O niezawisłości sędziowskiej wypowiadały się europejskie trybunały, nowelizacja ustawy o sądach powszechnych wprowadziła nowy ustawowy mechanizm kontroli, a w lipcu Sąd Najwyższy wykorzystał w praktyce swój odrębny test.
O niezawisłości sędziowskiej wypowiadały się europejskie trybunały, nowelizacja ustawy o sądach powszechnych wprowadziła nowy ustawowy mechanizm kontroli, a w lipcu Sąd Najwyższy wykorzystał w praktyce swój odrębny test.
Izba Karna Sądu Najwyższego w składzie trzech sędziów – Jarosław Matras (przewodniczący, sprawozdawca), Małgorzata Wąsek-Wiaderek i Włodzimierz Wróbel – wydała 26 lipca pierwszy wyrok (sygn. akt III KK 404/21), w którym zastosowano test niezawisłości oparty na uchwale trzech izb Sądu Najwyższego z 23 stycznia 2020 r. (sygn. akt BSA l-4110-1/20) i orzecznictwie sądów europejskich. Sprawa dotyczy prezesa lubelskiego Sądu Apelacyjnego Jerzego Daniluka, a badanie niezawisłości przeprowadzono przy okazji rozpatrywania kasacji złożonej przez jedną ze stron postępowania toczącego się przed zarządzanym przez niego sądem.
Niesłusznie aresztowany obywatel toczył spór ze Skarbem Państwa, najpierw przed SO w Lublinie, potem odwołaniem zajął się właśnie wspomniany Sąd Apelacyjny, od którego orzeczenia zastosowano nadzwyczajny środek zaskarżenia do Sądu Najwyższego. Tam zaś skład sędziowski uznał, że niezbędne jest przeprowadzenie testu niezależności i bezstronności sędziego Daniluka. W jaki sposób Sąd Najwyższy go przeprowadził? Zaczął od trybu. Jak sam zauważył, w składzie sądu odwoławczego była również druga sędzia, która uzyskała nominację w wadliwej procedurze. Choć w stosunku do niej – prócz wady strukturalnej w procesie nominacji – nie są znane informacje wskazujące na istnienie dodatkowych elementów zależności od władzy wykonawczej. Dlatego też w jej przypadku testu nie przeprowadzono z urzędu, a w przypadku sędziego Daniluka mowa jest i o „podważeniu generalnego domniemania co do niezawisłości” i niedopełnieniu wymogu obiektywnej bezstronności w rozstrzyganiu sprawy godzącej w interesy Skarbu Państwa. W dalszej części opublikowanego uzasadnienia czytamy o wątpliwościach co do powołania na stanowisko wiceprezesa sądu apelacyjnego w 2017 r. (resort sprawiedliwości miał odrzucić wszystkie przedstawione mu kandydatury), o „czysto formalnym przeniesieniu etatu do Sądu Okręgowego w Siedlcach” (co miało skutkować otrzymaniem zwrotu pieniędzy za wynajmowane mieszkanie) czy relacji z ówczesnym wiceministrem sprawiedliwości Łukaszem Piebiakiem (miał on pozytywnie rozpatrzyć wniosek o przeniesieniu do SO w Siedlcach, zaś Daniluk podpisał listę poparcia do kandydowania do Krajowej Rady Sądownictwa dla byłego już wtedy wiceministra). SN przyjrzał się następnie opinii wizytatorów oceniających pracę sędziego Daniluka podczas konkursu przed KRS, zanim ten został sędzią apelacyjnym. Ta miała się opierać głównie na dokumencie wydanym przez dyrektora Departamentu Wykonywania Orzeczeń i Probacji Ministerstwa Sprawiedliwości. Zabrakło omówienia przyczyn uchylenia wyroku w sprawie IV K [Z]/09 przez skład, w którym sędzia Daniluk zasiadał jako przewodniczący i referent sprawy – Sąd Apelacyjny stwierdził, że dopuszczono się wielu błędów (lakoniczność uzasadnienia; brak rozważenia wszystkich istotnych faktów w sprawie czy wymiaru kary za ciąg przestępstw, a także analizy wyjaśnień oskarżonego pod względem ich wiarygodności) czy chociażby nieterminowego napisania uzasadnienia. Głosowanie w Kolegium Sądu Administracyjnego w Lublinie w czerwcu 2018 r. zakończyło się wynikiem zero głosów „za” sędzią Danilukiem i pięć „przeciw”; a podczas Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Apelacji Lubelskiej stosunek ten wynosił 5 : 58. Mimo negatywnych opinii ze strony obu gremiów, zespół Krajowej Rady Sądownictwa jednomyślnie zarekomendował go na wolne stanowisko w SA w Lublinie, na które został później wybrany podczas posiedzenia plenarnego KRS (choć w opinii członków zgromadzenia konkurencyjne kandydatury odznaczały się większymi kompetencjami). Ostatnią kwestią, na którą sędziowie SN zwrócili uwagę, było złożenie przez sędziego Daniluka, podczas trwającego postępowania kasacyjnego, skargi na czynności orzecznicze Sądu Najwyższego do I prezes SN. Domagał się on wszczęcia postępowania dyscyplinarnego wobec całego składu orzekającego (rzecznik dyscyplinarny Sądu Najwyższego odmówił).
– To jest bardzo ważny wyrok, ponieważ pierwszy raz Sąd Najwyższy dokonał weryfikacji prawidłowości powołania neosędziowskiego w sądach powszechnych – komentuje mecenas Michał Wawrykiewicz z inicjatywy Wolne Sądy. – Do tej pory wydawał on wiele orzeczeń w sprawie neosędziów, ale tych w SN, i za każdym razem uznawał, że składy z ich udziałem są nieprawidłowo obsadzonym sądem, który nie może wydawać ważnych wyroków. Jest ponad 2 tys. takich neosędziów, z czego tylko 50 w Sądzie Najwyższym, reszta to są sądy powszechne i administracyjne. Myślę więc, że to orzeczenie będzie oddziaływać bardzo istotnie na dalsze losy sądownictwa. Sądy będą przecież patrzeć na to, co mówi SN – dodaje.
Jak wskazują eksperci, z którymi rozmawialiśmy, problematyczna może być jednak forma przeprowadzonego przez Izbę Karną SN testu. Prześledzenie kariery danego sędziego może być trudniejsze w sytuacji, w której jego działalność nie jest tak szeroko opisana przez media.
– Główny element użytego testu opiera się na uchwale trzech izb Sądu Najwyższego ze stycznia 2020 r., Stwierdzono w niej, że w przypadku sędziów sądów niższych instancji, którzy zostali powołani na wniosek obecnej Krajowej Rady Sądownictwa, nie należy z góry przesądzać o nienależytym obsadzeniu składu. Trzeba patrzeć na konkretne okoliczności towarzyszące nominacji takich osób. Podobnie jak ostatnie orzeczenie Izby Karnej SN, uchwała trzech połączonych izb czerpie wiele inspiracji z orzecznictwa europejskich trybunałów. Przy czym, w przeciwieństwie do nich, tutaj w orzeczeniu chodzi w moim przekonaniu o prawo do niezależnego sądu, a nie prawo do sądu ustanowionego zgodnie z prawem. Jeżeli przejrzymy to orzeczenie Izby Karnej, to w uzasadnieniu przedstawiona jest cała ścieżka kariery sędziego Daniluka, potem zaś szczegółowo omówiono okoliczności jego awansu, wcześniej jego przeniesienia do innego sądu. To wszystko łącznie skłoniło Sąd Najwyższy do uznania, że taka osoba nie daje rękojmi niezawisłości. W związku z tym sąd był nienależycie obsadzony. Mam wrażenie, że to jednak inny poziom badania niż ze strony ETPC czy TSUE – mówi Patryk Wachowiec, analityk prawny Forum Obywatelskiego Rozwoju. Czym charakteryzuje się orzecznictwo sądów europejskich w tej kwestii? – Zarówno Europejski Trybunał Praw Człowieka, jak i Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej zajmowały się zagadnieniem gwarancji prawa do sądu w kontekście wadliwości procedury powoływania sędziów. W wyroku w sprawie Ástráðsson przeciwko Islandii z grudnia 2020 r. (skarga nr 26374/18), ETPC ustanowił trójstopniowy test polegający na zbadaniu, czy w procesie nominacji doszło do oczywistego naruszenia podstawowych zasad powoływania sędziów. Dodatkowo sprawdza się, czy sądy krajowe były w stanie skutecznie zbadać podniesione nieprawidłowości, np. w ramach kontroli instancyjnej. Trybunał w Strasburgu zastosował ten test m.in. w polskich sprawach dotyczących nominacji do Trybunału Konstytucyjnego czy poszczególnych izb SN – tłumaczy Patryk Wachowiec.
Z kolei kilka miesięcy wcześniej Trybunał Sprawiedliwości UE w sprawie Simpson przeciwko Radzie (C-542/18 RX), uznał, że każdy sąd ma obowiązek sprawdzić z urzędu, czy spełnia wymogi niezawisłości, bezstronności i ustanowienia na mocy ustawy. TSUE uznał, że do naruszenia prawa do sądu dojdzie wtedy, gdy – podobnie jak zdaniem trybunału w Strasburgu – stwierdzone nieprawidłowości dotyczą podstawowych norm dotyczących powoływania sędziów oraz mają taki charakter i wagę, że stwarzają rzeczywiste ryzyko, że pozostałe władze udaremniły cel, jakiemu służy proces nominacji sędziów.
– Test „strasburski” jest bardziej techniczny w porównaniu do testu „luksemburskiego”, w którym bada się raczej intencję i skutek ingerencji polityków w proces nominacji sędziowskich, jednak w kolejnych orzeczeniach obu trybunałów można zauważyć, że oba podejścia zaczynają się zazębiać – zauważa Wachowiec.
15 lipca weszła jednak w życie nowelizacja prawa o ustroju sądów powszechnych (Dz.U. z 2022 r. poz. 1259), która wprowadziła kolejny test niezawisłości. Jak czytamy w art. 42a par. 3, „Dopuszczalne jest badanie spełnienia przez sędziego wymogów niezawisłości i bezstronności z uwzględnieniem okoliczności towarzyszących jego powołaniu i jego postępowania po powołaniu”. Test ten obarczony jest jednak wieloma wadami. Pierwsza z nich to brak jasnej definicji „niezawisłości”, co może dawać zbyt duży luz decyzyjny dla orzekających. Na pytanie skierowane do Ministerstwa Sprawiedliwości, otrzymaliśmy jedynie komunikat, że: „Zgodnie z Konstytucją powołanie na stanowisko sędziego, na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa, jest prerogatywą Prezydenta RP. W związku z tym prawidłowość wyboru sędziego nie podlega jakiejkolwiek kontroli, w szczególności kontroli sądu w toku postępowania sądowego. Osobą nieuprawnioną lub niezdolną do orzekania w rozumieniu Kodeksu postępowania karnego jest osoba, która nie ma uprawnienia do orzekania w jakimkolwiek sądzie. Za nienależytą obsadę sądu w rozumieniu KPK rozumie się natomiast sytuację, gdy sąd orzeka w składzie nieznanym ustawie”.
W przedstawionej Senatowi opinii rzecznika praw obywatelskich na temat ustawy z 26 maja 2022 r. o zmianie ustawy o Sądzie Najwyższym oraz niektórych innych ustaw przedstawiono kolejne słabości tego mechanizmu: nie pozwala na uzdrowienie wad prawnych powołań sędziowskich, a wręcz przeciwnie – utrzymane są przepisy zakazujące takiej weryfikacji pod rygorem odpowiedzialności dyscyplinarnej. Nie pozwala się na weryfikację orzeczeń wydanych z udziałem sędziów powołanych od 2018 r. Ustawa utrzymuje też w obrocie orzeczenia Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, które w uchwale trzech izb Sądu Najwyższego zostały uznane za ex lege nieważne. W ramach testu bezstronności o wyłączeniu sędziego będzie mógł decydować sędzia, który sam został powołany na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa ukształtowanej w trybie określonym przepisami ustawy z 8 grudnia 2017 r. Ustawa powinna wprost wyłączać taką możliwość. Nie określa też reguł losowania składów orzekających w procedurze testu bezstronności.
Kolejne wątpliwości zgłasza Patryk Wachowiec. – W szczegółach to wygląda tak, że to uczestnik postępowania (i to nie każdy) musi złożyć wniosek do sądu. Termin jest krótki: siedem dni od poinformowania o takiej możliwości; później prawo to wygasa. Konfrontując test ten z wyrokiem w sprawie Simpson, w którym TSUE mówi wyraźnie, że każdy sąd ma obowiązek z urzędu zbadać, czy sam stanowi taki sąd ustanowiony zgodnie z prawem, widzimy, że w teście ustawowym mamy badanie na wniosek. Co więcej, także sąd błędnie obsadzony może badać taki wniosek i wtedy wyłączonemu sędziemu też przysługuje odwołanie do Sądu Najwyższego. Mamy więc kaskadowy problem, w którym tylko od skrupulatności pełnomocnika zależy, czy ten mechanizm będzie skuteczny. Siedmiodniowy termin na prześledzenie kariery i okoliczności powołania danej osoby też wydaje się zbyt krótki, szczególnie że informacje o tych osobach nie są publicznie dostępne. A przecież potem, chociażby w trakcie postępowania, też mogą wyjść na jaw jakieś informacje, a nie będzie już można podnieść tego zarzutu.
W tym całym chaosie pojęciowym i mnogości proceduralnych mechanizmów należy się zastanowić, na ile zawarte w art. 45 Konstytucji RP prawo do sądu jest chronione.
– Obywatel powinien mieć możliwość zainicjowania badania bezstronności sędziego, lecz jednocześnie taka powinność spoczywa również na sądzie, który powinien rozważyć istnienie tego typu okoliczności z urzędu. Z całą stanowczością należy jednak podkreślić, że w każdym przypadku badanie bezstronności sędziego powinno mieć charakter indywidualny. Sam fakt powołania sędziego przez Prezydenta RP wskutek nominacji przez KRS nie może stanowić wyłącznej podstawy dla stwierdzenia braku niezależności i niezawisłości. Innymi słowy sam udział w procedurze przed KRS w składzie ukształtowanym po 2017 r. nie może stanowić apriorycznej podstawy do stwierdzenia niezdolności sędziego do bezstronnego i niezawisłego orzekania. W świetle standardu międzynarodowego, utrwalonego w orzecznictwie zarówno ETPC, jak i TSUE, dla oceny trybu powoływania sędziów z punktu widzenia prawa do niezawisłego i bezstronnego sądu istotne jest całościowe uwzględnienie potencjalnych czynników mogących wpływać na ten standard. Podobne stanowisko zajął Sąd Najwyższy w kilku orzeczeniach, w tym m.in. w uchwale trzech izb SN z dnia 23 stycznia 2020 r. oraz w podjętej niedawno uchwale w składzie siedmiu sędziów z 2 czerwca (I KZP 2/22). Konieczność dokonania indywidualnej oceny bezstronności sędziego akcentowana jest także przez rzecznika praw obywatelskich od dłuższego czasu. Mamy zatem do czynienia z kilkoma procedurami wyłączenia sędziego, których kontury mogą się okazać na tyle rozmyte, że określenie tego, która z nich powinna znaleźć zastosowanie, może się okazać trudnym zadaniem. Z pewnością jest to stan wysoce niepożądany z punktu widzenia interesu obywateli – mówi nam Valeri Vachev, zastępca RPO.
– Jeżeli jest ponad 2 tys. nieprawidłowo powołanych sędziów, to ogromna część wydawanych wyroków jest dotknięta wadliwością. Obywatele mogą korzystać ze wszystkich dostępnych instrumentów do wyeliminowania tychże neosędziów i ich orzeczeń. Mogą składać wnioski o wyłączenie, wznowienie, podnosić zarzuty wadliwości, mogą też wnosić o przeprowadzenie tego nowego ustawowego testu. Ale tak naprawdę wszystko zależy od tego, czy sąd, który te wnioski rozpoznaje, znajduje w sobie wystarczająco dużo odwagi i determinacji. Sąd, który nie będzie się bał ewentualnych sankcji dyscyplinarnych, wyłączy takiego wadliwie powołanego sędziego albo uchyli wydany przez niego wyrok, narażając się jednocześnie na sankcje, z jakimi spotykają się sędziowie, którzy zdecydowali się na taki krok – podsumowuje mec. Wawrykiewicz.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama