Zanieczyszczenie Odry, zamiast refleksji nad rozsypką administracji publicznej, stało się kolejną okazją do prezentacji wyższości systemu drakońsko surowych kar nad rozwiązaniami racjonalnymi. Oburzenie skalą i stopniem degradacji naturalnego środowiska wodnego, obrazami tysięcy ryb leżących na brzegach rzeki spotkało się z niezwłoczną odpowiedzią polityków.
Zanieczyszczenie Odry, zamiast refleksji nad rozsypką administracji publicznej, stało się kolejną okazją do prezentacji wyższości systemu drakońsko surowych kar nad rozwiązaniami racjonalnymi. Oburzenie skalą i stopniem degradacji naturalnego środowiska wodnego, obrazami tysięcy ryb leżących na brzegach rzeki spotkało się z niezwłoczną odpowiedzią polityków.
Nieoczekiwanie jednak, zamiast poznać źródło katastrofy ekologicznej, podmioty i osoby za nią odpowiedzialne, informacje o działaniach ograniczających skutki katastrofy i krokach prawnych w celu ukarania sprawców, usłyszeliśmy od rządzących, że trzeba podwyższyć przewidzianą w ustawie granicę kary za tego rodzaju zdarzenia. Że po uchwaleniu nowelizacji kodeksu karnego nie będzie już pobłażania dla nieodpowiedzialnych, niszczycielskich wybryków. Teza, że obowiązujące przepisy kryminalizujące zdarzenia godzące w środowisko naturalne są nadmiernie liberalne, uzupełniana była twierdzeniem, że pobłażliwość wobec przestępców rozzuchwala.
Skrzętnie omijano wstydliwe fakty, że jedynym pomysłem władzy na wykrycie i pociągnięcie do odpowiedzialność sprawców było wyznaczenie nagrody w wysokości 1 mln zł, a na usuwanie skutków katastrofy ekologicznej – wykorzystanie potencjału wędkarzy, rybaków i wolontariuszy.
Unikano też jak ognia wskazania, jak dalece na opieszałość i niezborność w działaniach agend rządowych zmierzających do wykrycia i pociągnięcia do odpowiedzialności sprawców wpłynęła politycznie nominowana obsada posadowionych na obrzeżach Odry spółek z udziałem Skarbu Państwa oraz Wód Polskich.
Przemilczano też zaniechanie przez rząd w ciągu ostatnich lat stworzenia i wdrożenia systemowych proekologicznych rozwiązań, zamiast których dostaliśmy bezsensowny spór z Unią o zasadność ochrony klimatu.
Skażenie drugiej polskiej rzeki wykorzystano natomiast, by promować bezrefleksyjną koncepcję drakońsko surowego prawa karnego. Odwołując się do rzekomych pozytywnych skutków wprowadzenia w 2017 r. systemu bardzo surowych kar za tzw. przestępstwa vatowskie, przedstawiciele władzy podkreślali, że uchwalona przez Sejm i odrzucona w całości przez Senat nowelizacja k.k. z pewnością wyeliminuje w przyszłości tego typu zdarzenia przez skuteczne zarządzenie przez represję. W jakimś stopniu nawiązujące do doświadczeń związanych ze strategią zero tolerancji.
Strach przed nieadekwatną, bo niewspółmierną do przewiny, karą ma dać efekt zapobiegawczy. Oddziaływanie przez zastraszenie nie tyle nieuniknionością konsekwencji naruszenia prawa, ile odstraszającą surowością sankcji z ograniczeniem do minimum sędziowskiej swobody w zakresie wymiaru kary. Przekonanie o prewencyjnej skuteczności surowych kar opiera się na założeniu, że ich wysokość ma paraliżować potencjalnych sprawców. To zaś zakłada, że rozmiar przewidzianych w systemie kar nie pozostaje w żadnej racjonalnej relacji do wartości zagrożonych lub zniszczonych w wyniku popełnienia przestępstwa. Ludzkimi zachowaniami ma sterować strach. Nie sprawiedliwość karania, lecz odstraszająca surowość.
Prezentując takie podejście, pominięto analizę społecznych skutków zarządzenia przez represję. Zapomniano, że to właśnie podczas publicznych egzekucji kieszonkowców odnotowywano najwięcej kradzieży kieszonkowych. A nawet jeśli strach może czasami powstrzymać przed zachowaniami niepożądanymi, nigdy nie prowadzi do rzeczywistej internalizacji norm.
Przemilczano kwestie społecznych kosztów nadmiernej punitywności prawa karnego. Nie tylko w aspekcie ekonomicznym, ale przede wszystkim w aspekcie społecznym. Jeśli nie uda się zbudować systemu prawa karnego przewidującego za wszystkie przestępstwa bezwzględne dożywocie, po odbyciu kary sprawca przestępstwa musi powrócić do życia poza murami zakładu. Nieadekwatna do szkody i przewiny dolegliwość związana z karą nie wywołuje u sprawcy skłonności do zachowania zgodnego z prawem. Generuje za to sprzeciw wobec kary przekraczającej społeczne zrozumienie. Przekonuje, że system nieproporcjonalnej represji nie może działać, wywołując społeczne potępienie. Daje odmienne od oczekiwanych przez ustawodawcę skutki. Zwłaszcza gdy grupy uprzywilejowane z uwagi na polityczne koneksje mogą korzystać z bezkarności. Rodzi poczucie, że nadmierną surowość da się ominąć metodami dalekimi od społecznie akceptowalnych.
Przekonanie o cudownym działaniu surowości kar, przy braku dostatecznej sprawności w wykrywaniu i dążeniu do ukarania sprawców przestępstw, dobrze obrazuje stan bezradności w przypadku Odry. Mimo nadzwyczajnej skali zjawiska, społecznego oburzenia, zapowiedzi niezwłocznego ukarania sprawców na wielu płaszczyznach widzimy bezradność i nieskuteczność. Indolencja państwa rozzuchwala. Nie da się tego smutnego efektu zniwelować zapowiedzią drakońskiej surowości kar. Uchwalenie k.k. z systemem nawet najsurowszych sankcji nie wywoła oczekiwanej przez władze reakcji.
Warto przeto, odwołując się do tego przykładu, raz jeszcze rozważyć, czy nie lepiej poświęcić energię i publiczne pieniądze na system zachęcający do stosowania proekologicznych rozwiązań, wzmocnienie kontroli w trybie administracyjnym, zwiększenie efektywności ścigania i karania oraz egzekwowania sankcji administracyjnych. Eliminowanie potencjalnych zagrożeń na przedpolu, a w razie naruszenia rzeczywistą nieuchronność skutków określonych przez prawo. Wobec każdego, niezależnie od politycznych koneksji. Kary racjonalne, co nie znaczy bezrozumnie surowe, zapobiegają popełnianiu przestępstw zdecydowanie lepiej niż model sprawiedliwości odpowiadający przekonaniom komisarzy ludowych.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama