Forsując swoje propozycje zmian prawa, które w założeniu mają przyczynić się do poprawy bezpieczeństwa na polskich drogach, rząd zdaje się nie zauważać niedawnego raportu Najwyższej Izby Kontroli i wytycznych w nim zawartych.
W sierpniu do Sejmu wpłynął rządowy projekt ustawy o zmianie ustawy – Prawo o ruchu drogowym oraz niektórych innych ustaw (druk nr 1504). Dopiero wówczas mogliśmy poznać jego treść, gdyż przez kilka tygodni wszyscy, którzy chcieli omawiać propozycje (por. „Poprawa bezpieczeństwa w ruchu drogowym czy mydlenie oczu?”, DGP z 3 sierpnia 2021 r.), siłą rzeczy byli zdani na deklaracje premiera i slajdy prezentowane przez Ministerstwo Infrastruktury. Konsultacji projektu nie przeprowadzono.
(Nie)racjonalny ustawodawca
W upublicznionym wreszcie dokumencie pojawiły się nowe i dość zaskakujące propozycje. Podczas lektury projektu na pierwszy plan wysuwa się ta dotycząca możliwości orzeczenia kary grzywny. Obecnie wynosi ona 5 tys. zł, natomiast za wykroczenia określone w rozdziale XI pt. „Wykroczenia przeciwko bezpieczeństwu i porządkowi w komunikacji” ma ona wzrosnąć aż do 30 tys. zł. Uzasadnienie tej zmiany jest intrygujące, bowiem wskazuje się, że obowiązująca górna granica nie pełni roli prewencyjnej, ochronnej i sprawiedliwościowej oraz nie była ona aktualizowana od 20 lat, „co radykalnie obniżyło dolegliwość grzywien w sprawach wykroczeniowych”.
W tym przypadku nie można jednak użyć przymiotnika „racjonalny” ustawodawca (zgodnie z założeniem prawidłowego prawodawstwa, o czym uczą się studenci na I roku studiów prawniczych). Zdaje się on zapominać np. o tym, że od 1972 r. (gdy wszedł w życie obowiązujący kodeks wykroczeń) do 1998 r. (tj. wejścia w życie obecnie obowiązującego kodeksu karnego) magiczną granicą przy tzw. czynie przepołowionym było 500 zł. Od tego czasu przez ponad 15 lat kwota ta zmalała do 250 zł, a następnie do jednej czwartej minimalnego
wynagrodzenia za pracę (w latach 2013–2018), by od 15 listopada 2018 r. wrócić do 500 zł i pozostać na tym poziomie do teraz. Dlaczego zatem akurat stawki przy wykroczeniach przeciwko bezpieczeństwu i porządkowi w komunikacji mają zostać tak drastycznie, bo aż 6-krotne, podwyższone?
Warto nadmienić, że
adwokat lub radca reprezentujący kierowcę przed sądem rejonowym w postępowaniu w sprawie o wykroczenie wzbogaci się (aż) o 360 zł (w latach 2002–2015 kwota ta wynosiła 180 zł).
Drakońskie kary
Z projektu dowiadujemy się też, że mają nastąpić istotne zmiany w postępowaniu mandatowym. I żeby było wesoło – tutaj „racjonalny” ustawodawca popełnia błąd w treści uzasadnienia. Otóż za wykroczenia określone w rozdziale XI k.w. planuje się nałożenie grzywny w wysokości do 5 tys. zł, a przypadku zbiegu wykroczeń (art. 9 par. 1 k.w.) aż do 6 tys. zł. Ale na stronie 23 uzasadnienia wskazane jest: „Projekt zakłada (…) zwiększenie kwoty grzywny, którą można nałożyć w postępowaniu mandatowym za wykroczenia drogowe, zwiększając limit do 3500 zł, a w przypadku zbiegu wykroczeń – do 4500 zł”. Wartości te w żaden sposób nie zgadzają się z projektem.
Na uwagę zasługuje też inna planowana zmiana – w przypadku wykroczenia z art. 96 par. 3 k.w. (tj. niewskazaniu na żądanie uprawnionego organu, komu powierzono
pojazd do kierowania lub używania w określonym czasie), projekt przewiduje możliwość nałożenia kary grzywny w postępowaniu mandatowym do 8 tys. zł. Dlaczego aż do tak wysokiej kwoty? Wyjaśnienia brak. Można za to znaleźć uzasadnienie przewidzianej możliwości skorzystania z 10-proc. bonusu przez osoby, które zapłacą grzywnę na miejscu zaraz po nałożeniu lub w wyznaczonym terminie. „Ma to na celu zachęcenie osób ukaranych mandatem do zapłaty grzywny. Wydaje się, że obniżenie wysokości grzywny mogłoby pozytywnie wpłynąć na zwiększenie dobrowolnego jej uiszczania. Obecnie, przy przekonaniu o braku możliwości egzekwowania przez organy państwa nałożonych grzywien, osoby popełniające naruszenia ruchu drogowego zwlekają z opłaceniem mandatu albo nawet z góry rezygnują z jego opłacenia” – czytamy w uzasadnieniu. Gdzie tu logika?
Może od razu przyjmijmy, że przy ponownym popełnieniu wykroczenia z art. 96 par. 3 k.w.
kierowcy będzie grozić grzywna do – dajmy na to – 20–30 tys. zł albo też kara aresztu?
Postulaty NIK
By nie podpowiadać ustawodawcy kolejnych absurdalnych rozwiązań (niestety sam sobie radzi z ich wymyślaniem), warto jednak skupić się na niedawnym raporcie Najwyższej Izby Kontroli pt. „Megainformacja NIK o bezpieczeństwie uczestników ruchu drogowego”. Wskazano w nim bowiem, że obok niebezpiecznych zachowań kierowców głównymi przyczynami dużej liczby wypadków na polskich drogach są: brak kompleksowego i spójnego systemu zapewniania bezpieczeństwa ruchu drogowego, rozproszenie odpowiedzialności za stan bezpieczeństwa ruchu drogowego, słaba skuteczność egzekwowania
prawa wobec sprawców (szczególnym problemem są tutaj nietrzeźwi kierowcy), a także niewystarczająca jakość dróg. NIK zauważyła ponadto, że w okresie kontrolowanym (tj. 2015– –2020) Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego nie zainicjowała, a nawet nie zaopiniowała żadnego projektu aktu prawnego, choć były one wówczas procedowane (np. ten o pierwszeństwie pieszych przechodzących przez przejścia).
NIK podkreśliła, że drogi w Polsce są jednymi z najbardziej niebezpiecznych w całej Unii Europejskiej. Często mają nieprawidłowe oznakowanie, organizacja ruchu na przejściach dla pieszych różni się od tej wynikającej z projektu, a znaki drogowe są przesłonięte gałęziami czy innymi znakami. Ponadto izba zwróciła uwagę na to, że do służby na drogach kierowani są funkcjonariusze bez odpowiedniego przeszkolenia, a do oceny zawartości alkoholu w wydychanym powietrzu niejednokrotnie wykorzystuje się urządzenia pomiarowe, które nie były poddane obowiązkowemu wzorcowaniu lub kalibracji.
Na stan bezpieczeństwa ruchu wpływa także stan techniczny pojazdów. Dla NIK zadziwiające było to, że według danych w 2020 r. na niecałe 19 mln badań tylko 2,5 proc. zakończyło się wynikiem negatywnym, a w Niemczech (okres czerwiec 2017 – czerwiec 2018) czy Finlandii (lata 2017–2020) wskaźnik ten wyniósł 20 proc.
We wnioskach NIK wniosła do Rady Ministrów m.in. o:
- powołanie w drodze ustawy instytucji, która byłaby odpowiedzialna za realizację całościowej polityki państwa w zakresie bezpieczeństwa ruchu drogowego i zapewnienie stabilnego finansowania zadań z tym związanych,
- rozważenie wprowadzenia zmian w przepisach prawa poprzez:
– zmianę trybu nakładania mandatów za przekroczenie prędkości;
– doprowadzenie do możliwości skutecznego karania cudzoziemców dopuszczających się naruszeń przepisów ruchu drogowego;
– uporządkowanie przepisów dotyczących oznakowania na drogach;
– wprowadzenie zmian w zakresie automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym (np. puste foto radary, wykorzystywanie inteligentnych systemów transportowych);
- dalszą rozbudowę oraz modernizację infrastruktury,
- sprawowanie skutecznego nadzoru nad kwestiami związanymi ze stanem technicznym pojazdów,
- zwiększenie skuteczności systemu nadawania uprawnień do kierowania pojazdami,
- promocję właściwych zachowań wśród uczestników ruchu drogowego.
Czytelnikom należy pozostawić ocenę, na ile rządowy projekt nowelizacji realizuje zalecenia NIK i przyczyni się do poprawy bezpieczeństwa na drogach. Bo to, że wprowadzenie drakońskich kar z pewnością podreperuje budżet Skarbu Państwa, jest jasne chyba dla wszystkich.
Autorem artykułu jest dr Mariusz Olężałek, adwokat, dziekan Prawa i Administracji na Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi, laureat nagrody specjalnej w konkursie Rising Stars Prawnicy – liderzy jutra 2018.