Córka, która przywiozła notariusza do ledwo kontaktującego po udarze ojca w celu podpisania testamentu zawierającego wydziedziczenie drugiego spadkobiercy, sama jest niegodna dziedziczenia. Gdyż działała podstępem.

To clou wyroku Sądu Apelacyjnego w Lublinie. Uznał on, że z konsekwencji nie zwalnia kobiety to, że udało jej się znaleźć notariusza, który wykonał czynność, ani wystawienie zaświadczenia przez lekarza, który wyraził zgodę na kontakt chorego z rejentem.
Takie rozstrzygnięcie budzi kontrowersje wśród prawników, z którymi rozmawialiśmy.
W ostatniej chwili
Sprawa dotyczyła spadkobrania po mężczyźnie, który doznał rozległego udaru, a po kilku tygodniach zmarł. Jego córka z pierwszego małżeństwa postanowiła pomóc ojcu rozporządzić ostatnią wolą. W tym celu poprosiła lekarza o wydanie zaświadczenia, w którym medyk stwierdził, że „w jego ocenie pacjent ma zdolność do świadomego podejmowania decyzji”.
Przyjechała też do szpitala z notariuszem oraz pełnomocnictwem dla siebie do zarządu majątkiem oraz gotowym testamentem, który wystarczyło podpisać. Chory mężczyzna nie był w stanie złożyć własnoręcznego podpisu pod treścią aktu notarialnego, dlatego odciśnięto tuszowy odcisk palca. Na odczytywanie przez notariusza dokumentów reagował jedynie skinieniem głowy. W zaaprobowanym przez mężczyznę testamencie powołał on do całości spadku po sobie córkę i jednocześnie wydziedziczył żonę.
Po śmierci spadkodawcy sprawa trafiła do sądu - żona bowiem uznała, że córka doprowadziła do sporządzenia testamentu podstępem. Zgodnie zaś z art. 928 par. 1 pkt 2 kodeksu cywilnego spadkobierca może być uznany przez sąd za niegodnego, jeżeli nakłonił spadkodawcę do sporządzenia testamentu podstępem lub groźbą.
Bez usprawiedliwienia
Sądy obu instancji uznały, że córka mężczyzny - przyprowadzając ze sobą notariusza oraz mając gotowy testament, w którym postanowiono wydziedziczyć inną uprawnioną do spadkobrania osobę - zachowała się podstępnie. W efekcie nie dość, że nie otrzyma całości spadku, to nie zasługuje na nic.
„Świadome działania polegające na doprowadzeniu do sytuacji, gdy powierzchowny kontakt niewerbalny ze spadkodawcą, polegający na prostych ruchach głowy czy gałek ocznych, stwarzający pozory relacji, został wykorzystany do wciągnięcia nieświadomej osoby do skomplikowanych i rozbudowanych czynności notarialnych, noszą znamiona podstępu” - wskazał sąd apelacyjny w niedawno opublikowanym uzasadnieniu.
Zdaniem sądu bez znaczenia jest to, że kobieta powoływała się na opinię lekarza oraz profesjonalizm notariusza. Lekarz bowiem w toku procesu przyznał, że chory mężczyzna nie był w stanie w pełni świadomie zrozumieć wielostronicowego skomplikowanego aktu notarialnego. A korzystanie z usług notariusza nie oznacza przecież, że córka mogła nie dostrzec, iż jej ojciec jest w bardzo złym stanie i nie rozumie przekazywanych mu informacji.
Podstęp czy niewiedza
Prawnicy są podzieleni w ocenie wyroku.
Katarzyna Pluta, adwokat specjalizująca się w prawie spadkowym i rodzinnym, uważa, że sąd słusznie uniemożliwił uzyskanie korzyści ze spadku córce. Jej zachowanie było bowiem wysoce nieetyczne.
Adwokat Iwo Klisz, właściciel Kancelarii Adwokatów i Radców Prawnych Klisz i Wspólnicy oraz autor bloga zachowek.biz.pl, dotyczącego prawa spadkowego, nie ma wątpliwości: sporządzony testament jest nieważny, a działanie notariusza rażąco nieprawidłowe.
- Wątpliwości budzi jednak to, że sąd przerzuca na spadkobiercę, który pomaga przy przygotowaniu testamentu, obowiązek wykazania się bardziej fachową wiedzą w zakresie oceny świadomości niż lekarz czy notariusz, a następnie wyciąga z niego tak daleko idące konsekwencje jak pozbawienie jakichkolwiek praw do spadku - zauważa mec. Klisz.
Dodaje, że testamenty sporządzane na łożu śmierci przy dużym zaangażowaniu rodziny nie są niczym nadzwyczajnym.
- Ocena takich sytuacji jest bardzo skomplikowana. Dlatego uważam, że negatywnie należy ocenić tworzenie swego rodzaju precedensów, które je jeszcze bardziej komplikują i nakładają na potencjalnego spadkobiercę standardy przewyższające umiejętności osób profesjonalnie zajmujących się określoną działalnością (lekarza czy notariusza) - twierdzi Iwo Klisz.
Z kolei radca prawny Bartosz Kowalak, współwłaściciel Kancelarii Kacprzak Kowalak i Partnerzy Adwokaci i Radcowie Prawni, opowiada, że wpływanie przez potencjalnych spadkobierców lub nawet przez osoby spoza grona spadkobierców na wolę spadkodawcy nie jest niczym nowym i niespotykanym.
- Można by nawet stwierdzić, iż znaczna część spraw spadkowych, która rozpoznawana jest przez sądy, dotyczy kwestionowania ważności testamentu czy zdolności zmarłego do jego sporządzenia - zaznacza.
Mecenas Kowalak przestrzega jednak przed jednoznacznym opowiadaniem się za wyrokiem lubelskiego sądu bądź przeciw. Samo uzasadnienie wyroku, bez znajomości całego materiału dowodowego, to jego zdaniem za mało.
- Zakładając jednak, iż spadkobierczyni działała z pełnym wyrachowaniem, ukryła np. jakieś informacje przed notariuszem czy lekarzem, to takie działanie można by potraktować jako pozwalające na wykluczenie jej spod grona spadkobierców poprzez orzeczenie niegodności dziedziczenia - zauważa mec. Kowalak.
Zarazem, zdaniem prawnika, nie można oczekiwać od każdego zaawansowanej wiedzy medycznej, zwłaszcza gdy na temat świadomości testatora wypowiedział się lekarz oraz kontaktował się z nim notariusz.
Polacy nie śpieszą się ze spisywaniem ostatniej woli / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe

orzecznictwo

Wyrok Sądu Apelacyjnego w Lublinie z 30 września 2021 r., sygn. akt I ACa 7/21 www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia