Lokal, w którym ma być prowadzona dzienna opieka nad dziećmi, wymaga zmiany sposobu użytkowania – uznał inspektor nadzoru budowlanego. To może uniemożliwić tworzenie takich miejsc.
Opieka nad dziećmi / DGP
Dzienny opiekun to obok żłobka i klubu dziecięcego jedna z form opieki przewidzianych ustawą z 4 lutego 2011 r. o opiece nad dziećmi w wieku do lat trzech (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 490 ze zm.). Jednocześnie – w przeciwieństwie do tych dwóch pierwszych – zasady jej sprawowania zostały skonstruowane w taki sposób, aby były elastyczne i nie zawierały trudnych do spełnienia wymogów sanitarnych i technicznych. Okazuje się jednak, że niektóre organy inspekcji budowlanej przyjmują w tej kwestii rygorystyczne podejście, które może utrudniać uruchamianie dziennych punktów opieki.

To nie przedszkole

Tak stało się w przypadku Agaty Tobolczyk, która razem ze wspólniczką prowadzi w Warszawie spółkę, mającą kilka miejsc opieki nad dziećmi. W należącym do niej lokalu mieszkalnym w budynku wielorodzinnym pierwotnie prowadzony był żłobek, ale po jakimś czasie złożony został wniosek o wykreślenie placówki z rejestru oraz wpisanie do wykazu trzech dziennych opiekunów, którzy w tym samym miejscu mają zajmować się maluchami (przepisy dopuszczają możliwość prowadzenia w jednym lokalu opieki przez więcej niż jednego opiekuna, jeśli każdy z nich dysponuje odrębnym pomieszczeniem).
Problem w tym, że powiatowy inspektor nadzoru budowlanego uznał, iż prowadząca działalność powinna w trybie prawa budowlanego dokonać zmiany sposobu użytkowania lokalu. Dodał przy tym, że obiekt, w którym został zorganizowany punkt opieki nad dziećmi, powinien spełniać wymagania techniczno-budowlane dla budynków określone w wymogach ministra infrastruktury oraz ministra edukacji narodowej – dotyczących tworzenia i organizowania innych form wychowania przedszkolnego. W efekcie wydał decyzję nakazującą przywrócenie lokalu do poprzedniego sposobu użytkowania, czyli na cele mieszkalne. W praktyce oznacza to konieczność zamknięcia działalności dziennych opiekunów w tym miejscu.
Takie rozstrzygnięcie jest o tyle zaskakujące, że sama ustawa żłobkowa wymaga jedynie, aby lokal dziennego opiekuna zapewniał bezpieczną opiekę nad dziećmi, a wójt (burmistrz lub prezydent miasta) przed wpisaniem do wykazu może fakultatywnie przeprowadzić w nim wizytację. Takich wymogów nie ma też w rozporządzeniu ministra pracy i polityki społecznej z 10 lipca 2014 r. (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 72), które wprawdzie wskazuje warunki lokalowo-sanitarne i ochrony przeciwpożarowej, ale tylko dla żłobków i klubów dziecięcych. Co więcej, przepisy wydane przez resort edukacji, na które powołuje się inspekcja budowlana, nie mają tu zastosowania, bo dzienny opiekun nie należy do form opieki przedszkolnej, ale żłobkowej.

Sąd mówi: samowola

Właścicielka dziennego punktu opieki odwołała się do wojewódzkiego inspektora nadzoru budowlanego, ale ten utrzymał w mocy rozstrzygnięcie organu pierwszej instancji. Podkreślił, że przekształcenie pomieszczeń mieszkalnych na cele dziennego opiekuna jest samowolną zmianą sposobu użytkowania obiektu w rozumieniu prawa budowlanego. Podjęcie tego typu działalności zmienia bowiem warunki bezpieczeństwa pożarowego, higieniczno-sanitarnego oraz pracy – w zakresie, w jakim wymagają tego odrębne przepisy.
Kolejnym krokiem Agaty Tobolczyk było złożenie skargi do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego (WSA) w Warszawie, w której zarzuciła organom inspekcji budowlanej błędną wykładnię przepisów. Sąd uznał jednak, że nie zasługiwała ona na uwzględnienie. W uzasadnieniu do wyroku (sygn. akt VII SA/Wa 1820/18) argumentował, że uruchomienie punktu opieki nad 15–20 dziećmi wymusza dostosowanie obiektu do potrzeb tej działalności, bo może powodować inne niż dotychczas obciążenie konstrukcji budynku. Ponadto użytkowanie obiektu z przeznaczeniem na opiekę nad dziećmi może naruszać prawnie chronione interesy właścicieli sąsiednich nieruchomości.
– Od orzeczenia złożona została skarga kasacyjna do NSA, ale cały czas czekamy na wyznaczenie terminu jej rozpatrzenia – informuje Agata Tobolczyk.

Nadmierny formalizm

Zdaniem Moniki Rościszewskiej-Woźniak, prezes Fundacji na rzecz Rozwoju Dzieci im. Komeńskiego, przyjęta interpretacja przepisów, o ile się upowszechni, będzie ciosem w instytucję dziennego opiekuna i może uniemożliwić zakładanie takich miejsc opieki.
– Dzienny opiekun ma być instytucją niewymagającą dużych nakładów finansowych i pozwalającą elastycznie dostosować się do potrzeb rodziców. Dlatego zupełnie sprzeczne z tymi założeniami jest wymaganie, by pracodawcy zainteresowani zatrudnianiem takich osób przechodzili czasochłonną i kosztowną procedurę zmiany sposobu użytkowania lokalu – podkreśla.
Co ciekawe, z tak restrykcyjnym podejściem nie spotkały się inne podmioty, które prowadzą punkty dziennej opieki.
– Mieszczą się one zarówno w domach jednorodzinnych, jak i mieszkaniach, ale w żadnym z nich nie był stawiany wymóg dotyczący zmiany sposobu użytkowania – wskazuje Dariusz Kurcman ze Stowarzyszenia Integracja i Rozwój w Kielcach.
Również Agnieszka Wywrot, koordynatorka projektu „Wrocławski Opiekun Dzienny”, wskazuje, że nie było uwag ze strony nadzoru budowlanego w tym zakresie.
Joanna Niedźwiedzka, rzeczniczka Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego, wyjaśnia, że ocena, czy w przypadku konkretnego budynku i planowanej w nim działalności są spełnione przesłanki świadczące o tym, że doszło do zmiany sposobu użytkowania, należy do właściwego miejscowo organu, który „w oparciu o przepisy prawa oraz ocenę konkretnego stanu faktycznego będzie władny do zajęcia wiążącego stanowiska”.