Resort sprawiedliwości finalizuje prace nad ustawami zmieniającymi sądy w Polsce, ale liczy się z tym, że wejdą w życie w 2023 lub 2024 roku

Wszystko wskazuje na to, że projekty zmian w sądownictwie – o Sądzie Najwyższym i o ustroju sądów powszechnych – będą rządowe. Takie zapowiedzi składa minister Zbigniew Ziobro, który mówi, że zostaną upublicznione po wewnętrznych konsultacjach. – Nie będziemy tych projektów pokazywali wcześniej sobie a muzom – podkreślił szef resortu sprawiedliwości. To ważna zmiana, w poprzedniej kadencji najważniejsze projekty były często forsowane jako poselskie, co umożliwiało ich szybsze procedowanie.
– To powinna być ścieżka rządowa, chyba że miałby to być absolutny blitzkrieg, ale takie postępowanie było największym błędem w pierwszej części reformy. Wówczas to był blitzkrieg nieprzedyskutowany wewnętrznie i potem trudno było naprawiać błędy – tłumaczy teraz nasz rozmówca z rządu.
Według informacji DGP również prezydent Andrzej Duda oczekuje wglądu w przygotowywane zmiany na każdym etapie prac. – Chcielibyśmy zobaczyć projekty wcześniej niż po przyjęciu przez obie izby parlamentu – zwraca uwagę nasz rozmówca z Pałacu Prezydenckiego. Rząd jest gotowy do konsultacji z głową państwa, by uniknąć niespodzianek w trakcie prac w Sejmie.
Przyjęcie trybu prac opartego na projektach rządowych oznacza, że praktycznie nie ma szans na wejście zmian w życie w tym roku. Tym bardziej że ustawy nie będą mogły liczyć na taryfę ulgową u opozycji, która kontroluje Senat. – Z pewnością nikt rozsądny nie zaufa deklaracjom Kaczyńskiego czy Ziobry, którzy mają dar używania pojęć jak w krzywym zwierciadle. Jak mówią o reformie, to będzie dewastacja – deklaruje szef klubu PO Borys Budka.
W PiS zdają sobie sprawę, że wejście w życie ustaw może się odsunąć. – Zapewne byłoby to najwcześniej od stycznia 2023 r., a może od 2024 r. – szacuje jeden z naszych rozmówców,
To z kolei budzi niepokój o polityczne efekty zmian, będą one bowiem dotyczyć tysięcy sędziów (w przeciwieństwie do reformy Sądu Najwyższego i KRS – instytucji ważnych, ale niewielkich kadrowo). – Mogą być obawy, że przy tak skomplikowanej operacji wyjdzie wiele niedociągnięć i okaże się to w roku wyborczym, co przysporzy nam kłopotów – słychać wewnątrz PiS. Inna obawa dotyczy tego, jak zmiany zostaną przyjęte w strukturach partii. Politycy mają w pamięci opór lokalnych struktur ludowców, gdy w czasach rządów PO-PSL Jarosław Gowin jako ówczesny minister sprawiedliwości próbował zmniejszyć liczbę sądów, likwidując część rejonowych. Przez to oraz zbliżające się wybory zmiany zostały zablokowane. – U nas też mogą uruchomić się głosy, że zwijamy Polskę powiatową – zauważa polityk PIS.
Do tego powstaje pytanie o reakcję sędziów. PiS liczy, że masowy awans sędziów sądów rejonowych (zmienionych na filie okręgowych) związany ze sporymi podwyżkami ich uposażeń osłabi ewentualne głosy sprzeciwu lub podzieli środowisko. Ale taki scenariusz niekoniecznie musi się zrealizować. – My nie protestujemy od tylu lat, dlatego że jest nam źle, że chcemy podwyżek czy awansów. Protestujemy, gdyż nie godzimy się na niszczenie państwa prawa – mówi sędzia z dziesięcioletnim stażem orzekająca w jednym z krakowskich sądów rejonowych. Jak zaznacza, dla niej automatyczne przeniesienie do sądu okręgowego żadnym awansem nie będzie. Z kolei Jędrzej Czerwiński, sędzia z Sądu Rejonowego w Toruniu, przyznaje, że jest wielu sfrustrowanych sędziów, którzy chcieliby – i mają do tego odpowiednie kompetencje – awansować do sądów wyższych szczebli. Jak jednak zaznacza, rozwiązaniem nie powinny być zmiany, które doprowadzą do wywrócenia do góry nogami obecnej struktury sądownictwa. – Ci ludzie nie decydują się na start w konkursach, gdyż wiąże się to z przejściem przez obecną, niekonstytucyjną naszym zdaniem, Krajową Radę Sądownictwa. Receptą na rozwiązanie tego problemu jest więc przywrócenie samorządu sędziowskiego i powołanie nowej, zgodnej ze standardami konstytucyjnymi KRS. Dopóki to się nie stanie, sędziowie nadal będą głośno mówić o potrzebie respektowania zasad państwa prawa i żadne obietnice automatycznych awansów tego nie zmienią – przewiduje toruński sędzia.
Niewykluczone, że bunt sędziów po wprowadzeniu zapowiadanych zmian przybierze bardziej radykalne formy, niż to ma miejsce obecnie. W tym kontekście Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”, przypomina, co działo się przy okazji wspomnianej „reformy Gowina” – wówczas część sędziów zlikwidowanych sądów wstrzymywała się od orzekania w jednostkach, do których zostali przeniesieni. Sędziowie obawiają się też o gwarancje niezawisłości. – Jeżeli sędziego będzie można przesunąć np. z Warszawy do Pruszkowa dzień przed wydaniem przez niego wyroku, to o jakiej niezawisłości mówimy? – pyta retorycznie jeden z nich. ©℗
Prezydent chce mieć wgląd w reformę. Rząd jest gotów do konsultacji