Orzekł tak Sąd Apelacyjny we Wrocławiu. Zarazem podkreślił, że brak wspólnego zamieszkiwania nie może być przeszkodą do otrzymania zadośćuczynienia. Liczy się zażyłość psychiczna, a nie to, czy bliskie sobie osoby wspólnie mieszkają.
Sprawa, w której wydano wyrok, dotyczyła kobiety oczekującej pieniędzy od kopalni z powodu śmierci narzeczonego. Zginął on wskutek wstrząsu w zasypanym chodniku. Kobieta poznała górnika latem 2012 r. Oboje byli rozwiedzeni. Rok później się zaręczyli. Mieszkali i pracowali w różnych miejscowościach. Zdecydowali, że po przejściu mężczyzny na górniczą emeryturę przeprowadzi on się do niej. Mieli wyznaczoną datę ślubu na lato 2017 r. Mężczyzna często nocował u narzeczonej. Partycypował w kosztach utrzymania domu, remontu i studiów córek kobiety. Miał klucze do jej mieszkania, a w nim swoje rzeczy. A nawet przywiózł swojego psa. Para była szczęśliwa, kochała się. Idyllę w listopadzie 2016 r. przerwał wypadek w kopalni. Kobieta po utracie partnera załamała się. Chodziła na terapię, brała leki, zaczęła mieć kłopoty w pracy. W lutym 2017 r. zwróciła się do kopalni o wypłatę jej 100 tys. zł tytułem zadośćuczynienia za doznaną krzywdę. Bezskutecznie. Wystąpiła więc do sądu o przyznanie jej 80 tys. zł.
Sąd okręgowy uznał, że roszczenie jest zasadne, ale wysokość żądanego zadośćuczynienia jest wygórowana. Adekwatna do doznanej krzywdy jest połowa kwoty, tj. 40 tys. zł, i taką zasądził. Kobieta wniosła apelację. Zakwestionowała wysokość zasądzonego świadczenia.
Sąd apelacyjny uznał jednak, że kwota 40 tys. zł jest wystarczająca. Jakkolwiek bowiem nie miał wątpliwości, że utrata partnera spowodowała u powódki cierpienie psychiczne, to uznał, iż podwojenie kwoty doprowadziłoby nie tylko do wyrównania poniesionej krzywdy, lecz także do nadmiernego wzbogacenia powódki.
Istotniejsze jednak jest to, że sąd, w ślad za sądem pierwszej instancji, wskazał, że kobiecie należało się jakiekolwiek zadośćuczynienie. To bowiem wcale nie było oczywiste. Artykuł 446 par. 4 kodeksu cywilnego stanowi, że „sąd może przyznać najbliższym członkom rodziny zmarłego odpowiednią sumę tytułem zadośćuczynienia pieniężnego za doznaną krzywdę”. A przecież kobieta, która wystąpiła z powództwem, nie była żoną, lecz tylko i aż narzeczoną zmarłego mężczyzny. Zdaniem sądu jednak – to bez większego znaczenia. Istotne przy ocenie zasadności roszczenia jest to, czy związek ma „cechy charakterystyczne dla rzeczywistego związku małżeńskiego”. I to bardziej w znaczeniu psychicznym niż fizycznym. Z ustaleń zaś wynika, że związek był na tyle trwały, że para chciała ze sobą spędzić resztę życia i planowała ślub. Kłopotem nie było również to, że narzeczeni ze sobą nie mieszkali. Doświadczenie życiowe wskazuje, że nawet małżonkowie nie zawsze prowadzą wspólne gospodarstwo domowe. A rozłąka nie musi zabijać uczuć.
Zdaniem sądu w tym konkretnym przypadku rozłąka była spowodowana ustabilizowaną sytuacją zawodową narzeczonych. Była życiowo uzasadniona. I miała charakter przejściowy. Gdyby nie tragiczny wypadek, najprawdopodobniej wraz z ich dorosłymi dziećmi para stanowiłaby formalnie rodzinę.
A zatem, w przekonaniu sądu, powódka należy, w rozumieniu art. 446 par. 4 k.c., do kręgu najbliższych członków rodziny zmarłego.
„Decydujące bowiem dla zaliczenia do tego kręgu jest poczucie bliskości i wspólności, więzy emocjonalne i uczuciowe oraz ścisła wspólność gospodarcza” – czytamy w uzasadnieniu wyroku opublikowanym w połowie stycznia 2020 r. Nieraz najbliższym członkiem rodziny może zatem być partner pozostający ze zmarłym w związku nieformalnym, a nie rodzice, rodzeństwo czy dzieci.

orzecznictwo

Wyrok Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu z 6 listopada 2019 r., sygn. akt III APa 14/19.