Białostocka prokuratura popełniła błąd, występując do miejscowego szpitala o informacje dotyczące przerywania ciąży.

Błędne i nieuzasadnione były czynności sprawdzające podjęte przez Prokuraturę Okręgową w Białymstoku na skutek zawiadomienia dotyczącego zabiegów przerywania ciąży przeprowadzonych w jednym z białostockich szpitali przed opublikowaniem wyroku Trybunału Konstytucyjnego – napisała w oświadczeniu Prokuratura Krajowa. To jej reakcja na publikacje DGP o tym, że tamtejsza okręgówka domaga się pełnej dokumentacji medycznej wszystkich pacjentek, u których przerwano ciążę w czasie między ogłoszeniem a publikacją wyroku TK ws. aborcji ze względu na ciężkie wady płodu. Teraz PK przypomina, że wyrok trybunału obowiązuje od chwili jego publikacji w Dzienniku Ustaw. – Dobrze, że prokuratura przyznała się do błędu. Pytanie jednak, co by było, gdyby nie interwencja mediów? – pyta mec. Kamila Ferenc, prawniczka Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.

Prokuratura Krajowa uznała, że działania okręgówki w Białymstoku były nieuzasadnione. I zwróciła jej uwagę, jako jednostce podległej, na nieprawidłowości. Chodzi o aborcje dokonywane po wyroku TK, ale przed jego publikacją – białostocka okręgówka poprosiła szpital w trybie pilnym o przekazanie danych pacjentek, u których m.in. dokonano aborcji z powodu wad płodu. Opisaliśmy w DGP tę historię przedwczoraj. Pytani przez nas karniści oceniali, że nie ma żadnego uzasadnienia do takiego działania. Wczoraj Prokuratura Krajowa oficjalnie zareagowała. – 20 stycznia 2021 r. do Prokuratury Okręgowej w Białymstoku wpłynęło zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa polegającego na nielegalnym przeprowadzaniu zabiegów przerywania ciąży w styczniu 2021 r. w jednym z białostockich szpitali. Białostocka prokuratura błędnie rozpoczęła czynności, uznając, że w związku z zawiadomieniem zachodzi potrzeba sprawdzenia zdarzeń w nim opisanych – ogłosiła wczoraj PK. I przyznała wprost, że jej reakcja jest związana z doniesieniami medialnymi. – Zawiadomienie o przestępstwie odnosiło się do zdarzeń mających miejsce przed publikacją wyroku Trybunału Konstytucyjnego dotyczącego ochrony płodu ludzkiego i warunków dopuszczalności przerywania ciąży w Dzienniku Ustaw. Działania podjęte przez prokuraturę były niezasadne, gdyż wyrok Trybunału Konstytucyjnego obowiązuje od jego publikacji, a nie od jego wydania – tłumaczyła PK. I dodawała, że działając w trybie ustawowego nadzoru nad podległymi jej jednostkami, zwróciła uwagę Prokuraturze Regionalnej w Białymstoku na nieprawidłowości w działaniu okręgowej.

Artykuł 307 par. 1 k.p.k. daje prokuraturze prawo sprawdzenia faktów zawartych w zawiadomieniu, m.in. poprzez pozyskanie stosownych informacji. Jest to tzw. postępowanie sprawdzające, zmierzające – jak sama nazwa wskazuje – do sprawdzenia informacji zawartych w zawiadomieniu pod kątem zaistnienia uzasadnionego podejrzenia popełnienia przestępstwa. Jak nieoficjalnie słyszymy w prokuraturze, w przypadku zawiadomienia dotyczącego aborcji nie mogło być mowy o działaniach, bo już sama jego treść wykluczała ich podjęcie. Należało odmówić ich z urzędu.

Mecenas Kamila Ferenc, prawniczka Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, cieszy się, że prokuratura przyznała się do błędu. – Pytanie jednak, co by było, gdyby nie interwencja mediów? Zastanawia mnie, ile takich historii miało bezprawnie swój ciąg dalszy, bo nikt na czas tego nie ujawnił. Przyznanie się do błędu jest wynikiem tego, że władza przestraszyła się kryzysu wizerunkowego, który niewątpliwie byłby skutkiem działań białostockiej okręgówki – mówi mec. Ferenc.

Według niej ta sytuacja pokazuje konieczność szybkiego podjęcia przez Sejm działań nad ustawą ratunkową, która depenalizuje aborcję. Jak mówi, obecny stan prawny nie pomaga ani pacjentkom, ani lekarzom. Umożliwia natomiast prokuratorom wchodzenie na oddziały i zastraszanie. W efekcie szpital może mieć obawy przed podejmowaniem działań medycznych względem kobiet w ciąży zagrażającej ich zdrowiu czy życiu, bo nie będzie miał pewności, jak zostaną one zinterpretowane. – Nie można zapominać, że za nieludzkimi przepisami i równie nieludzkimi działaniami organów państwowych kryją się prawdziwe dramaty kobiet i ich rodzin – mówi prawniczka. I dodaje, że zauważalna w całej sprawie jest też nadgorliwość prokuratury wobec niezasadnych, jak się okazuje, zawiadomień Fundacji Pro – Prawo do Życia.

Szpital do wczoraj nie przesłał prokuraturze dokumentacji. – Zbieraliśmy dane z wszystkich klinik i prawnicy analizowali, co możemy pokazać – mówi jeden z pracowników placówki. Po interwencji PK nie będzie już musiał.

Karniści od początku nie mieli wątpliwości. – Dla każdego prawnika oczywistą oczywistością jest fakt, kiedy wyrok TK zaczyna obowiązywać. I że nie można wszczynać działań w oparciu o zdarzenia, które miały miejsce przed publikacją w Dzienniku Ustaw – mówi Piotr Kładoczny, karnista z UW oraz Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Zwraca uwagę na prawidłową reakcję szpitala. – Wyobraźmy sobie, co by się stało, gdyby jednak pod naporem prokuratury wysłał dokumentację pacjentek. Jeśli którykolwiek inny szpital znalazłby się w podobnej sytuacji, powinien zawsze mieć w pamięci tę historię.

Co jego zdaniem kierowało prokuratorem z Białegostoku? – Nie chce mi się wierzyć, że osoby na takich stanowiskach nie znają przepisów prawa. Dlatego bardziej skłaniam się ku myśleniu, że mogła to być, źle pojęta, nadgorliwość – dodaje Kładoczny.

Mariusz Dzierżawski z Fundacji Pro – Prawo do Życia, która składała zawiadomienie do prokuratury, nie kryje rozczarowania obrotem sprawy. – Widać, że Prokuratura Krajowa ma inną opinię w tej sprawie niż Sąd Najwyższy, na którego uchwałę się powołaliśmy – mówi. Przekonuje, że sprawa będzie teraz analizowana przez związanych z fundacją prawników. I zapowiada: nie pozostawimy tego bez odzewu.