Wyrok polskiego TK jest w istocie ogólnym wypowiedzeniem posłuszeństwa prawu unijnemu i orzecznictwu TSUE. Tak więc to nie jest jakaś sprawa jednostkowa, którą da się łatwo rozwiązać, tylko to jest powiedzenie: będziemy liczyć się z prawem unijnym i orzecznictwem TSUE, kiedy nam to będzie odpowiadało - mówi prof. Stanisław Biernat, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku, wiceprezes TK w latach 2010‒2017
Sędziowie TK w stanie spoczynku w odpowiedzi na czwartkowy wyrok TK wydali oświadczenie, w którym prostują tezy zawarte w tym orzeczeniu, a także odnoszą się do komentarzy, jakie wygłaszają na jego temat przedstawiciele władzy politycznej. Pan jest jednym z sygnatariuszy tego oświadczenia. Dlaczego uznaliście Państwo za konieczne zabranie głosu w takiej formie?
To nie było pierwsze oświadczenie sędziów TK w stanie spoczynku. My takich oświadczeń wydaliśmy już kilka w ostatnich latach. Robimy to zawsze, kiedy zdarzy się coś ważnego w Polsce, coś z czym w jakiś sposób łączony jest TK. To wynika z tego, że jako sędziowie TK w stanie spoczynku uważamy naszą służbę w trybunale za najważniejsze wydarzenie w naszej pracy zawodowej. Zawsze dbaliśmy o prestiż TK i o wartości państwa prawa a także o poszanowanie praw człowieka i obywatela według naszej konstytucji. A to, co się dzieje w ostatnich latach, jest dla nas bolesne, bo z jednej strony te wartości są naruszane, czy wręcz obywatele są tych praw pozbawiani, a z drugiej strony obserwujemy katastrofalny spadek prestiżu TK. Mamy więc do wyboru albo milczeć, albo wyrazić nasze stanowisko, aby przekazać opinii publicznej, że jest możliwość prawniczego spojrzenia na pewne kwestie odbiegającego od oficjalnej linii władzy politycznej czy obecnego TK.
A na czym miałby polegać ten upadek prestiżu TK?
To pytanie właściwie nie wymaga odpowiedzi, bo liczne powody są dobrze znane. Raz, że skład TK budzi bardzo poważne wątpliwości i to nie tylko wśród prawników polskich, którzy od początku, a więc od grudnia 2015 r., czyli od pierwszych wyroków TK na ten temat (K 34/15 i K 35/15), uważali, że w TK orzekają trzy osoby nie mając do tego tytułu, gdyż zostały wybrane na miejsca już obsadzone przez sędziów wybranych przez Sejm zgodnie z konstytucją. Potem potwierdziły to sądy międzynarodowe, ostatnio Europejski Trybunał Praw Człowieka w sprawie Xero Flor. Poza tym obecnie orzeczenia TK, nie mają na celu, tak jak to było dawniej, stwierdzanie zgodności czy też niezgodności prawa z konstytucją, ale w istocie w sprawach politycznych służą legitymizowaniu niekonstytucyjnych działań władzy ustawodawczej czy wykonawczej. Najlepszym dowodem może być to, że o ile dawniej wnioski składali do TK posłowie opozycji, którzy nie byli w stanie zapewnić w Sejmie uchwalenia ustawy o akceptowanej przez nich treści, o tyle w ostatnich latach wnioski pochodzą od posłów koalicji rządowej, po to aby Trybunał zatwierdził oficjalnie niezgodność z konstytucją pewnych ustaw (czy w razie potrzeby: ich zgodność) albo aby wyręczyć parlament. Najlepszym przykładem może być wyrok w sprawie prawa aborcyjnego, gdzie Sejm, zamiast zmienić ustawę, wolał posłużyć się posłusznym TK, który orzekł o niezgodności ustawy z konstytucją. Ponadto upadek prestiżu TK wynika z tego, że niektórzy sędziowie, biorąc pod uwagę ich wcześniejszą działalność i ich wypowiedzi publiczne, nie spełniają w mojej ocenie wymogu nieskazitelnego charakteru. Nasz niepokój i zgorszenie budzi również sposób funkcjonowania TK. Mam tutaj na myśli przeciąganie niektórych spraw, które leżą i czekają na rozstrzygnięcie całymi latami, co wiąże się z negatywnymi skutkami dla obywateli, albo przeciwnie: ekspresowe załatwianie innych spraw. No i wreszcie do tego spadku prestiżu TK przyczynia się sposób prowadzenia rozpraw, np. sposób zwracania się do uczestników postępowania przez sędziów.
Wracając do czwartkowego orzeczenia TK. Ci, który bronią tego rozstrzygnięcia, podnoszą, że jest to część dialogu, jaki obecnie toczy się miedzy tymi trybunałami a Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Tak powiedział w czwartek sędzia sprawozdawca w motywach ustnych rozstrzygnięcia TK. Mówił o „dialogu i szczerej współpracy”. To nie jest prawda. Przytoczone stwierdzenie jest żywcem wzięte z powieści Orwella „1984”. Jak bowiem można mówić o dialogu i szczerej współpracy między TK a TSUE, kiedy nasz trybunał odmówił uwzględnienia wniosku o wystąpienie do TSUE z pytaniami prejudycjalnymi w sytuacji, kiedy dokonywał wykładni przepisów unijnego traktatu i „wykrył” ich niezgodność z polską konstytucją. ? Przecież z art. 19 ust. 1 zdanie drugie traktatu o UE wynika jasno, że to właśnie TSUE „zapewnia poszanowanie prawa w wykładni i stosowaniu traktatów” . Więc trzeba go było zapytać o interpretację zaskarżonych przepisów. Zresztą nasz TK już wcześniej stwierdził w wyroku SK 45/09, że gdyby kiedykolwiek miał orzec o niezgodności prawa unijnego z konstytucją, to wcześniej powinien zwrócić się do TSUE z pytaniem prejudycjalnym. I takie jest podejście w innych państwach, np. w przypadku wyroku, jaki wydał niemiecki trybunał w maju 2020 r., na który tak się lubią powoływać nasi politycy. Tam, zanim ten wyrok zapadł, zwrócono się do TSUE z pytaniem prejudycjalnym. Trybunał niemiecki orzekł, że TSUE wykroczył poza swoje kompetencje, co prawnicy określają jako działanie ultra vires. Trzeba jednak stwierdzić, że powoływanie się na to orzeczenie niemieckie jest fałszywe, ponieważ nie mówi się o tym, co się stało później, już po wydaniu wyroku.
A co się stało?
Nie mówi się o tym, że ten stan niezgodności prawa niemieckiego z prawem unijnym stwierdzony przez niemiecki trybunał konstytucyjny został w następnych miesiącach zażegnany w wyniku wyjaśnień, jakie rząd niemiecki i Bundesbank złożyły trybunałowi konstytucyjnemu. Trybunał niemiecki uznał następnie, że nie ma potrzeby wykonania jego wyroku. Mimo to Komisja Europejska w czerwcu bieżącego roku wystąpiła z pismem ostrzegawczym do rządu niemieckiego z o wyjaśnienie niezgodności działania sądu niemieckiego z traktatem. A to może być wstępem do wniesienia sprawy do TSUE przeciwko Niemcom. Zapewne do tego nie dojdzie ponieważ niezgodność między wyrokiem niemieckiego trybunału konstytucyjnego, a orzecznictwem TSUE już nie występuje. Rząd niemiecki wystosował zresztą pojednawczą odpowiedź do Komisji Europejskiej podkreślając uznawanie przez Republikę Federalną zasady pierwszeństwa prawa unijnego. Tymczasem w Polsce rola prawa unijnego została frontalnie zakwestionowana przez premiera, a więc członka Rady Europejskiej, a potem potwierdzona przez TK. Tak więc te dwie sytuacje są kompletnie nieporównywalne. Inną sprawą jest to, że premier złożył wniosek do TK, jak można przypuszczać, na potrzeby wewnątrzkrajowe, aby wykazać swoją bojowość w rozgrywkach wewnątrz obozu rządzącego.
Rządzący mówią również o tym, że podobne orzeczenia, jak to wydane w zeszłym tygodniu przez nasz TK, a więc o wyższości konstytucyjnego prawa krajowego wydawały także sądy konstytucyjne innych państw członkowskich.
To też jest nieprawda. O wyroku trybunału niemieckiego już mówiłem. Ujmując rzecz ogólniej: po pierwsze przypadki sprzeciwu sądów konstytucyjnych innych państw członkowskich wobec TSUE są bardzo rzadkie, po drugie, jeśli już się zdarzają, to dotyczą różnych kwestii szczegółowych. Dla przykładu – był znany wyrok duński dotyczący prawa pracy, był też czeski dotyczący emerytur w związku z podziałem Czechosłowacji. Z kolei wspomniany już wyrok niemiecki dotyczył kwestii związanych z decyzją Europejskiego Banku Centralnego. A po trzecie, to są zawsze takie konflikty, które szybko udaje się załatwić, najczęściej poprzez zmianę prawa krajowego, albo przez zmianę wykładni prawa dokonywanej przez sądy krajowe. Tymczasem wyrok polskiego TK sprzed kilku dni nie dotyczy kwestii szczegółowej tylko jest w istocie ogólnym wypowiedzeniem posłuszeństwa prawu unijnemu i orzecznictwu TSUE. Tak więc to nie jest jakaś sprawa jednostkowa, którą da się łatwo rozwiązać, tylko to jest powiedzenie: będziemy liczyć się z prawem unijnym i orzecznictwem TSUE, kiedy nam to będzie odpowiadało. TK w ustnych motywach uzasadnienia zastrzegł sobie przecież kompetencję do kontrolowania konkretnych orzeczeń TSUE i decydowaniu o tym, czy będą one miały zastosowanie w Polsce, czy nie. Gdyby do tego doszło, byłoby to jawne naruszenie konstytucji, gdyż TK nie ma kompetencji do badania orzeczeń sądowych w ogóle, a tym bardziej orzeczeń sądów ponadnarodowych. No i byłoby to naruszenie przepisów normujących role prawa międzynarodowego i unijnego w polskim porządku prawnym (art. 9, 90 i 91 Konstytucji).