Andrzej Duda chce rozparcelować po innych izbach sędziów ID, których powołano z rekomendacji neo-KRS, co nie zakończy konfliktu z UE, tylko go jeszcze zaogni.

Jakaż to gorzka ironia, gdy w dniu ogłoszenia przez Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu trzeciego już orzeczenia stwierdzającego naruszenie art. 6 konwencji (sprawa Advance Pharma vs Polska, skarga nr 1469/20), gdy w składzie sądu zasiada sędzia powołany z rekomendacji aktualnej KRS, prezydent RP przedstawia z dawna oczekiwany projekt kolejnej już reformy systemu dyscyplinarnego sędziów, który wobec tego wyroku pozostaje w ostrej kontrze.
3 lutego strażnik konstytucji, jak lubi o sobie mówić Andrzej Duda, oświadczył na konferencji prasowej, iż kieruje do laski marszałkowskiej projekt likwidacji działającej w Sądzie Najwyższym Izby Dyscyplinarnej. Na moment kreślenia tych słów nie jest znany szczegółowy projekt bodaj czternastej (któż to zliczy) noweli ustawy o SN, nota bene również autorstwa prezydenta. Wybiórcze zawieszenie działalności ID zarządzeniami prof. Małgorzaty Manowskiej trwa od momentu ogłoszenia kar finansowych za niezastosowanie się do nałożonego wcześniej środka zabezpieczającego, polegającego na konieczności powstrzymania się od rozpoznawania spraw w tej izbie. Kompleksową reformę struktury wymiaru sprawiedliwości, w tym ID SN, zapowiadano już w listopadzie 2021 r. Wszystko wskazuje na to, że góra urodziła mysz.
Zapowiedzi powołania w miejsce Izby Dyscyplinarnej tworu o nazwie Izba Odpowiedzialności Dyscyplinarnej zakrawa na makabryczną groteskę. Prezydent na konferencji prasowej szumnie i rzecz jasna w poczuciu odpowiedzialności za kraj pochylał się z troską nad koniecznością likwidacji ID, która nie spełniła pokładanych w niej nadziei, a co gorsza stała się zarzewiem wieloletniego konfliktu z UE. Andrzej Duda oświadczył, że nowa izba ma się składać z 11 sędziów. O nominacji tej jedenastki zdecyduje właśnie prezydent, a wybierze ich spośród 33 wyłonionych losowo sędziów SN – co istotne, ze wszystkich izb SN. Dotychczasowi sędziowie ID będą mogli wybrać stan spoczynku lub przejście do innych izb SN. Wynika z tego, iż przynajmniej teoretycznie nie można wykluczyć, że nominacje otrzyma część dotychczasowych sędziów ID, jeśli nie zdecydują się przejść w stan spoczynku.
Jaki stan spoczynku
Sam pomysł, iż sędziom tym przysługiwałoby prawo przejścia w stan spoczynku, z zachowaniem 100 proc. wynagrodzenia do osiągnięcia wieku emerytalnego, uważam za kontrowersyjny wobec istniejących realnie, bo potwierdzonych orzecznictwem sądów europejskich, wątpliwości co do ich statusu. Już chociażby ze wspomnianego wyżej wyroku w sprawie Advance Pharma vs Polska kolejnego wyroku ETPC (wcześniej było orzeczenie w sprawie Reczkowicz vs Polska dotyczące bezpośrednio ID) wynika, że grzechem pierworodnym wszystkich powołań dokonanych z rekomendacji neo-KRS jest upolitycznienie procedury wyłonienia jej sędziowskiej części. W treści uzasadnienia do zapadłego właśnie rozstrzygnięcia strasburski trybunał potwierdził tę wątpliwość, stwierdzając, że: „Izba Cywilna nie stanowiła niezawisłego i bezstronnego sądu ustanowionego ustawą (w rozumieniu art. 6 konwencji), gdyż składała się z sędziów rekomendowanych przez KRS, która nie gwarantuje niezawisłości”. A przecież w ten sam sposób zostali wyłonieni właśnie sędziowie ID, których teraz prezydent chce „rozparcelować” po innych izbach.
W mojej ocenie wątpliwe jest, czy osoby zasiadające w ID w ogóle mają prawo do stanu spoczynku. Wszak znana z orzecznictwa niegdysiejszego TK zasada praw nabytych dotyczy wyłącznie tych praw, które zostały „słusznie nabyte”. Znamienne, że ETPC swoje uwagi kieruje również niemal wprost do prezydenta, gdy stwierdza, że polskie prawo zostało rażąco naruszone, gdy to właśnie on powołał sędziów SN wbrew zabezpieczeniu orzeczonemu przez NSA. Trybunał w Strasburgu wprost stwierdził również, że takie działanie stanowi: „świadome lekceważenie prawomocnego orzeczenia i ingerowanie w wymiar sprawiedliwości, które można scharakteryzować jedynie jako rażące naruszenie praworządności”. Tymczasem Andrzej Duda chce pozostawić członkom ID prawo wyboru, czy pozostają w SN, czy wybierają lukratywny stan spoczynku, jakby nie chciał słyszeć, co do niego niemal bezpośrednio na ten temat mówi ETPC.
Nie ma najmniejszej wątpliwości, że w sytuacji, gdy słowa prezydenta zostaną przełożone na język ustawy, pogłębi to jeszcze bardziej panujący chaos. Już teraz bowiem tzw. starzy sędziowie SN odmawiają orzekania z neosędziami bądź uchylają ich wyroki. By nie wywoływać negatywnych skutków takiej sytuacji dla stron konkretnych procesów, np. w Izbie Karnej SN jej prezes dobiera składy tak, by byli w nich wyłącznie „starzy” sędziów bądź neosędziowie. Teraz może się to zmienić i to nie tylko dlatego, że wszystkie izby SN zostaną zasilone sędziami ID. Prezydent w swoim wystąpieniu stwierdził również, że zostanie opracowany ustawowo nowy sędziowski delikt dyscyplinarny w postaci „odmowy wymiaru sprawiedliwości”. Rozumiem, że chodzi właśnie o te wszystkie sytuacje, gdy część sędziów – w poczuciu odpowiedzialności za stabilność rozstrzygnięcia – odmawia zasiadania w składach z neosędziami. Takie oświadczenia złożyło wielu sędziów izb Cywilnej, Karnej oraz Pracy i Ubezpieczeń Społecznych. Teraz byliby do tego przymuszani pod groźbą odpowiedzialności dyscyplinarnej.
Propozycja ta jest nie do zaakceptowania również z tego powodu, że stanowi powtórzenie zapisów „ustawy kagańcowej”, którą za niezgodną z prawem traktatowym uznał w swym orzeczeniu z 14 lipca 2021 r. TSUE (C-204/21). Jak w tym kontekście prezydent widzi możliwość osiągnięcia postawionego sobie celu w postaci wygaszenia konfliktu z UE na tle naruszenia zasady praworządności reformami polskiego wymiaru sprawiedliwości? To wręcz niesłychana propozycja zakrawająca bardziej na prowokację prowadzącą do zaognienia sporu.
To samo z inną nazwą
Z wypowiedzi prezydenta można było się również dowiedzieć (acz bez jakichkolwiek szczegółów), jaki los spotka dotychczas wydane przez ID orzeczenia. W tym zakresie ukarani sędziowie mają mieć możliwość wystąpienia o ponowne rozpoznanie swej sprawy. Tyle, że gdy w ponownym procesie dyscyplinarnym w wydaniu wyroku znów będzie uczestniczył neosędzia – tym razem w nowej Izbie Odpowiedzialności Dyscyplinarnej – orzeczenie takie będzie naruszało prawo traktatowe oraz art. 6 konwencji, zatem będzie niewidoczne w porządku prawnym.
Andrzej Duda zasugerował wprowadzenie do ustawy o SN „testu bezstronności niezawisłości”. I znów nie wiadomo, na czym ów test miałby polegać ani kto miałby go wykonywać. Kontekst wypowiedzi prezydenta wskazywał na to, że mogliby nim być objęci wszyscy sędziowie, a więc nie tylko ci rekomendowani przez neo-KRS, których status wzbudza wątpliwości. Cóż, w dobie wszechobecnych testów każda strona procesu będzie teraz mogła żądać przetestowania sędziego prowadzącego jej proces.
Po pamiętnych lipcowych protestach w 2017 r. prezydent Andrzej Duda – jak twierdził, w poczuciu odpowiedzialności – zawetował ustawy sądowe forsowane wówczas przez środowisko polityczne ministra sprawiedliwości, zapowiadając, iż wystąpi z własną inicjatywą ustawodawczą w tym zakresie. Czas pokazał, że prezydenckie propozycje przedstawione kilka miesięcy później stały się zarzewiem konfliktu z UE, którego konsekwencją są wydawane aktualnie niemal co miesiąc orzeczenia europejskich trybunałów wskazujące na sprzeczność tych regulacji z prawem traktatowym i konwencją oraz skutkujące dotkliwymi karami finansowymi. I właśnie w takiej sytuacji Andrzej Duda decyduje się na podobny manewr. Występuje bowiem z propozycjami, które w świetle obfitego już orzecznictwa TSUE i ETPC będą pozostawały, to pewne, w kolizji z prawem europejskim.
Obecnie przed ETPC zawisło ponad 90 skarg dotyczących „reform” wymiaru sprawiedliwości z ostatnich sześciu lat. Dotychczas rozpoznano cztery. W obliczu utrwalającego się orzecznictwa strasburskiego trybunału każda z tych spraw będzie kosztowała państwo polskie 15–20 tys. euro z tytułu konieczności uiszczenia odszkodowania plus koszty procesu.
Propozycje Andrzeja Dudy zmierzają nie tylko do zaostrzenia sporu z organami UE, lecz również prowadzą do zainfekowania całego systemu wadliwością powołań neosędziów SN, których aktualnie jest ponad 40. Wymowne jest to, że praprzyczyna owej infekcji, czyli neo-KRS, ma pozostać bez zmian, co oznacza rozprzestrzenianie się bakcyla choroby trawiącej wymiar sprawiedliwości na cały system sądowniczy.