W radzie naukowej instytutu powołanego do życia i nadzorowanego przez premiera zasiadają osoby ściśle związane z Trybunałem Konstytucyjnym, w tym jeden z jego sędziów. Budzi to wątpliwości wielu prawników.

Chodzi o Instytut De Republica, który został powołany zarządzeniem prezesa Rady Ministrów z 16 lutego 2021 r. Wśród członków jego rady naukowej można znaleźć m.in. dra hab. Michała Warcińskiego, sędziego Trybunału Konstytucyjnego.

– To co najmniej pewna niezręczność. Sędzia TK powinien unikać tego typu aktywności, aby nie budzić podejrzeń co do jego niezależności. W końcu instytut, o którym tutaj mowa, został powołany, a także bezpośrednio podlega premierowi, a więc przedstawicielowi władzy wykonawczej – komentuje Wojciech Hermeliński, sędzia TK w stanie spoczynku. Jak dodaje, on nigdy, jako sędzia TK, nie podjąłby się takiej działalności, gdyż nie chciałby tworzyć nawet cienia podejrzenia co do zależności od innej władzy.

TK w odpowiedzi na nasze pytania podkreśla tymczasem, że żaden z pracowników i sędziów TK nie jest zatrudniony w Instytucie De Republica, członek jego rady naukowej nie jest w żadnym stosunku podległości wobec prezesa Rady Ministrów, a statutowe funkcje rady nie mają żadnego związku z tworzeniem, wykładnią oraz oceną aktów normatywnych.

Wątpliwa aktywność

Jak wynika ze wspomnianego zarządzenia: „Instytut jest państwową jednostką budżetową podległą Prezesowi Rady Ministrów”. O jego statucie również decyduje premier, podobnie jak o wysokości wynagrodzeń wypłacanym członkom rady naukowej. W 2021 r. wynosiły one ok. 4,6 tys. zł. Rodzą się więc pytania, czy sędzia TK, który przecież – jako członek składów orzekających – ma za zadanie oceniać pracę prezesa Rady Ministrów oraz członków jego rządu (TK może badać konstytucyjność wydawanych przez nich rozporządzeń), powinien brać udział w pracach instytutu niemal całkowicie zależnego od tegoż prezesa RM. Tym bardziej że premier może występować z wnioskami do TK o zbadanie konkretnych przepisów, co zresztą miało już miejsce.

– Sędzia, który pracuje dodatkowo w jednostce podległej premierowi i otrzymuje za to od premiera wynagrodzenie, powinien sam wyłączyć się od rozpatrywania tego typu spraw. Może bowiem dochodzić tutaj do konfliktu interesów. I tu nie chodzi nawet o to, czy taki sędzia jest rzeczywiście od tego premiera zależny, a o to, aby postronny obserwator nie nabrał choćby cienia podejrzenia co do tego, że może nie być on z tego powodu bezstronny – uważa Wojciech Hermeliński.

Biuro prasowe TK zauważa, że pracownicy i sędziowie TK podejmowali i podejmują działalność pozaorzeczniczą zarówno w radach naukowych różnych instytucji publicznych, jak i na uniwersytetach, a także korzystali z grantów i dofinansowań publikacji przez jednostki związane z budżetem państwa.

– Jednak czym innym jest taka praca na uczelni, a czym innym w instytucie tak silnie powiązanym z władzą wykonawczą – zwraca uwagę sędzia Hermeliński.

Inny nasz rozmówca, doktor prawa chcący zachować anonimowość, prezentuje w tej kwestii znacznie bardziej radyklany pogląd. Jego zdaniem w przypadku sędziów należy dążyć do bezwzględnej niepołączalności z jakąkolwiek działalnością zarobkową.

– Oznacza to, że docelowo – co najmniej w przypadku sędziów TK – należy zlikwidować wyjątek dotyczący zatrudnienia w charakterze nauczyciela akademickiego – uważa. Jak dodaje w obecnej sytuacji, gdy jest to dopuszczalne, należy interpretować go zawężająco.

– Nie powinien on zatem obejmować zarobkowania w instytucjach paranaukowych czy think tankach działających na rzecz władzy wykonawczej – mówi doktor prawa.

Wszyscy nasi rozmówcy są zaś zgodni co do tego, że po to sędziowie TK mają tak wysokie pensje (ponad 22 tys. zł) i takie zabezpieczenia socjalne, aby nie musieli szukać dodatkowego sposobu zarobkowania.

– Jako społeczeństwo płacimy sędziom TK niemałe pieniądze i możemy oczekiwać, że będą oni skupiać się na tym, do czego zostali powołani – słyszymy od jednego z profesorów.

Permanentny konflikt

Ze strony internetowej instytutu wynika, że jego członkami są też m.in. dr Bartosz Skwara, dyrektor Biura Służby Prawnej TK, czy dr hab. Jadwiga Potrzeszcz, asystentka sędziego TK.

Pytany o tę kwestię jeden z naszych rozmówców, doktor prawa, zauważa, że w odniesieniu do asystentów sędziów i innych pracowników administracyjnych w sądach powszechnych problem ten bywa regulowany przez kodeksy etyczne poszczególnych sądów jako konflikt interesów.

– W przypadku zatrudnienia w ramach administracji rządowej lub instytucji naukowych z nią związanych tworzy się potencjalny konflikt interesów o charakterze permanentnym, który w każdej chwili może przerodzić się w konflikt aktualny. W takiej sytuacji asystent powinien wyłączyć się z danego postępowania – kwituje nasz rozmówca. ©℗

Jakie wymogi etyczne stawia się sędziom Trybunału Konstytycyjnego / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe