Ewidentne błędy lekarskie zasługują na karę, ale sąd lekarski powinien dokładniej formułować podstawy prawne odpowiedzialności dyscyplinarnej obwinionych medyków – uznał Sąd Najwyższy.

W wielu sprawach dyscyplinarnych źródłem błędów lekarskich bywają rutyna i schematyczne działanie oraz nieco lekceważący stosunek do „papierkowej roboty”, czyli właściwego prowadzenia dokumentacji medycznej. Takie sytuacje dotyczą zwłaszcza lekarzy o uznanej renomie i dużym doświadczeniu zawodowym. Tak mogło być w przypadku Piotra T., znanego w mieście S. stomatologa, który jakiś czas temu zakładał pacjentowi implanty. Problem w tym, że lekarz nie wykonał przed zabiegami szczegółowych badań, m.in. dokładnej diagnostyki RTG, badań krwi. Efekty leczenia okazały się dla pacjenta katastrofalne: kilka implantów zostało założonych źle, co spowodowało nie tylko dyskomfort, lecz także ryzyko uszkodzenia szczęk. Zabiegi musiały zostać wykonane ponownie. Po wszystkim pacjent zgłosił sprawę do rzecznika dyscyplinarnego.
Okręgowy sąd lekarski ukarał dentystę w pierwszej instancji dość surowo – za nieprawidłowe leczenie wymierzył karę 3 tys. zł, a ponadto naganę za braki w dokumentacji medycznej oraz upomnienie za nieprzeprowadzenie właściwej diagnostyki przed zabiegami.
Lekarz odwołał się od tego orzeczenia, ale uzyskał w Naczelnym Sądzie Lekarskim jedynie złagodzenie dwóch kar – zamiast kary pieniężnej otrzymał naganę, zaś za nienależyte prowadzenie dokumentacji – upomnienie. NSL uznał tym samym winę stomatologa w całej rozciągłości.
Obrońca lekarza złożył kasację do Sądu Najwyższego, powołując się na wiele uchybień, głównie w zakresie postępowania dowodowego – chodziło przede wszystkim o wydanie orzeczenia na podstawie opinii biegłych, które zdaniem obrony nie pozwalały na definitywne rozstrzygnięcie sprawy, w tym zwłaszcza pominięcie jednej opinii, korzystnej dla obwinionego. SN jednak odrzucił te zarzuty, uznając kasację za bezzasadną. W uzasadnieniu przypomniał, że SN w sprawach dyscyplinarnych nie jest już III instancją, ale sądem oceniającym prawidłowość orzekania. Stąd ciągłe powoływanie się na problemy z procedurami dowodowymi – co prowadzi do podważenia ustalonego stanu faktycznego – może skutkować nawet odrzuceniem tego środka.
– W takich warunkach kasacja oscyluje wręcz na granicy dopuszczalności, ale tym razem mogła zostać merytorycznie rozpoznana. Skoro zaś NSL odniósł się do zarzutów odwoławczych i wykazał, dlaczego przyjął za wiarygodne dwie opinie biegłych, a jedną odrzucił, oraz przyjął za swoje ustalenia faktyczne, to trudno uznać zarzuty za zasadne. Faktem jest, że uzasadnienie orzeczenia jest może zbyt lakoniczne i nie powołano w nim wszystkich podstaw ustawowych odpowiedzialności dyscyplinarnej. Ale to nie podważa orzeczenia – powiedział sędzia Antoni Bojańczyk.
ORZECZNICTWO
Postanowienie Sądu Najwyższego z 12 stycznia 2021 r., sygn. I KK 153/20. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia