterializowało – ocenia Adam Klimowski, dyrektor działu prawnego w firmie doradczej JAMANO, zwracając przy tym uwagę, że zważywszy na profil działalności powoda, większość ujawnionych danych widniała już wcześniej w przestrzeni publicznej.

– Zasądzona kwota jak na polskie warunki nie jest mała, ale warto pamiętać, że skutek naruszenia, ze względu na lokalne uwarunkowania, może być poważniejszy niż przy dużo większym wycieku danych, które jednak ostatecznie krążą jedynie gdzieś po internecie. W lokalnej społeczności, gdzie wiele osób się zna choćby z widzenia, ujawnienie pewnych informacji może bezpośrednio wpływać na postrzeganie danej osoby – uważa z kolei adwokat Jan Komosa.

Urząd Miasta w Białymstoku nie odpowiedział na pytania DGP.©℗

ikona lupy />
Jakie kwoty są zasądzane / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe

orzecznictwo