Dziennikarze lokalni nie powinni ponosić skutków karnych swych działań. Jeśli dobra osobiste zostały naruszone drogą prawną może być droga cywilna - podało Biuro RPO informując o wyroku, w którym SN uniewinnił dziennikarza od zarzutu zniesławienia w pytaniach do biura prasowego.

Sąd Najwyższy - jak przekazało w poniedziałek Biuro Rzecznika - zwrócił uwagę "na nieproporcjonalność reakcji na zachowanie dziennikarza, który stanął w obronie interesu społecznego i zajmował się ważnym tematem nie wykreowanym przez niego samego a przez zachowanie burmistrza".

W sprawie tej latem zeszłego roku Rzecznik Praw Obywatelskich złożył kasację na korzyść dziennikarza. Jak poinformowało Biuro RPO, w ostatnich dniach SN uwzględnił te kasację, uchylił wyrok zapadły w tej sprawie w grudniu 2020 r. przed szczecińskim sądem i uniewinnił dziennikarza.

Sprawa dotyczyła dziennikarza pracującego dla lokalnej redakcji, który w lutym 2017 r. wysłał do biura prasowego spółki energetycznej działającej w jego regionie wiadomość mailową. Prosił w niej o stanowisko w sprawie łączenia przez jednego z pracowników spółki funkcji członka jej rady nadzorczej z funkcją burmistrza gminy, która ze spółką współpracuje.

W tym mailu - jak relacjonowało Biuro RPO - zawarte zostały jednak również "krążące w dyskusji publicznej opinie oraz niepotwierdzone i – jak ustalono w toku późniejszego postępowania – nieprawdziwe informacje na temat działalności tej osoby, która miałyby nosić znamiona niegospodarności i szkodzić finansowo gminie". Stało się to podstawą oskarżenia dziennikarza o zniesławienie.

"Dziennikarz zarówno zadając pytania, jak i przedstawiając zarzuty rozpowszechniane na terenie gminy, miał na celu uzyskanie informacji dotyczących konsekwencji łączenia funkcji burmistrza ze stanowiskiem w radzie nadzorczej spółki energetycznej współpracującej z gminą. Dążył więc do wyjaśnienia kwestii o istotnym znaczeniu dla lokalnej społeczności, w związku z czym trudno zarzucić mu nierzetelne działanie w złej wierze, mające na celu jedynie pomówienie skarżącego" - argumentował RPO w swojej kasacji.

Jak przypominał "granice dopuszczalnej krytyki są wobec polityków większe niż w odniesieniu do osób prywatnych, ponieważ ich działalność wymaga społecznej kontroli dokonywanej w głównej mierze przez dziennikarzy".

RPO wskazywał, że celem korespondencji była weryfikacja informacji i opinii krążących w opinii publicznej. "Próba potwierdzenia tych informacji przez dziennikarza tym bardziej świadczy o jego dążeniu do zachowania dziennikarskiej rzetelności i zapobieżenia rozpowszechnienia pomawiających twierdzeń w artykule prasowym" - pisał Rzecznik.

W sprawie tej sąd I instancji uznał jednak dziennikarza za winnego części zarzucanych mu czynów i nałożył na niego karę grzywny. Sąd II instancji wprawdzie złagodził wyrok, ale nie uniewinnił dziennikarza, tylko warunkowo umorzył postępowanie na roczny okres próby oraz zobowiązał mężczyznę do przeprosin pokrzywdzonego i pokrycia kosztów procesu.

"Mimo że nałożona przez sąd II instancji kara jest względnie łagodna, to w niniejszej sprawie powinna być uznana w całości za nieproporcjonalną, a oskarżony powinien zostać uniewinniony" - wnioskował RPO do SN.

Argumentację RPO podzieliła w zeszłym tygodniu Izba Karna SN. "Sąd Najwyższy podkreślił, że dziennikarze lokalni nie są profesjonalistami, często amatorsko prowadzą portale internetowe, lokalne blogi i mają ograniczony dostęp do informacji publicznej. Nie było innego sposobu weryfikacji tych informacji niż przez zadanie pytań burmistrzowi" - przekazano.

"Inną kwestią jest rzeczywiste wyrządzenie szkody - sądy obu instancji dostrzegły, że społeczna szkodliwość czynu była albo znikoma albo nieznaczna, jak również to, że burmistrz mógł opublikować oficjalne wyjaśnienie tego problemu z czego jednak nie skorzystał" - uznał SN w argumentacji cytowanej na stronie Rzecznika. (PAP)

autor: Marcin Jabłoński

mja/ mok/