Senat zastanawia się, jak szybko rozpatrzyć nowelę dotyczącą likwidacji Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego i jak daleko iść z poprawkami.

Opozycja, która ma większość w izbie wyższej, może przyjąć korekty do zainicjowanej przez prezydenta ustawy w sprawie Sądu Najwyższego już w tym tygodniu – w momencie, gdy Komisja Europejska będzie akceptowała Krajowy Plan Odbudowy. – Ale to tylko jeden ze scenariuszy, które leżą na stole, drugi przewiduje, że odniesiemy się do ustawy w kolejnym tygodniu – mówi nam jeden z senatorów. Obie wersje oznaczają, że nie ma mowy o dłuższym pobycie noweli w tej izbie i wykorzystaniu całego dostępnego konstytucyjnie terminu 30 dni.
Jeśli zapadnie decyzja o wdrożeniu szybszego scenariusza, to już jutro zbierze się komisja ustawodawcza, by zaopiniować ustawę. Senat w całości zająłby się nią zapewne w środę. W czwartek zaś do Warszawy ma przyjechać szefowa KE, by poinformować, że Komisja daje zielone światło dla KPO. Rozpatrzenie przez Senat w tym czasie jednej z kluczowych dla uruchomienia KPO zmian miałoby spowodować, że głos opozycji będzie mocniej słyszalny.
Osobną sprawą są senackie korekty. – Spodziewamy się kilkudziesięciu poprawek, idących dalej niż chce KE, łącznie z ustawowym przywróceniem wszystkich sędziów – mówi nam osoba z obozu rządowego. W trakcie prac w Sejmie Koalicja Obywatelska czy Lewica proponowały korekty nie tylko w sprawie Izby Dyscyplinarnej, lecz także Krajowej Rady Sądownictwa. W Senacie może nastąpić powtórka, co oznaczałoby radykalną zmianę przedłożenia prezydenta. PO rozważa ten wariant. Konkurencyjny przewiduje zaś, że poprawek nie będzie dużo i nie wprowadzą rewolucji w prezydenckiej ustawie. – Chodzi o wprowadzenie pomysłów PSL, czyli wymóg siedmioletniego stażu w SN dla sędziów zajmujących się sprawami dyscyplinarnymi i automatyczne odesłanie sędziów z obecnej Izby Dyscyplinarnej w stan spoczynku – mówi nasz rozmówca z kręgu opozycji.
Motywacje dotyczące obu wariantów są skrajnie różne. Scenariusz maksymalistyczny to podkreślanie, że według opozycji prezydencka ustawa nie ma nic wspólnego z oczekiwaną przez KE reformą wymiaru sprawiedliwości, a jest tylko taktycznym ustępstwem. Drugie podejście jest pragmatyczne. Opozycja miałby nie iść na całość w zgłaszaniu poprawek, by nie zostało to odebrane jako skrajne rozmijanie się z Komisją Europejską. Gdyby bowiem Bruksela miała zaakceptować KPO na warunkach sejmowych, Senat swoimi poprawkami, idącymi dużo dalej, wyraziłby pewnego rodzaju wotum nieufności wobec decyzji KE.
Ustawa w wersji uchwalonej przez Sejm zakłada zlikwidowanie Izby Dyscyplinarnej, orzekający w niej sędziowie przeszliby do innych izb Sądu Najwyższego lub w stan spoczynku. Zastąpić ją ma Izba Odpowiedzialności Zawodowej (IOZ), składająca się z 11 osób wskazanych przez prezydenta z grupy wylosowanych wcześniej 33 sędziów SN. Ustawa daje sędziom ukaranym przez Izbę Dyscyplinarną możliwość odwołania do nowej IOZ. Te rozwiązania mają spełnić wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE oraz wymagania Brukseli zapisane jako kamienie milowe w KPO. Nowela wprowadza też test bezstronności sędziego.
Przepychanki między ziobrystami a PiS w sprawie ostatecznego kształtu ustawy prezydenckiej trwały aż do czwartkowego głosowania w Sejmie. Solidarna Polska domagała się zmian od chwili, gdy prezydent złożył projekt. Chodziło im głównie o: ograniczenie zakresu testowania bezstronności sędziów (tłumaczyli to ryzykiem generalnego zakwestionowania statusu sędziów i paraliżu sądów), usunięcie z ustawy kontratypu o braku odpowiedzialności sędziów za treść wydanych orzeczeń sądowych oraz prawa do kwestionowania zapadłych wyroków poprzez wniosek o odszkodowanie, a także o wprowadzenie preambuły do ustawy. Na nią ostatecznie zgody ze strony PiS nie było, ale ziobryści dzisiaj twierdzą, że nie zamierzali za nią umierać.
Największe zamieszanie dotyczyło możliwości podważania wyroków i uzyskiwania odszkodowań. Początkowo PiS, wbrew ziobrystom, obstawał przy tej możliwości, ale ostatecznie zdecydował o tym, by pójść koalicjantowi na rękę (w związku z czym takiej możliwości nie będzie). – Udało nam się przekonać, że to jednak regulacja nadmiarowa i ryzykowna – twierdzi jeden z ziobrystów. – Najważniejsze, że to nie wpływa na kamienie milowe określone w KPO – mówi zaś współpracownik premiera Morawieckiego. Wskazuje, że nie bez znaczenia w rozmowach z ziobrystami była kolejność głosowań – najpierw nad ustawą o SN, potem nad wotum nieufności dla Zbigniewa Ziobry jako ministra sprawiedliwości. – Jak ziobryści zobaczyli tę kolejność, to zmiękli – przekonuje osoba z rządu.
Co ciekawe, za finalnym kształtem ustawy prezydenckiej nie zagłosował sam Mateusz Morawiecki, który wcześniej przestrzegał przed nadmierną ingerencją w jej treść z uwagi na negocjacje z Komisją Europejską dotyczące odblokowania KPO. Jego współpracownicy przekonują jednak, że to była wyłącznie omyłka. – W końcu chwilę wcześniej premier głosował za poprawkami do tej ustawy – zwraca uwagę rozmówca DGP.