Finlandia to demokratyczny kraj, a większość naszych obywateli uważa, że nie powinniśmy być członkiem sojuszy wojskowych - mówi w rozmowie z DGP Pekka Haavisto, minister spraw zagranicznych Finlandii.

Odwiedza pan Warszawę i bierze udział w konferencji Warsaw Security Forum. Co dla Finlandii stanowi w ostatnich latach największe wyzwanie w obszarze bezpieczeństwa?
Dla nas kluczowe jest bezpieczeństwo i stabilizacja wokół Morza Bałtyckiego. W ostatnich latach nielegalna okupacja Krymu przez Rosję i konflikt na wschodzie Ukrainy to sprawy, które nas najbardziej niepokoją. W przypadku Krymu pogwałcono prawo międzynarodowe. Poza Morzem Bałtyckim widzimy w ostatnich latach wzmożone zainteresowanie wielkich mocarstw regionem Arktyki, który w naszej opinii powinien pozostać obszarem bez większej aktywności militarnej. Tutaj dochodzi też sprawa ocieplenia klimatu.
W kwestii zainteresowania Arktyką mówi pan o Rosji?
Nie tylko, to również Chiny i Stany Zjednoczone. Mamy nadzieję, że w przyszłości Arktyka pozostanie poza wyścigiem zbrojeń.
Biorąc pod uwagę surowce, które są na tym obszarze, wydaje się to mało prawdopodobne.
Kluczem będzie właśnie to, jak dogadamy się w sprawie surowców i zmian klimatycznych. Obecnie w Rosji topnieje wieczna zmarzlina i gazociągi oraz ropociągi często są z tego powodu uszkadzane. Moskwa teraz bardziej dostrzega zagrożenie zmianą klimatu niż jeszcze kilka lat temu. Problemem są także odpady radioaktywne, które są porzucone w tym regionie, m.in. wokół Półwyspu Kolskiego. Myślę, że nadejdzie dzień, kiedy będziemy musieli się tym zająć.
Z jednej strony mówi pan, że Rosja nielegalnie zaatakowała Krym, z drugiej wciąż z nią rozmawiacie. Jaki jest więc wasz pomysł na poprawę bezpieczeństwa w regionie?
Dla nas Rosja to sąsiad, z którym mamy granicę o długości ponad 1,3 tys. km. Ona zawsze tam będzie i pozostanie naszym sąsiadem. Dlatego musimy mieć współpracę transgraniczną. Teraz mamy pandemię, ale wcześniej naszą granicę rocznie przekraczało 9 mln ludzi, a w całej Finlandii jest 5 mln mieszkańców. To pokazuje, jak blisko współpracujemy. I to mimo że UE nałożyła na Rosję po aneksji Krymu sankcje, które my popieramy.
Czy te sankcje powinny być zaostrzone?
Musimy przyglądać się sytuacji. Widzieliśmy kolejne złamania prawa, jak choćby w przypadku Aleksieja Nawalnego, ale UE akceptuje kooperację z Rosją w takiej dziedzinie jak ochrona klimatu.
Jak już rozmawiamy o Rosji, to co pan sądzi o gazociągu Nord Stream 2, do którego właśnie rozpoczęło się pompowanie gazu?
My nie będziemy otrzymywać z niego gazu, dla naszego rządu była to kwestia tylko ochrony środowiska i odpowiednich pozwoleń na budowę na dnie morza. Ale z perspektywy unijnej zbyt duże uzależnienie od jednego dostawcy gazu nie jest korzystne, powinna być dywersyfikacja, by wzmocnić bezpieczeństwo energetyczne. NS 2 jest istotny ze względu na bezpieczeństwo energetyczne Ukrainy.
Choć blisko kooperujecie z Sojuszem Północnoatlantyckim, to nie jesteście członkiem NATO.
Wspólnie ćwiczymy i mamy dużą interoperacyjność. Ale Finlandia to demokratyczny kraj, a większość naszych obywateli uważa, że nie powinniśmy być członkiem sojuszy wojskowych. Członkostwo w Sojuszu Północnoatlantyckim popiera 25–30 proc. społeczeństwa, ale większość nie. Jednocześnie widzimy, jak NATO poprawia bezpieczeństwo w regionie Bałtyku i wzmacnia zdolność do obrony takich krajów jak Polska. Jednak w Finlandii nasza koncepcja obronna jest nieco odmienna.
Na czym więc polega fińska koncepcja obronna?
Po pierwsze, wciąż mamy pobór i większość młodych mężczyzn i coraz więcej kobiet odbywa trwające do roku szkolenie wojskowe. Ten czas zależy od rodzaju jednostki. Przez to mamy bardzo duże rezerwy – 216 tys. ludzi. Ci rezerwiści często też wyjeżdżają na misje pokojowe, w których bierze udział Finlandia.
216 tys. to prawie 5 proc. społeczeństwa.
Tak, to jeden z najwyższych współczynników na świecie. To wynika z tego, że mamy duże terytorium i stosunkowo mało ludności. Jednocześnie dużo inwestujemy w nowoczesne technologie – właśnie prowadzimy postępowanie na zakup nowych samolotów bojowych i okrętów. Poza tym mocno angażujemy się we współpracę z sąsiadami czy NATO, nie będąc jego członkiem.
Kluczowe jest także dostosowanie do nowego typu zagrożeń, jak choćby tych hybrydowych. Krym czy „zielone ludziki” bez żadnej przynależności państwowej pokazują, że to się zmienia. Choć mamy wytrenowane wojsko i rezerwy, to do obrony musimy używać wszelkich dostępnych zasobów. W Finlandii kiedyś mówiliśmy o obronie totalnej, w którą zaangażowane musi być całe społeczeństwo, i w warunkach zagrożeń hybrydowych znów idziemy w tym kierunku. Z tym że teraz potrzebne są nowe umiejętności – jak choćby informatyczne i informacyjne.
Co robicie, by wzmocnić odporność społeczeństwa na tego typu zagrożenia?
W Finlandii mamy Europejskie Centrum Doskonałości w Przeciwdziałaniu Zagrożeniom Hybrydowym. Wnioski, które płyną z takich analiz, wprowadzamy w życie. Nowego typu zagrożenia doświadczacie teraz w Polsce na granicy, gdzie jesteście poddawani presji migracyjnej. Trzeba być czujnym, by dostrzegać takie niebezpieczeństwa, co oczywiście nie zmienia tego, że trzeba być również gotowym na te bardziej tradycyjne.
Na poziomie unijnym modne jest ostatnio hasło „autonomia strategiczna”. Co pan o tym sądzi?
UE musi mieć zdolności do szybkiej reakcji, powinna mieć dowództwa wojskowe i dobrą współpracę poszczególnych członków w dziedzinie obronności, jeśli pojawia się kryzys – choćby w rejonie Morza Śródziemnego. Ale jednocześnie dla Finlandii kooperacja transatlantycka jest bardzo istotna, mamy bardzo dobre relacje ze Stanami Zjednoczonymi, prowadzimy szeroką współpracę bilateralną. Dlatego mówiąc o europejskiej współpracy, trzeba brać pod uwagę również kooperację transatlantycką.
Rozmawiał Maciej Miłosz