Czy przepis pozwalający Naczelnemu Sądowi Administracyjnemu rozpatrywać sprawy na posiedzeniach niejawnych narusza konstytucję? Na takie pytanie odpowie TK.
Czy przepis pozwalający Naczelnemu Sądowi Administracyjnemu rozpatrywać sprawy na posiedzeniach niejawnych narusza konstytucję? Na takie pytanie odpowie TK.
Wprowadzenie stanu epidemii z powodu COVID-19 wpłynęło w znaczny sposób na pracę sądów. Jak pisaliśmy nieraz na łamach DGP, stało się ono pretekstem do znacznego ograniczenia jawności postępowań sądowych i to zarówno w sądach powszechnych, jak i administracyjnych. Ten stan rzeczy najwyraźniej nie podoba się obywatelom, którzy na różne sposoby starają się egzekwować przynależne im konstytucyjne prawo do jawnego rozpatrzenia ich sprawy. Wcześniej pisaliśmy o tym, że do Trybunału Konstytucyjnego wpłynęła skarga na przepisy pozwalające przeprowadzać postępowania niejawnie sądom powszechnym. Teraz do TK wpłynęła podobna skarga dotycząca procedowania w okresie pandemii przed Naczelnym Sądem Administracyjnym.
Do TK zwrócił się obywatel, którego skarga kasacyjna została rozpoznana przez NSA na posiedzeniu niejawnym. Stało się to na podstawie przepisu tzw. ustawy covidowej (patrz: grafika). Skarżący uważa, że regulacja jest niekonstytucyjna, gdyż „daje niczym nieograniczone prawo do wyłączenia jawności rozpraw bez konieczności procedowania i zagwarantowania stronie jawności rozprawy”. Tymczasem - w ocenie autora skargi - da się to zrobić nawet w czasie pandemii, gwarantując przy tym bezpieczeństwo osób biorących udział w postępowaniu. Można np. przeprowadzić posiedzenie w formie zdalnej, co - podkreśla obywatel - „jest technicznie możliwe i praktykowane w innych procedurach sądowych”.
O tym, że obecnie również w NSA istnieje taka praktyka, zapewnia w rozmowie z DGP Sylwester Marciniak, rzecznik prasowy NSA.
- Na to, jaki procent spraw kierowanych jest do rozpoznania na posiedzeniach zdalnych, wpływ ma specyfika danej izby. W Izbie Finansowej i Izbie Gospodarczej obecnie jest to już ponad 50 proc. przypadków - mówi sędzia Marciniak. Jak podkreśla, strony i ich pełnomocnicy bardzo sobie chwalą taki sposób procedowania, gdyż dzięki temu oszczędzają czas oraz koszty dojazdu do Warszawy.
Mniej jawności jest za to nadal w Izbie Ogólnoadministracyjnej. Jak jednak zaznacza Sylwester Marciniak, jest to spowodowane tym, że część stron nie ma po prostu technicznych możliwości uczestnictwa w rozprawie zdalnej. A w takiej sytuacji sprawa jest kierowana do rozpoznania na posiedzeniu niejawnym.
Sędzia Marciniak podkreśla, że obecnie i tak jest o wiele lepiej, jeśli chodzi o jawność w NSA, niż to było na samym początku pandemii. Wówczas bowiem niejawnie rozpatrywano 100 proc. spraw wpływających do tego sądu.
- Nie ma jednak co ukrywać, że dzięki temu udało się uniknąć powstania zaległości - kwituje rzecznik NSA.
Problemem braku jawności w NSA w maju br. zajmował się już sam NSA (sygn. akt II OSK 1652/21). Stało się to za sprawą jednej ze stron, która domagała się wznowienia postępowania. A powodem miało być właśnie rozpoznanie jej sprawy przez NSA w sposób niejawny na podstawie przepisów ustawy covidowej. Skarżąca podnosiła m.in., że pozbawiono ją możliwości działania przez arbitralne skierowanie sprawy na posiedzenie niejawne oraz brak publicznego ogłoszenia wyroku. W jej ocenie naruszono w ten sposób standardy sprawiedliwości proceduralnej, której elementem jest prawo do sądu. A prawo to zapisane jest zarówno w konstytucji, jak i Europejskiej konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności.
NSA nie znalazł jednak podstaw do wznowienia postępowania. Jak zauważył, przewidziane w ustawie covidowej ograniczenia są dopuszczalne, gdyż odnoszą się do sytuacji wyjątkowej i mają na celu ochronę zdrowia publicznego. Co więcej, służą realizacji zadań władzy publicznej, wynikających z art. 68 ust. 4 konstytucji. Zgodnie z tym przepisem władze publiczne są obowiązane do zwalczania chorób epidemicznych, równoważąc wartości indywidualne i publiczne w stanach wyjątkowych.
Zarazem jednak NSA stwierdził już w swoim orzecznictwie, że są pewne granice, których sądy nie mogą przekraczać, procedując na podstawie rozwiązań wprowadzonych na czas pandemii. Mowa o opisanym przez portal Legalis C.H. Beck orzeczeniu, w którym NSA orzekł, że choć ustawodawca pozwolił w trakcie pandemii załatwiać sądom administracyjnym sprawy na posiedzeniach niejawnych, to jednak nie może to naruszać podstawowych uprawnień strony, a sąd musi tak zorganizować postępowanie, aby jego uczestnicy mogli bronić swoich praw. Tymczasem w sprawie, którą rozpatrywał NSA, tak się nie stało. Chodziło o to, że jeden z wojewódzkich sądów administracyjnych powiadomił stronę o skierowaniu jej sprawy na posiedzenie niejawne. Problem w tym, że powiadomienie zostało odebrane dzień przed terminem posiedzenia, natomiast samo potwierdzenie wpłynęło do WSA pięć dni później. NSA uznał więc, że sąd I instancji w momencie rozpoznawania sprawy nie dysponował informacją, czy i kiedy skarżący otrzymał informację o rozpoznaniu sprawy na posiedzeniu niejawnym. A skoro tak, to nie był w stanie stwierdzić, czy strona miała zagwarantowaną możliwość obrony swoich praw. Zdaniem NSA w takiej sytuacji WSA nie powinien był rozstrzygać sprawy na posiedzeniu niejawnym.
/>
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama