Klub parlamentarny PiS wycofał pod koniec zeszłego tygodnia poparcie dla dwóch kandydatów do Krajowej Rady Sądownictwa: byłego wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka i obecnego członka KRS Jarosława Dudzicza. Jako że stało się to na zaawansowanym etapie wyborów, a ustawa o KRS (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 269) takiej sytuacji nie przewiduje, pojawiło się pytanie, czy cała procedura nie powinna rozpocząć się od nowa. Niestety odpowiedź na nie wcale nie jest taka prosta.
Klub parlamentarny PiS wycofał pod koniec zeszłego tygodnia poparcie dla dwóch kandydatów do Krajowej Rady Sądownictwa: byłego wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka i obecnego członka KRS Jarosława Dudzicza. Jako że stało się to na zaawansowanym etapie wyborów, a ustawa o KRS (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 269) takiej sytuacji nie przewiduje, pojawiło się pytanie, czy cała procedura nie powinna rozpocząć się od nowa. Niestety odpowiedź na nie wcale nie jest taka prosta.
Pismo informujące o wycofaniu rekomendacji dla wskazanych osób zostało skierowane do marszałek Sejmu przez przewodniczącego klubu parlamentarnego PiS Ryszarda Terleckiego. Nie zawiera żadnego uzasadnienia, jednak nieoficjalnie mówi się, że na taką decyzję naciskał minister sprawiedliwości, który ma być obecnie w konflikcie ze swoim byłym zastępcą. Pismo jest datowane na 22 marca br. Tymczasem już 9 marca gotowa była pełna lista 15 kandydatów, na których miał następnie zagłosować Sejm. Zgodnie bowiem z przepisami taką listę ustala sejmowa komisja sprawiedliwości i praw człowieka, a Sejm na jej podstawie wybiera członków rady na wspólną czteroletnią kadencję.
– Skoro do wycofania poparcia doszło na tak zaawansowanym etapie, to uważam, że cała procedura powinna zostać przeprowadzona od nowa – mówi sędzia Dariusz Mazur, rzecznik prasowy Stowarzyszenia Sędziów „Themis”. Dodaje przy tym, że obecny tryb wyboru sędziów do KRS co do zasady jest niezgodny z konstytucją. Tak więc jego zdaniem, gdyby teraz uznano, że na tym etapie można jednak dokooptować do listy nazwiska pozostałych osób, które brały udział w procedurze, a nie uzyskały wcześniej poparcia ani klubów parlamentarnych, ani prezydium Sejmu, to mielibyśmy do czynienia z „bezprawiem w bezprawiu”.
Przypomnijmy, oprócz wskazanej przez komisję piętnastki do konkursu stanęło jeszcze czterech innych sędziów: Irena Bochniak, Krystyna Morawa-Fryźlewicz, Leszek Mazur oraz Maciej Mitera, przy czym dwóch ostatnich obecnie zasiada w KRS. Ci kandydaci jak do tej pory nie mogli pochwalić się poparciem ani klubu PiS, ani prezydium Sejmu.
Inaczej niż sędzia Mazur na problem z uzupełnieniem listy kandydatów do KRS patrzy dr hab. Jacek Zaleśny, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego.
– Jeżeli pozostali kandydaci spełniają ustawowe warunki i uzyskają poparcie któregoś z klubów parlamentarnych lub prezydium Sejmu, to komisja sejmowa może umieścić ich nazwiska na liście i w ten sposób uzupełnić ją do wymaganej piętnastki – uważa konstytucjonalista. Jego zdaniem bowiem dopóki wybory nie zostaną zakończone, a więc dopóki Sejm nie zagłosuje na listę 15 kandydatów przedstawionych mu przez komisję, tego typu decyzje mieszczą się w jego autonomii.
– Dopiero gdyby Sejm przegłosował niepełną listę, mielibyśmy do czynienia z działaniem niezgodnym z prawem – zaznacza dr hab. Jacek Zaleśny. Jak przypomina, Trybunał Konstytucyjny przesądził, że istnieje jedna wspólna kadencja dla całej sędziowskiej części KRS, a nie – tak jak to było w poprzednim stanie prawnym – kadencje liczone są indywidualnie dla poszczególnych członków tego organu.
– Przy czym może być oczywiście tak, że żaden z pozostałych kandydatów, którzy zgłosili się do konkursu, a wcześniej nie znaleźli się na liście przygotowanej przez komisję, teraz nie uzyska poparcia ani prezydium Sejmu, ani żadnego z klubów parlamentarnych. W takim przypadku cała procedura powinna rozpocząć się od nowa – mówi Jacek Zaleśny.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że to nie pierwszy raz, kiedy wybory do KRS przeprowadzane według zmienionego za rządów obecnej koalicji trybu budzą wątpliwości i to nie tylko pod kątem ich zgodności z ustawą zasadniczą. Otóż podczas konkursu przeprowadzanego w 2018 r., o czym DGP pisał jako pierwszy, okazało się, że jednemu z kandydatów poparcie wycofało pięciu sędziów. A jako że zebrał on jedynie 25 podpisów pod swoją kandydaturą, czyli dokładnie tyle, ile wymaga tego ustawa, pojawiły się wątpliwości, czy spełnia on warunki formalne, aby brać udział w konkursie. Ostatecznie, choć wielu ekspertów twierdziło, że stało się to niezgodnie z ustawą, marszałek Sejmu nie dopatrzył się żadnych nieprawidłowości, a Maciej Nawacki, bo to o nim mowa, zasiada obecnie w KRS. Teraz zresztą ma szansę na reelekcję.
Pod koniec zeszłego tygodnia odbyły się w Sejmie pierwsze czytania projektów dotyczących wymiaru sprawiedliwości. Większość z nich ma na celu likwidację Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Do dalszych prac przeszły jedynie trzy: prezydencki oraz dwa pochodzące od posłów obecnej koalicji rządzącej. Odrzucone zostały projekty opozycji, a tylko one odnosiły się również do KRS.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama