Brak ludzi w sądach spowoduje, że nie będzie miał kto rozpisać kolejnych spraw, co może opóźnić postępowania o wiele miesięcy. O tym pan minister Woś nie wspomina. Albo robi to specjalnie, albo po prostu nie ma pojęcia na czym polega praca w sądzie – mówi w rozmowie z gazetaprawna.pl Justyna Przybylska, przewodnicząca Krajowego Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Ad Rem”

Od poniedziałku pracownicy sądownictwa rozpoczęli oddolny protest i wzięli zwolnienia lekarskie. W komunikacie ministerstwo sprawiedliwości podaje jednak, że akcja ta spowodowała odwołanie tylko 2 proc. wokand w całym kraju i nie wpływa na pracę całego wymiaru sprawiedliwości. Czy to nie spowoduje, że nie przyniesie ona jednak skutku?

To jest trochę zamydlanie oczu. Danymi oczywiście dysponuje resort, ale odniósł on się tylko do 2 proc. spadających wokand. A to nie jest prawdziwa skala wspomnianej oddolnej inicjatywy pracowników sądów. Będzie ona widoczna w następnych miesiącach. Obecnie na salę może pójść wpadkowo np. informatyk lub księgowa, aby rozprawa mogła się odbyć. Brak ludzi w sądach spowoduje zaś, że nie będzie miał kto rozpisać kolejnych spraw, co może opóźnić postępowania o wiele miesięcy. O tym pan minister Woś nie wspomina. Albo robi to specjalnie, albo po prostu nie ma pojęcia na czym polega praca w sądzie.

Podobna forma protestu odbyła się w 2018 r.

Tak, i odniosło to wtedy skutek. Zostały wówczas wywalczone środki dzięki którym w ogóle bazujemy na jakichś opcjach minimum. Czy tak będzie również w tym przypadku? Trudno stwierdzić. Wiele będzie zależało od postawy ministra Wosia i czy dalej będzie kontestował obecny stan rzeczy. Ludzie czują się zlekceważeni i jego zachowanie odczytują bardzo negatywnie. To tylko zwiększa ich determinację.

Jednym z państwa postulatów jest stop mobbingowi. Jak się on przejawia?

W sądach mamy pełne spektrum mobbingu. Normalnie kojarzy się on z tym, że ktoś przychodzi i mówi „źle wyglądasz”, „nie znasz się, jesteś głupi”. Z tym oczywiście też mamy do czynienia, ale gorszy jest ten drugi rodzaj.

To znaczy?

Chodzi o tzw. mobbing organizacyjny. Polega na tym, że wymusza się na nas odgórnie poprzez formę kar pracę po godzinach za darmo. Przychodzi kierownik i mówi, że jak nie zostaniesz po godzinach to np. nie dostaniesz nagrody lub obniży ci ocenę, stwierdzając w niej że jesteś niedyspozycyjny.
Ponadto nakłada się na nas tyle obowiązków, że nie jesteśmy ich w stanie wykonać w godzinach pracy. W tych wspomnianych „nadgodzinach” również. Zdarzają się przypadki, że ludzie są z tego powodu zwalniani, bo nie wyrabiają się z pracą. Nic zatem dziwnego, że pracownicy postanowili się zbuntować i powiedzieć „dość” temu systemowi. Cały ten protest zmierza do tego żebyśmy mogli normalnie funkcjonować i by były przestrzegane przepisy prawa pracy. Przeciwdziałanie mobbingowi jest przecież obowiązkiem pracodawcy. A jest on niestety bardzo powszechny w sądach. Ludzie piszą do mnie czasami drastyczne wiadomości, o tym że mają myśli samobójcze. A ja już nie wiem jak im pomóc.

Dyrektorzy nie reagują w takich sytuacjach?

Niestety często nie. Chcieliśmy ten problem rozwiązać odgórnie, ale pan minister nie ma czasu z nami rozmawiać, albo nie jest tym zainteresowany. Pisze wręcz, że jest to problem między pracodawcą, a związkiem. Nie mogę się z tym zgodzić. To minister wyznacza przecież dyrektora i za niego odpowiada. Skoro podległy mu pracownik łamie przepisy prawa pracy, to dlaczego nie interweniuje?
4 października br. ministerstwo sprawiedliwości zawarło z trzema związkami zawodowymi porozumienie. Opowiedziało się w nim m.in. za 12 proc. wzrostem wynagrodzeń dla pracowników sądownictwa.

Dlaczego wasz związek nie przystąpił do tego porozumienia?

Nikt z nas nie wiedział o żadnym porozumieniu. Pan minister wezwał do siebie tylko te trzy związki zawodowe (NSZZ „Solidarność”, Związek Zawodowy Pracowników Wymiaru Sprawiedliwości RP z siedzibą w Warszawie oraz Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Pracowników Wymiaru Sprawiedliwości RP z siedzibą w Poznaniu – red.). Żadne z nich mijając miasteczko nie raczyło nas poinformować, że idą cokolwiek podpisywać.

Jak pani ocenia treść porozumienia?

Co oni podpisali? W zasadzie nic. Zapisy „nieporozumienia” to puste deklaracje bez konkretów i to co już „było na stole” w nowelizacji budżetu na 2021r. o czym informowaliśmy pracowników w postach na naszej stronie. Poza tym trzeba pamiętać, że Centrale Związkowe podpisały wspólne żądanie 12%, więc z jakich przyczyn te trzy związki podpisują coś takiego?

W komunikacie ministerstwo podaje, że zgodnie z porozumieniem zostanie zwiększona liczba etatów urzędniczych i asystenckich w sądach. A to jest również wasz postulat

Czy w porozumieniu widzi pan konkretne zapisy? Tam są same deklaracje, które nie mają pokrycia w rzeczywistości. Nie podano ile etatów zostanie utworzonych, gdzie trafią, jak zmieni się wskaźnik etatyzacji, podpisano nic nie znaczące deklaracje.

W treści samego porozumienia faktycznie nie ma podanych liczb. W komunikacie resortu czytamy jednak, że ministerstwo doprowadziło do zwiększenia liczby etatów urzędniczych w sądach, a dodatkowo uzyskanych będzie 200 nowych etatów w sądach oraz 150 nowych etatów asystenta prokuratora

To nie są dodatkowe etaty, bo pan minister łaskawie pozostawił część z nich, które były przyznane do ksiąg wieczystych na okres 3 lat. Było to związane z przyjętymi ustawami dot. przekształceń. A to jest tylko malutki odłam, który tonie w nawale pracy. W tej chwili ludziom nakazuje nie skupiać się na meritum. Najważniejsza jest statystyka. Masz zrobić jak najwięcej. A od tego zależą przecież ludzkie losy.

Jak wiele nowych etatów jest potrzebnych?

Tutaj należałoby wyjść od wskaźnika przyjętego przez ministerstwo, on wymaga zmian. Trzeba też pamiętać, że ilość spraw przypadających na sędziego, to ilość spraw, która przypada na protokolanta. I to pod warunkiem, że pracownik jest tylko protokolantem, a nie jest wysyłany do dodatkowych prac. Taka osoba przeważnie 3 dni spędza na sali, więc 2 dni zostają jej na pozostałe obowiązki takie jak np. wykonanie zarządzeń sędziego rozpisanie sprawy czy zapoznanie się z pismem. Kiedy wysyła się takiego pracownika na dyżur do archiwum to kiedy ma on zająć się tymi pozostałymi kwestiami?

W komunikacie ministerstwo wskazało, że nie popieracie porozumienia, ponieważ wasze działania są motywowane politycznie

Co postulat waloryzacji wskaźnikowej wynagrodzenia 12 proc. ma do polityki? Co postulat prawa do godnych i bezpiecznych warunków pracy ma związanego z polityką? Co postulat likwidacji mobbingu w sądach ma wspólnego z polityką? Gdzie pan minister widzi tu coś politycznego?

Zdaniem ministerstwa o politycznych motywach świadczą wasze wspólne wystąpienia z posłami opozycji

W miasteczku nie ma polityków. Poza tym od dawna, jeszcze zanim zaczęły się protesty, zabiegaliśmy o spotkanie z panem ministrem, aby rozwiązać te problemy. Niestety nie miał dla nas czasu. Jedynym rozwiązaniem było więc zwołanie komisji sprawiedliwości, a może to zrobić tylko poseł. My jako związek nie mamy takich uprawnień. Tylko dzięki temu, że posłowie opozycji zebrali podpisy udało się zwołać w imieniu pokrzywdzonych pracowników komisję, gdzie pan minister musiał już przyjść i nas wysłuchać. Gdzie tutaj jest coś politycznego? Takie zarzuty są niezrozumiałe i prowadzą donikąd.