Decyzje sędziów Sądu Najwyższego wskazanych przez nową KRS mogą być kwestionowane – taką możliwość dopuszcza unijny trybunał.

TSUE rozstrzygał wczoraj dwie kwestie związane z pytaniem Izby Cywilnej Sądu Najwyższego. Po pierwsze stwierdził, że przenoszenie sędziego bez jego zgody do innego sądu lub między dwoma wydziałami tego samego sądu może naruszać zasady nieusuwalności i niezawisłości sędziów. Takiego przeniesienia między dwoma wydziałami dowiadczył krakowski sędzia Waldemar Żurek. Nie zgodził się jednak z decyzją prezesa sądu i odwołał się do KRS. A gdy rada jego odwołania nie uwzględniła, zwrócił się do SN. I to właśnie na kanwie sprawy sędziego Żurka SN wystąpił do TSUE z pytaniami prejudycjalnymi.
Badajcie, ale we własnym zakresie
Ważniejsza ustrojowo była jednak wydana w kontekście tej sprawy odpowiedź na pytanie, czy sądem niezawisłym, bezstronnym i ustanowionym zgodnie z prawem jest sąd, w którym zasiada osoba powołana na urząd sędziego SN z rażącym naruszeniem prawa. Zadał je siedmioosobowy skład Izby Cywilnej SN. Pytanie dotyczyło postanowienia, jakie w sprawie Żurka zapadło w jednej z dwóch tzw. nowych izb SN – Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Wydał je w składzie jednoosobowym Aleksander Stępkowski, który znalazł się w SN dzięki rekomendacji obecnej, kontestowanej Krajowej Rady Sądownictwa. Ponadto prezydent wręczył Stępkowskiemu akt nominacji, choć Naczelny Sąd Administracyjny, rozpatrując odwołania od uchwały KRS wskazującej Stępkowskiego na sędziego SN, wstrzymał jej wykonanie.
Te wszystkie okoliczności, zdaniem TSUE, mogą prowadzić do wniosku, że powołanie Stępkowskiego do SN nastąpiło z rażącym naruszeniem reguł procedury powoływania sędziów SN. Przy czym Luksemburg zastrzegł, że ocena, czy rzeczywiście tak było, należy do sądu odsyłającego, a więc do IC SN.
Co istotne, TSUE podkreślił również, że jeżeli IC SN uzna, że postanowienie Stępkowskiego zostało wydane przez organ niebędący niezawisłym i bezstronnym sądem, to izba będzie zobowiązana do uznania takiego postanowienia za niebyłe. Luksemburski trybunał podkreślił, że takiemu uznaniu nie będzie mógł stać na przeszkodzie żaden przepis prawa krajowego. Co więcej, z wczorajszego orzeczenia jasno wynika, że nie można uniemożliwić IC SN uznania takiego postanowienia za niebyłe, powołując się przy tym na zasadę pewności prawa lub powagę rzeczy osądzonej.
Natomiast zdaniem sędziego Stępkowskiego nie ma podstaw ani do kwestionowania pozycji nowych sędziów ani wydanych przez nich orzeczeń. ‒ Nie ma przede wszystkim podstaw do twierdzenia, że jakakolwiek regulacja prawna została naruszona przy powołaniu mnie lub innych sędziów do Izby Kontroli. Nikt też takiego przepisu nie wskazuje ‒ komentuje. Dodaje również, że samo orzeczenie TSUE nie wpływa na możliwość orzekania sędziów wskazanych przez nową KRS. ‒ Zawiera ono jedynie odpowiedź na pytania przedstawione przez siedmioosobowy skład SN i wyraźnie wskazuje, że to ten skład ma zadecydować o tym, jakie konsekwencje płyną z tego wyroku dla zagadnień, co do których SN będzie rozstrzygał ‒ podkreśla Stępkowski.
Trybunał jak Piłat
Inaczej ocenia skutki orzeczenia Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”. ‒ To pokazuje, że nie jest tak, jak próbują to przedstawiać politycy partii rządzącej, że rażące wadliwości procedury nominacyjnej ulegają „uzdrowieniu” przez sam akt powołania na urząd sędziego przez prezydenta i sprawa jest tym samym zamknięta, że nie można badać orzeczeń wydawanych przez tzw. neosędziów SN – komentuje. Jak dodaje, wszystko teraz jest w rękach IC SN, która będzie decydować o tym, czy pominąć orzeczenie Stępkowskiego czy nie.
I tu pojawia się problem, który może stać się kolejnym punktem zapalnym między starymi a nowymi sędziami SN. W składzie, który zadał TSUE pytania prejudycjalne, zasiadali wyłącznie ci pierwsi. Jednak w międzyczasie część z nich przeszła w stan spoczynku. A o tym, kto ich zastąpi, ma zdecydować zaliczana do grona nowych sędziów SN nowo powołana prezes IC SN Joanna Misztal-Konecka. Istnieją więc obawy, że wyznaczyć może innych „nowych” sędziów. ‒ Naszym zdaniem skład powinien zostać uzupełniony legalnymi sędziami SN, których orzeczenie TSUE nie dotyczy – stwierdza prezes Markiewicz.
Konsekwencji orzeczenia obawia się I prezes SN Małgorzata Manowska. – TSUE, jak to się często zdarza, umył ręce. Znamy takie przypadki w historii. To orzeczenie pogłębi chaos w RP i zaostrzy konflikt wokół wymiaru sprawiedliwości ‒ podkreśla.
Sędziowie po uważaniu
Obawy dotyczą tego, że kolejne składy będą podważały najpierw udział nowych sędziów w wydawaniu orzeczeń i na tej podstawie same decyzje składów. Rząd ma obawy, że to proces, który rozleje się poza Sąd Najwyższy. Dlatego orzeczenie ostro komentowane jest przez polityków koalicji. ‒ Ono realizuje scenariusz, w którym TSUE zamierza zniszczyć od środka polskie sądownictwo ‒ stwierdza Sebastian Kaleta, wiceminister sprawiedliwości z Solidarnej Polski. ‒ TSUE daje prawo sądom, by wybierały sobie sędziów po uważaniu i na tej podstawie uchylały wyroki. Kryterium do podważenia wyroku byłoby jedynie to, kiedy sędzia został powołany. To droga do anarchizacji wymiaru sprawiedliwości w Polsce. TSUE zakwestionował też, że sędzia może mieć zmieniony przydział obowiązków. A przecież ten system od 20 lat funkcjonuje w ten sposób. Decydowali o tym prezesi sądów samodzielnie, a my to ograniczyliśmy. Według TSUE istnieje również możliwość uchylania wyroków, jeśli w składzie orzekającym byli sędziowie wybrani przez obecną KRS. Tyle że przez trzy lata zapadło już kilka milionów wyroków z udziałem tych sędziów, którzy stanowią ok. 10 proc. całego środowiska ‒ przekonuje polityk. ‒ Na szczęście wiemy, jak sobie z tym poradzić. Reforma jest przygotowana, rozmowy w dwóch obszarach są bardzo zaawansowane, ale jeszcze nie zapadły ostateczne decyzje ‒ dodaje Kaleta.