Kamil Zaradkiewicz skierował do Trybunału Konstytucyjnego pytanie o zgodność z ustawą zasadniczą przepisów pozwalających badać na wniosek strony, czy sędzia Sądu Najwyższego spełnia standardy bezstronności i niezawisłości.
Uchwalone na wniosek prezydenta przepisy o tzw. teście niezależności sędziów Sądu Najwyższego pozwalają na kwestionowanie ich statusu z powodu okoliczności towarzyszących ich powołaniu – twierdzi Kamil Zaradkiewicz, który sam został rekomendowany na stanowisko sędziego SN przez obecną Krajową Radę Sądownictwa. Jego zdaniem rozwiązania te Trybunał Konstytucyjny powinien uznać za niezgodne z ustawą zasadniczą.
Ogólnikowość przepisu
Kamil Zaradkiewicz w swym pytaniu prawnym skierowanym do TK odnosi się do czterech przepisów wprowadzonych prezydencką nowelą z 2022 r. (Dz.U. z 2022 r. poz. 1259), które pozwalają na przeprowadzanie wobec sędziów SN tzw. testu bezstronności i niezawisłości (patrz: infografika). Domagać się jego wykonania może strona lub uczestnik postępowania, a podstawą takiego wniosku nie mogą być wyłącznie okoliczności towarzyszące powołaniu sędziego SN.
Przepisy te od początku budziły duże wątpliwości. Przeciwko ich wprowadzeniu protestowała m.in. I prezes SN czy Krajowa Rada Sądownictwa. Zdaniem prof. Małgorzaty Manowskiej prezydenckie rozwiązanie stanowi naruszenie zasady nieusuwalności sędziego i niezawisłości, a także jest zaprzeczeniem konstytucyjnej procedury powołania sędziego.
Teraz do tego chóru krytyków dołączył jeden z tzw. nowych sędziów SN – Kamil Zaradkiewicz. Skierował on do TK pytanie prawne, w którym kwestionuje zgodność z ustawą zasadniczą omawianych przepisów. Zarzuca im m.in. ogólnikowość, która jego zdaniem może stanowić „podstawę dalszych ocen oderwanych od standardów konstytucyjnych i przesłanek ustawowych, stając się co najwyżej narzędziem reprezentantów władzy sądowniczej do podważania pozycji prawnej i ustrojowej sędziów”.
Przy okazji Zaradkiewicz niejako zarzuca tym składom orzekającym, które testy wykonują, że ignorują standard konstytucyjny wynikający wprost z orzecznictwa TK. Chodzi m.in. o wyrok TK z 20 kwietnia 2020 r. (sygn. akt U 2/20), w którym zakwestionowano uchwałę trzech połączonych izb SN ze stycznia 2020 r. (sygn. akt BSA I 4110 1/20) zawierającą wskazówki, jak testować sędziów powołanych na wniosek obecnej KRS. Takie ignorowanie orzecznictwa sądu konstytucyjnego ma stanowić, zdaniem Zaradkiewicza, jawne, oczywiste i rażące pogwałcenie zasady legalizmu, „z której respektowania nie są zwolnione organy władzy sądowniczej oraz ich piastuni”. Autor pytania prawnego zarzuca również sędziom wykonującym testy pogwałcenie art. 190 ust. 1 konstytucji, który stanowi, że orzeczenia TK mają moc powszechnie obowiązującą. Jako przykład takiego rzekomego pogwałcenia wskazuje postanowienie SN z 27 lutego 2023 r. (sygn. akt II KB 10/22), którym odsunięto od orzekania jednego z tzw. nowych sędziów SN, powołując się przy tym m.in. właśnie na uchwałę trzech połączonych izb SN.
– To, co robi Kamil Zaradkiewicz, wpisuje się w działania innych tzw. neosędziów, które mają na celu wyłącznie zachowanie nienależnych im stanowisk. Im chodzi tylko o ich kariery i uposażenie, a nie o dobro wymiaru sprawiedliwości. Jeżeli ktoś ma co do tego wątpliwości, to niech spojrzy na to, jak funkcjonuje obecnie SN, w którym większość mają właśnie neosędziowie – komentuje Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”, nawiązując do problemu narastających zaległości w SN, zwłaszcza w Izbie Cywilnej, o którym pisaliśmy w DGP.
Nieprecyzyjne okoliczności
Kamil Zaradkiewicz zarzuca prezydenckim przepisom, że te, wbrew konstytucji, pozwalają de facto kwestionować status sędziego SN z powodu okoliczności towarzyszących jego powołaniu. Jak czytamy w uzasadnieniu pytania do TK, istotne wątpliwości budzi już samo uznanie, że takie okoliczności „bez sprecyzowania ich charakteru mogły być tymi, które wpływają na ocenę niezawisłości lub bezstronności sędziego w ogólności”.
Zaradkiewicz podkreśla, że „ewentualna wadliwość procedury nominacyjnej na etapie poprzedzającym powołanie przez Prezydenta RP nie może w świetle orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego być samodzielnie oceniana i kwestionowana w jakimkolwiek trybie, w tym w szczególności w ramach bądź «przy okazji» rozpoznawania określonej sprawy cywilnej lub karnej”.
Domniemanie zawisłości
Dr hab. Jacek Zaleśny, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego, wprowadzenie tzw. testu niezawisłości nazywa działaniem ustrojowo niewłaściwym.
– Zawsze wtedy, gdy status sędziego budzi wątpliwość, mamy instytucję prawną w postaci wniosku o wyłączenie go z postępowania. I ta instytucja prawna nie budzi kontrowersji, w tym nie budzi wątpliwości z punktu widzenia niezawisłości sędziego. Natomiast test na niezawisłość i bezstronność sam w sobie podważa zaufanie do sędziów. Co to za niezawisły sędzia, kiedy musimy w trakcie trwającego postępowania sprawdzać, czy on jest faktycznie niezawisły? – pyta warszawski prawnik.
– Kiedy patrzymy na przesłanki powołania na urząd sędziego, to jedną z nich jest właśnie danie gwarancji niezawisłości i bezstronności. Tak więc w prawie uznajemy, że osoba powołana na urząd sędziego te gwarancje daje. Natomiast mechanizm testowania odwraca tę sytuację, podważa to zaufanie, stwarza stan faktyczny, w którym wobec wszystkich sędziów możemy zadawać pytania, czy oni są niezawiśli, bezstronni, i to sprawdzać. Dotychczas mówiliśmy o domniemaniu niezawisłości i bezstronności, a aktualnie można mówić o domniemaniu zawisłości i stronniczości – kwituje dr hab. Zaleśny.©℗