- Jestem od tego, żeby stwarzać w głowach innych ministrów, w tym ministra finansów, poczucie, że cyfryzacja to jest dziedzina, która może nas pchnąć gospodarczo do przodu, zwiększyć PKB - uważa Krzysztof Gawkowski, wicepremier, minister cyfryzacji.
Byłem z bardzo ważną wizytą w USA, parlament przyjął właśnie naszą ustawę – Prawo Komunikacji Elektronicznej, pracuje też nad ustawą o prawie autorskim, są ataki cyberprzestępców. A z jakim medium nie rozmawiam, wszyscy pytają o Zandberga.
Od początku byłem zwolennikiem tego, żeby partia Razem weszła do rządu, teraz powtórzyłem to zaproszenie, ale koledzy nie przyjęli propozycji. Natomiast moja perspektywa jest taka, że chcę dalej pracować z partią Razem, bo poza tym że Lewica poszła do rządu walczyć o swój program, weszła do niego również, aby odsunąć PiS od władzy i nie pozwolić, by kiedykolwiek do niej wrócił. Warto o tym pamiętać.
Tak, ale nie wypada mi powiedzieć, kto to będzie, dopóki nie złożę oficjalnej propozycji premierowi. Z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem ustaliliśmy, że do końca lipca podejmiemy decyzję, kogo rekomendować. I nie będzie to Radosław Lubczyk.
Za co?
Jestem, byłem i będę zwolennikiem tego, by duże korporacje, które wykorzystują teksty dziennikarzy, dzieliły się sprawiedliwie tym, co na nich zarabiają. W ubiegły wtorek miałem w tej sprawie spotkanie z premierem Tuskiem, na którym przekonywałem do konieczności zmiany dotychczasowego stanowiska Koalicji Obywatelskiej i uwzględnienia perspektywy wydawców. Lewica będzie o tym przypominała, dopóki nowe prawo autorskie nie zostanie uchwalone.
Większość takich negocjacji może się pewnie zakończyć umową bez państwowego arbitrażu. Ale wizyta w Stanach przekonała mnie, że wprowadzenie mechanizmu mediacji do prawa to dobra droga. Samo zapisanie arbitrażu w ustawie jest już skutecznym elementem nacisku – giganci wiedzą, że w razie braku porozumienia będą musieli przed kimś odpowiedzieć.
Od grudnia, odkąd jestem w ministerstwie, cały czas. Niekiedy mam wrażenie, że uważają, iż najlepiej będzie, jeśli w ogóle nie będę się odzywał. Mimo to nie mieliśmy żadnych wątpliwości, czy wystąpić z protestem do Google’a w sprawie kursu euro. To samo z Metą, gdy chodziło o cenzurowanie wpisów Muzeum Auschwitz czy w sprawie usuwania tekstów podczas protestu wydawców.
Już niedługo wdrożymy unijny Akt o usługach cyfrowych (DSA). Prawo będzie służyło właśnie temu, żeby wyeliminować takie sytuacje, że ktoś sobie reguluje, co pokaże albo nie, albo że coś zniknie z platformy „niechcący”. Będzie za to odpowiedzialność.
Projekt spotkał się z ogromnym zainteresowaniem, wpłynęło ok. 400 uwag. De facto powstał już kolejny projekt ustawy. Zresztą, im dłużej trwają nad nim prace, tym większego nabieram przekonania, że potrzebujemy w Polsce organu regulującego cyfrowy świat.
Pamiętam naszą pierwszą rozmowę w grudniu. Mówiłem wtedy, że nie będziemy powoływać nowej instytucji, a kompetencje w zakresie DSA przekażemy Urzędowi Komunikacji Elektronicznej, bo goni nas czas. I rzeczywiście – natłok zadań i terminy przytłaczały. Ale im więcej rozmawiam z Komisją Europejską, z ekspertami, tym bardziej jestem przekonany, że jeszcze w tej kadencji powinniśmy jednak powołać instytucję, do której kompetencje związane z cyfrowym światem trafią docelowo.
Nie superurząd, tylko cyfrowa instytucja wspomagająca regulację rynku. Nabrałem przekonania, że katalog spraw, którymi dziś zajmuje się UKE, jest już i tak bardzo szeroki. W dodatku zupełnie czym innym jest nadzór nad rynkiem telekomunikacyjnym i pocztowym, a czym innym walka o prawa człowieka w internecie. To wymaga specjalnego traktowania.
Najpierw zamkniemy bieżące tematy, czyli prawo komunikacji elektronicznej (PKE), nowelizację Krajowego Systemu Cyberbezpieczeństwa (KSC) i przepisy wdrażające DSA. Potem zaczniemy prace nad nowymi pomysłami.
Najważniejsze, by za tym poszły pieniądze. Dzisiaj znalezienie pieniędzy na inwestycje w obszarze cyfryzacji nie jest problemem, ale trzeba je przeznaczyć też na zarządzanie nią. Wdrażając DSA, zastanawiamy się, czy do UKE powinniśmy dołożyć 18 czy 22 etaty w związku z tą ustawą. W 38-milionowym państwie! Co to jest za dyskusja. Także w tym sensie stworzenie nowego urzędu byłoby nową jakością rozmowy.
Chciałbym, żeby było na niego dużo pieniędzy, bo uważam, że sztuczna inteligencja jest dla państwa jednocześnie i szansą, i niebezpieczeństwem. Szczegóły będziemy komunikować po uzgodnieniach dotyczących budżetu.
Na początek będziemy walczyli o 200 mln zł. Jaka będzie to kwota ostatecznie, nie wiem – do końca lipca dostaniemy pierwsze ramy finansowe, najpóźniej na początku września będzie projekt budżetu. Natomiast proszę pamiętać, że równocześnie inwestycje w AI będą także prowadzone z innych środków różnych ministerstw, będziemy implementować AI Act, na co też przeznaczone zostaną pieniądze. Od czegoś trzeba zacząć.
Nie wiem, czy oczywistym.
Przede wszystkim nic nie wiem o 3 miliardach, chciałbym zobaczyć plan finansowy z tą kwotą. Trudno się odnosić do plotek. Ja jestem od tego, żeby naciskać w swoich obszarach i stwarzać w głowach innych ministrów, w tym ministra finansów, poczucie, że cyfryzacja to jest dziedzina, która może nas pchnąć gospodarczo do przodu, zwiększyć PKB. Przez lata cyfryzacja była gdzieś na końcu ministerstw. Dopiero teraz to zmieniamy. Pokazujemy, jak cyfryzacja zmienia życie każdemu obywatelowi, a inwestycje takie jak Intela – największa w Polsce inwestycja od 30 lat, która będzie kosztowała 30 mld zł – pokazuje, jaki potencjał drzemie w cyfryzacji.
Ma być skierowany do polskich firm, które będą pracowały badawczo i naukowo – to znaczy zgłaszały swoje pomysły i same je tworzyły z chęcią, możliwością i potencjałem do komercjalizacji. Zależy nam na dofinansowywaniu takich pomysłów, które będą realnie zwiększały produktywność i konkurencyjność polskiej gospodarki. Oczywiście: niektóre zakupy będą do tego potrzebne.
Jeśli to miałoby sens, to tak, pewnie tak się wydarzy. Więcej, liczę się z tym, że niektóre środki zostaną przepalone, bo przy takim funduszu może być tak, że zainwestujemy w obszary, które się nie sprawdzą. Ale tak działają państwa, które inwestują w obszary technologiczno-innowacyjne, jak Stany Zjednoczone. W Departamencie Handlu USA wprost powiedziano mi, że oni mają świadomość, że z części pieniędzy, jakie inwestują, nic nie będzie. Ale dzięki jakiejś części powstaną projekty innowacyjne w skali całego świata. Być może i my musimy do tego tak podchodzić. Nie każda złotówka, którą zainwestujemy, przyniesie nam zwrot. Ale to jest ryzyko, które powinniśmy ponieść.
Przygotowujemy inwestycję w Krajowe Centrum Przetwarzania Danych, to jeden z elementów myślenia o suwerenności i odpowiedzialności. Natomiast wszystko to wymaga czasu. Nie chcę uzależniać uruchomienia Funduszu AI od tego, czy zbudujemy najpierw własną infrastrukturę.
Zajmiemy się GIA po uchwaleniu PKE. Jego wdrożenie wymaga zmian prawa, które będą procedowane w Ministerstwie Cyfryzacji, ale obejmą wiele resortów – i będą wymagały ich zgody. Chcielibyśmy to prowadzić dwuetapowo. Pierwszym krokiem będzie nowelizacja megaustawy (ustawy o wspieraniu rozwoju usług i sieci telekomunikacyjnych – red.) oraz szeregu innych ustaw w celu usunięcia pilnych barier inwestycyjnych dla infrastruktury telekomunikacyjnej. Jej projekt chcemy skierować do konsultacji publicznych w tym roku. Drugim etapem będą uzgodnienia z innymi resortami i instytucjami – w zakresie np. jednego cyfrowego okienka dla procesu inwestycyjnego. To nasza największa obawa przy tej implementacji – czy budować od podstaw jeden system, czy może w ramach tzw. jednego okienka zintegrować systemy obecnie istniejące i powstające w innych instytucjach. Trzeba wszystko ustalić tak, żeby nikt nie czuł, że grzebiemy w jego kompetencjach.
Unia Europejska trochę się z tym aktem spóźniła, bo inwestycje już się toczą. To, że niektóre firmy wypowiadały nam umowy na budowę sieci z środków FERC i KPO, wynikało również z trudności w uzyskiwaniu pozwoleń itp., mając na względzie krótki termin realizacji tych projektów. Te przeszkody należy usunąć i będziemy to robili.
Po pierwsze: będziemy zwiększali i wzmacniali współpracę w dziedzinie cyberbezpieczeństwa. Jest na to zielone światło ze strony FBI i NSA (Narodowa Agencja Bezpieczeństwa – red.), przekazaliśmy już te kontakty do Wojsk Obrony Cyberprzestrzeni i Centralnego Biura Zwalczania Cyberprzestępczości.
Trwają rozmowy. Druga część to spotkania w Departamencie Handlu i z firmami w sprawie inwestycji. Rozmawiałem m.in. z szefem Intela, potwierdzając ich inwestycję pod Wrocławiem. Monitorujemy prace w Komisji Europejskiej i czekamy na decyzję w sprawie prenotyfikacji pomocy publicznej. Nasza sprawa jest tam prowadzona razem z inwestycją Intela w Niemczech, co nas cieszy, bo oznacza, że KE widzi potencjał obydwu projektów.
Miałem spotkania w Google’u i Facebooku. Mówiłem wyraźnie, że przy wprowadzaniu implementacji przepisów unijnych mogą się pojawić polskie rozwiązania. Natomiast oni wskazywali, że dla nich jest lepiej, gdy państwa nic nie zmieniają i poprzestają na przepisach unijnych.
Oni mają swoje założenia biznesowe, my mamy swoje priorytety. Dla mnie wdrażanie czystego prawa unijnego nie jest dogmatem. Polska ma prawo myśleć o swoim państwie i wprowadzać zmiany – oczywiście nie dla samych zmian, a tam, gdzie uznamy to za konieczne. Jesteśmy lojalnym członkiem Unii, ale dla nas ważna jest walka z dezinformacją – przede wszystkim rosyjską i związaną z Ukrainą – weryfikacja wieku użytkowników, procesy fraudowe i sprawa praw autorskich. Jeśli uznamy, że warto coś doregulować w sposób szczególny – będziemy to robić.
Co wyniknie z tej wizyty? To zależy od wielu czynników, w tym od listopadowych wyborów w USA. ©℗