To, co od ładnych już paru lat dzieje się wokół Igora Tulei, jest najlepszym dowodem na to, że rządzący powinni trzymać się od sądownictwa z daleka. A jeśli już nie ma innego wyjścia – bo nie bądźmy naiwni, czasem i tak bywa – zmiany powinny być przeprowadzane za pomocą skalpela, a nie siekiery i młota pneumatycznego.

Sprawa znanego warszawskiego sędziego jak w soczewce skupia wszelkie patologie, z jakimi mamy do czynienia, odkąd partia nami rządząca za cel obrała sobie reformę wymiaru sprawiedliwości. Mamy więc chaotyczne i zupełnie nieracjonalne działania (będące po części wynikiem nieprzemyślanych zmian w prawie, a po części zmian kadrowych na takich stanowiskach jak rzecznicy dyscyplinarni sędziów) organów, które w założeniu miały ścigać przestępców w togach, a zamiast tego nieudolnie próbują uciszać sędziów, którym nie podoba się to, co z sądownictwem wyrabiają rządzący. Mamy polityczne bicie piany, zawsze wtedy, gdy zapadające w sprawie Tulei orzeczenia sądów są nie w smak przedstawicielom władzy. Jednocześnie czyni się z tego sędziego niemal świętego, ikonę, męczennika w walce o imponderabilia sądowe, co w normalnych warunkach też nie powinno mieć miejsca.
Wszystko to można było obserwować w ostatni wtorek, kiedy to Izba Odpowiedzialności Zawodowej Sądu Najwyższego postanowiła nie zgodzić się na przymusowe doprowadzenie sędziego do prokuratury i przywróciła go do orzekania. Zrobiła to, podtrzymując wcześniejszą decyzję w zakresie doprowadzania wydaną przez jej poprzedniczkę, a więc Izbę Dyscyplinarną SN, a w zakresie przywrócenia do pracy – decyzję ID SN uchyliła. Przy czym należy podkreślić, że w stosunku do IOZ istnieją podobne wątpliwości, jakie istniały w przypadku izby, którą zastąpiła. A wszystko oczywiście dlatego, że w obu zasiadają/zasiadali sędziowie powołani na wniosek obecnej, zdaniem wielu niekonstytucyjnej Krajowej Rady Sądownictwa. O tym zresztą mówił sam Tuleya tuż po ogłoszeniu decyzji IOZ SN. I zapowiedział, że nie wycofa wniosków o wyłączenie od swojej sprawy dwóch sędziów SN, którzy nie mają oporów przed orzekaniem właśnie w ramach IOZ SN razem z tzw. neosędziami. W efekcie wtorkowe rozstrzygnięcie może więc jeszcze ulec zmianie. Należy również pamiętać, że ID SN uchyliła Igorowi Tulei immunitet. A to oznacza, że i ta kwestia może niedługo znaleźć się na wokandzie IOZ (choć sam sędzia twierdzi, że nie będzie się o to starał).
Wygląda więc na to, że to nie koniec spektaklu, który coraz bardziej przypomina podrzędny wodewil niż batalię o przywrócenie praworządności. I tak już zapewne zostanie, chyba że rządzący (obojętnie, czy ci obecni, czy ci, którzy przyjdą po nich) na serio wezmą sobie do serca zasadę trójpodziału władzy. No i wyrzucą ze swoich gabinetów siekiery i młoty. W obu kwestiach jestem jednak pesymistką. ©℗